Psychiatria i Psychologia - Wyzdrowienie bez terapii
emilyrose - 2017-10-31, 07:57 Temat postu: Wyzdrowienie bez terapii Czy uważacie, że możliwe jest "ogarnięcie się" bez pomocy specjalisty? Czy patologiczne zachowania bez profesjonalnej pomocy zostaną z nami na zawsze?
Samookaleczałam się, było ze mną źle ,ale już nie jest. Myśli wracają, jeśli za dużo się dzieję i jest za dużo emocji to nie potrafię ich zbytnio kontrolować, ale czasem ciężko mi samej ze sobą ale "nic mi nie jest". Czy w ogóle pójscie do psychologa i rozgrzebywanie raz z przed x lat ma sens?
Castro - 2017-10-31, 12:14
emilyrose napisał/a: | Czy w ogóle pójscie do psychologa i rozgrzebywanie raz z przed x lat ma sens? |
Nie każdy psycholog uważa, że wszystko jej winą Twojej matki. Tak mają tylko 'psychodynamiczni', inne nurty potrafią się skupić na 'tu i teraz'
emilyrose napisał/a: | Czy uważacie, że możliwe jest "ogarnięcie się" bez pomocy specjalisty? |
Zależy. Jeżeli bez leków ani rusz, to ani rusz.
emilyrose napisał/a: | Czy patologiczne zachowania bez profesjonalnej pomocy zostaną z nami na zawsze? | A czy z pomocą profesjonalisty na zawsze odejdą? Znów wszystko zależy, od przyczyn, od intensywności, od sytuacji, od osoby.
jo_aśka - 2017-11-23, 09:22
Myślałam, że da się samemu z tego wyleczyć. Miałam baaardzo długą przerwę bo ok 5 lat i jakiś czas temu znowu to wróciło i jest gorzej. O wiele gorzej. Teraz chyba muszę dojrzeć do tej decyzji aby udać się do specjalisty...
Carmen - 2017-12-05, 10:34
Decyzja o podjęciu leczenia jest chyba dla nas najtrudniejsza... gorzej jest kiedy z leczeniem stoimy w miejscu i nie można się ruszyć ...kiedy ono nie przynosi skutku
Zakręcona - 2018-02-22, 23:53 Temat postu: Re: Wyzdrowienie bez terapii
emilyrose napisał/a: | Czy uważacie, że możliwe jest "ogarnięcie się" bez pomocy specjalisty? |
W moim zdaniem nie. Gdy patrzę na siebie to szczerze to wątpię i nie wierze to. Przez te wszystkie lata nie zrobiłam sobie większej krzywdy, ale autoagresja tam zaczai się za rogiem, a to, że miałam ponad rok "przerwy" od krzywdzenia siebie to nic nie znaczy bo ona wróci prędzej czy później tak jak i myśli samobójcze. Czasami ogarniam swoje życie i mam siłę by wziąć sprawy w swoje ręce, ale to jest tylko chwilowe i te chwile dzieli coraz większy odstęp czasowy.
emilyrose napisał/a: | Czy w ogóle pójście do psychologa i rozgrzebywanie raz z przed x lat ma sens? |
Rozgrzebuje się starą sprawę, może to ma z 10 lat czy więcej, ale może dalej się za tobą ciągnie i kładzie się cieniem na obecne życie.
Carmen napisał/a: | Decyzja o podjęciu leczenia jest chyba dla nas najtrudniejsza... gorzej jest kiedy z leczeniem stoimy w miejscu i nie można się ruszyć ...kiedy ono nie przynosi skutku |
To jest najgorszej. Nie pamiętam ile razy szłam do przychodni, żeby się zapisać na wizytę tylko po to by przy wejściu zrezygnować. Tym bardziej, że nikt nie udziela w tym wsparcia.
Anonymous - 2018-02-23, 00:30
Ja narazie funkcjonuje bez specjalisty i to lepiej jak z... Więc da się. Obecnie tylko do psychiatry chodzę bo mój organizm jest uzależniony od leków więc bez nich ani rusz, a tak to psychicznie daję radę bardzo dobrze. Po prostu pewnego dnia zmieniłam myślenie. Nie zawsze jest łatwo, ale mija drugi miesiąc i jest coraz lepiej.
Jeśli chodzi o psychiatre to chyba ma mnie gdzieś, kiedy powiedziałam, że mi slabo się robi na wskutek stresu, no ale nikt nigdy jakoś mną się nie przejmował na poważnie i jakoś mnie to nie uraziło bo wiem, że tylko ja sama sobie najlepiej pomogę.
antymon - 2018-02-23, 14:08
Można by powiedzieć, że zależy - zapewne historia zna wiele przypadków, gdzie sprzyjające okoliczności pozwoliły na samodzielne przepracowanie problemów. Bo trzeba sobie uświadomić, ze to nie psycholog robi za nas robotę - a my sami. Psychiatra jest tylko pomocą i motywatorem. Być może spotkanie odpowiednich osób na swojej drodze skutecznie zastępuje takiego szpeca.
Patrząc z boku, przez ostatnie dwa lata zrobiłam progres - żadnej próby, żadnego szpitala. Tnę się też dużo mniej. Sama, zatykając sobie harmonogram czym tylko potrafiłam.
Ale to nie znaczy, że cokolwiek przepracowałam- zdaję sobie sprawę z tego, ze tylko przekierowałam autodestrukcję. Z boku może wyglądam stabilniej, ale nadal gryzie mnie to samo. Jestem stłumiona lekami i zmęczeniem. Spokojne życie bez niespodzianek trzyma mnie w ryzach, bo przecież praca- bo o nią trudno, bo trzeba gdzieś mieszkać i coś jeść. A gdy gorzej- L4. To chyba ta różnica, między mną teraz a dwa/trzy lata temu.
A wracając do głównego pytania: moim zdaniem praca ze specjalistą nie jest po to by teraz było dobrze, tylko po terapii. Więc jeśli ktoś ma ze sobą problemy- warto je przepracować. Ja sobie z taką pracą nie poradziłam i chyba dlatego nie podjęłam tematu.
|
|
|