To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Sercowe rozterki - Czy prawdziwa miłość istnieje?

Commodore - 2018-08-15, 19:34

EvenIfICould napisał/a:
Spójrz na to z jakiejś innej strony, samo się nie osiągnęło przecież. Radzisz sobie pomimo tego, że nie masz łatwo i dostajesz od życia po czterech literach, doceń się bardziej


Wiem że dobre wykształcenie, przyzwoita praca same nie przyszły, ale ja nie potrafię tego docenić. Mam wrażenie, że to szczęście, nie wiem jak, nie wiem czemu, ale zwyczajnie szczęście i jakieś takie prześlizgnięcie się.

EvenIfICould napisał/a:
Może to samospełniająca się przepowiednia? (Ja nie wierzę, że coś takiego jak zaklinanie rzeczywistości istnieje, ale kto wie...) Słyszałeś kiedyś o czymś takim?


Moc sprawcza :D Działa tylko na same złe rzeczy, ale działa :) Nie wierzę w takie coś, prędzej w intuicję, która ma ostatnio nosa.

EvenIfICould napisał/a:
Teraz nie wiesz po co. A może za jakiś czas coś się pozmienia i stwierdzisz, że to była najlepiej zainwestowana energia w Twoim życiu, you never know...


U mnie to "teraz" trwa już od ponad roku, jak kiedyś jeszcze miałem cel, to teraz już kompletnie nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem, jeszcze mnie stać na jego podtrzymywanie, ale w perspektywie czasu, też mi to bokiem wyjdzie :)

EvenIfICould napisał/a:
No nie, nie gadaj... Serio?
To już tak definitywnie? Jak to się stało? (Oczywiście nie musisz o tym pisać, rozumiem, ciężki temat).


Czy ciężki? Tak, ale są gorsze. Co się stało? Ano pojawił się stary przyjaciel, bardziej pomocny, no i sprawny. Podobno tylko dobry kolega, podobno nie materiał na partnera, podobno jego cechy go dyskwalifikują, podobno chce mu to powiedzieć, ale nie wie jak, podobno........... Takich wątpliwości jest masa, zresztą i tak się coś zmieniło, mimo zapewnień, mimo wielu rozmów, powiedziałbym testów mojej skromnej osoby.
Ot, za często ta osoba pojawia się w naszych rozmowach, za często....

Ja mam bardzo wyczulony zmysł robienia mnie w konia, w tym przypadku alarm wyje jak potępiony ;)

EvenIfICould napisał/a:
Jakieś pomysły skąd ten "table turn" w jej podejściu? Skoro to jej zależało z początku to skąd ten odwrót teraz?


Brak alternatywy, a jak się tylko pojawiła, to i zmiana frontu. Ja nie mam siły na rywalizację, gdyż i tak ją przegram, nie mam siły dalej o to walczyć, trzeba odpuścić, życzyć wszystkiego dobrego i tyle.

EvenIfICould - 2018-08-16, 11:14

Commodore napisał/a:
Mam wrażenie, że to szczęście, nie wiem jak, nie wiem czemu, ale zwyczajnie szczęście i jakieś takie prześlizgnięcie się.

Szczęściu trzeba pomóc no i podobno sprzyja lepszym jak to mawiają stare przysłowia. Fuks czy nie fuks, to nadal Twoja zasługa, sam do tego wszystkiego doszedłeś.

Commodore napisał/a:
Ano pojawił się stary przyjaciel

Mhmm, trzeci do pary...
No faktycznie nieco to dziwne ale... Nie stawiaj się od razu na straconej pozycji, istnieje przecież też szansa, że to faktycznie tylko kumpel i nie ma nic na rzeczy a jak Ty od razu odpuścisz no to faktycznie nic z tego nie będzie. Zobacz jak to się dalej potoczy, bądź ostrożny ale nie odpuszczaj. Wiesz, ja tak sobie tylko gdybam bo jestem z boku tej sytuacji ale wydaje mi się, że nie wszystko jeszcze stracone. Jakiś łamacz kobiecych serc napisałby Ci pewnie kilka sposobów manipulacji i testów, żebyś się wycofał i dał jej zatęsknić albo coś, ale ja tam nie jestem zwolennikiem takich gierek i manipulowania czyimiś uczuciami więc się nie wypowiem bo i się na tym nie znam swoją drogą.

Cytat:
Brak alternatywy, a jak się tylko pojawiła, to i zmiana frontu.

Hmm, brak alternatywy... No nie wiem, nie przekonuje mnie to no ale nie znam sytuacji tak dobrze jak Ty.

Commodore - 2018-08-16, 13:48

EvenIfICould napisał/a:
Szczęściu trzeba pomóc no i podobno sprzyja lepszym jak to mawiają stare przysłowia. Fuks czy nie fuks, to nadal Twoja zasługa, sam do tego wszystkiego doszedłeś.


Podobno, ale siedzi mi w głowie że to nie moja zasługa. Niedowartościowanie level master :D

EvenIfICould napisał/a:
No faktycznie nieco to dziwne ale... Nie stawiaj się od razu na straconej pozycji, istnieje przecież też szansa, że to faktycznie tylko kumpel i nie ma nic na rzeczy a jak Ty od razu odpuścisz no to faktycznie nic z tego nie będzie.


Staram się nie odpuszczać, chociaż i też nie mam siły walczyć. Zobaczymy co będzie, niech płynie, a znajomość się rozwija.
Też nie lubię gierek i manipulacji, jestem szczery chłopak, staram się być uczciwy, dlatego też tak się bawić nie będę. Wyznałem co chciałem powiedzieć i tyle, nie będę robił podchodów, jeżeli będzie wola z drugiej strony to super, jeżeli nie, to trudno.

EvenIfICould napisał/a:
Hmm, brak alternatywy... No nie wiem, nie przekonuje mnie to no ale nie znam sytuacji tak dobrze jak Ty.


Szczerze to nie wiem, tak mi się wydaje, ale pewności nigdy mieć nie można. Jednak, słowo "wydaje" jest tu kluczowe, bo może zwyczajnie to nic nie znaczy, a ja to wyolbrzymiam? Who knows...

Prawda jest taka, że nasza znajomość jest specyficzna, znamy się krótko, a już sporo wiem o problemach tej dziewczyny, a że ma ich sporo, to już co innego. Może to oznaka zaufania? :D
Nie będę tego kończył, bo wiem że mogę tego strasznie żałować, ale że czuję się mocno średnio, to już inna bajka.

Konrad96 - 2018-08-17, 23:01

Patrząc formalnie jak ktoś nie ma zaplecza to nie ma co nawet szukać miłości znam to i niestety bolesne to jest ale powoli się godze że się nie zakocham itd
Castro - 2018-08-18, 17:13

Commodore napisał/a:
pierwsze wrażenie jest istotne, a wózek przeraża, odstrasza, etc

Pewnie niektórych przeraża. Innych nie przeraża.
Commodore napisał/a:
Ponadto, jak mogę być jakąkolwiek ofertą, jak obok jest cała masa zdrowych, sprawnych facetów?
Moja przyjaciółka wyszła za mąż za osobę niewidomą, bo akurat w nim się zakochała. Mnogość zdrowych mężczyzn wokół jej kompletnie nie przeszkodziła.
EvenIfICould napisał/a:
Słyszałem, że to się podobno da zmienić. Przyznam się bez bicia, że ja nie jestem odpowiednią osobą do mówienia czegokolwiek na temat samooceny bo moja puka w dno od spodu ale są tu osoby, które z pewnością wiedzą jak ją podnieść.
A ja się wyłamię i napiszę, że samoocena jest przereklamowana... bo... nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Nie zwiększy nam się symetria twarzy od tego, że stwierdzimy, że jesteśmy atrakcyjni, ani garb nam nie wyrośnie jak zaczniemy uważać się za brzydkich. Niezależnie od naszej opinii i opinii otoczenia nasza wartość jest zawsze dokładnie taka sama. Można równie dobrze zwyczajnie przestać zastanawiać się nad tym, ile jesteśmy warci, bo cokolwiek nie wymyślimy, to i tak niczego nie zmieni.
Konrad96 napisał/a:
jak ktoś nie ma zaplecza to nie ma co nawet szukać miłości

Nie mam "zaplecza", a miłość znalazłam.

takajakinne - 2018-08-19, 01:28

Miłość nie istnieje. Jest tylko strach przed samotnością. A i tak umieramy samotnie. Wszystko jest bez sensu.
Makaron - 2018-08-19, 15:59

takajakinne napisał/a:
Miłość nie istnieje. Jest tylko strach przed samotnością. A i tak umieramy samotnie. Wszystko jest bez sensu.

Zawsze można się zabić z kimś :)
( Nie. Nie nawołuję do zbiorowych samobójstw droga administracjo :) ).

EvenIfICould - 2018-08-19, 17:23

Commodore napisał/a:
Staram się nie odpuszczać, chociaż i też nie mam siły walczyć. Zobaczymy co będzie, niech płynie, a znajomość się rozwija.

Słusznie. Niech płynie nie odpuszczaj a walcz na tyle na ile siły pozwalają jakoś to się i tak rozwiąże albo w lewo albo w prawo. Trzymaj rękę na pulsie.

Commodore napisał/a:
Jednak, słowo "wydaje" jest tu kluczowe, bo może zwyczajnie to nic nie znaczy, a ja to wyolbrzymiam?

Wiesz, takie scenariusze może też podsuwać samoocena. Niska może czasem przysłaniać skutecznie rzeczywistość i wtedy przychodzą do głowy takie pomysły jak 'interesuje się mną tylko dlatego, że nie ma alternatywy". Skoro się Tobą zainteresowała to jednak dostrzegła w Tobie coś co ją zaintrygowało.

Konrad96 napisał/a:
Patrząc formalnie jak ktoś nie ma zaplecza to nie ma co nawet szukać miłości

Jeszcze nie wiem jak definiujesz "zaplecze" ale na szczęście jesteś w błędzie. Serio, serio. Znam multum przykładów, gdzie miłość dopadła osoby nie mające żadnego "zaplecza".

Konrad96 napisał/a:
powoli się godze że się nie zakocham

Zakochać to się jeszcze zakochasz inna sprawa czy z wzajemnością.

Castro napisał/a:
Moja przyjaciółka wyszła za mąż za osobę niewidomą, bo akurat w nim się zakochała. Mnogość zdrowych mężczyzn wokół jej kompletnie nie przeszkodziła.

A ja też znam taką historię z mojego otoczenia. Także Commodore nie trać wiary.

Castro napisał/a:
A ja się wyłamię i napiszę, że samoocena jest przereklamowana... bo... nie ma absolutnie żadnego znaczenia.

W sumie to masz rację. Tak naprawdę można o sobie myśleć najgorzej na świecie a i tak znajdzie się ktoś, kto zobaczy coś zupełnie innego.

Cytat:
Miłość nie istnieje. Jest tylko strach przed samotnością.

Zaraz, zaraz. A Ty przypadkiem nie tak dawno nie pisałaś w swoim temacie, że znalazłaś wspaniałego mężczyznę? ;) Chyba nie jesteś z nim tylko ze strachu przed samotnością?

takajakinne - 2018-08-19, 19:01

Cytat:
Zaraz, zaraz. A Ty przypadkiem nie tak dawno nie pisałaś w swoim temacie, że znalazłaś wspaniałego mężczyznę? ;) Chyba nie jesteś z nim tylko ze strachu przed samotnością?


Chwila słabości.. Oczywiście, że nie tylko. W nocy wszystkie koty są czarne. Moje myśli są jak koty.

Castro - 2018-08-21, 17:42

takajakinne napisał/a:
A i tak umieramy samotnie.

Niekoniecznie. W różnych katastrofach, bombardowaniach, wypadkach itp. ludzie umierają grupowo.
takajakinne napisał/a:
Miłość nie istnieje.

Udało się zobrazować specyficzną aktywność mózgu u osób deklarujących odczuwanie miłości, więc istnieją specyficzne "stany" mózgu, które nazywamy powszechnie miłością. Tak jak istnieją specyficzne "stany" mózgu, które nazywamy strachem. Oczywiście pozostaje jeszcze kwestia tego co rozumiesz pod pojęciem "miłość".

Commodore - 2018-08-23, 19:34

EvenIfICould napisał/a:
Słusznie. Niech płynie nie odpuszczaj a walcz na tyle na ile siły pozwalają jakoś to się i tak rozwiąże albo w lewo albo w prawo. Trzymaj rękę na pulsie.


Staram się, ale to zaczyna mnie za bardzo boleć. Popełniłem błąd, że się zaangażowałem, że nie opanowałem tego jak był jeszcze czas...
EvenIfICould napisał/a:
Wiesz, takie scenariusze może też podsuwać samoocena. Niska może czasem przysłaniać skutecznie rzeczywistość i wtedy przychodzą do głowy takie pomysły jak 'interesuje się mną tylko dlatego, że nie ma alternatywy". Skoro się Tobą zainteresowała to jednak dostrzegła w Tobie coś co ją zaintrygowało.


Prawda jest taka, że sam siebie uważam za nic, wiem, że chyba tak nie jest, ale nie zmienia to faktu, że czuję się niczym zabawka w czyiś rękach, nie mówię tutaj o tej dziewczynie, ale o czymś wyższym...

EvenIfICould napisał/a:
Castro napisał/a:
Moja przyjaciółka wyszła za mąż za osobę niewidomą, bo akurat w nim się zakochała. Mnogość zdrowych mężczyzn wokół jej kompletnie nie przeszkodziła.

A ja też znam taką historię z mojego otoczenia. Także Commodore nie trać wiary.


Wiem, że istnieją takie związki, sam obracam się w środowisku osób niepełnosprawnych, ale inni jakoś mogą, ale tylko ja nie potrafię, mnie wszystko omija, mam wrażenie że nikt mnie poważnie nie traktuję.

Ogólnie złe/bardzo złe samopoczucie i ogromny dół, ciężko pogodzić z jakąkolwiek walką o cokolwiek, jak nie ma się już siły do normalnego życia... Ja zawsze odpuszczałem, chowałem ogon pod siebie i uciekałem do najgłębszej dziury jaką tylko mogłem stworzyć. Tym razem będzie tak samo, albo jeszcze gorzej, bo przytrafiło mi się to w bardzo złym momencie.
Już na początku znajomości przeszło mi przez myśl, że to będzie, albo moje wybawienie, albo przypieczętowanie mojego losu. Nie pomyliłem się, zostaje tylko druga opcja.

aga_myszka - 2018-08-24, 09:42

Mam wrażenie, że zeszliście z tematu. Przypominam, że to temat "Czy prawdziwa miłość istnieje?".
Konrad96 - 2018-08-26, 09:34

Dobra zróbmy ankietę i wyjdzie czy prawdziwa miłość istnieje ja tak zagłosuje że nie istnieje ;)
takajakinne - 2018-08-27, 21:01

Castro napisał/a:
takajakinne napisał/a:
A i tak umieramy samotnie.

Niekoniecznie. W różnych katastrofach, bombardowaniach, wypadkach itp. ludzie umierają grupowo.


ale ja nie o tym :!: człowiek zawsze umiera samotnie, obojętnie ilu ludzi ginie wraz z nim.

A miłość jako stan chemiczny mózgu jak najbardziej istnieje, miałam kryzys równowagi chemicznej przez chwilę, ale mi przeszło, Ho!

A ja lubię ją definiować jako społeczne przystosowanie sankcjonujące wychowanie potomstwa. Oczywiście bardzo skrótowo, bo można to szerzej opisać :) Dlatego nie cierpiałam gadziny :D Biologia-srologia. Teraz lubię odczuwać te wszystkie bzdety, nawet jak ich efektem końcowym ma być miłe przeżycie części życia niekoniecznie prowadzące do rozrodu. :evil:

Fosco - 2018-08-28, 14:12

Miłość - istnieje wg mnie. Ale co z tą "prawdziwą" ? Chyba zależy od kryteriów. Dla mnie prawdziwa = bezwarunkowa. A taka bywa tylko na początku w fazie zakochania. Potem zaczynają się schody, wymagania, dostrzegamy wady, potęgujemy je i wyolbrzymiamy. No a potem jest koniec. Na różne sposoby: ludzie się rozchodzą (fizycznie lub mentalnie). Albo są ze sobą z przyzwyczajenia, wygody, dla dzieci, kredytów itp... Tak czy owak już nie są ze sobą.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group