To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Kulinaria - Szpitalne "przysmaki" - jadłospis typowej lecznicy

Anonymous - 2016-07-12, 19:53

Sharnathos, racja z tymi dietami 8) Jak ktoś chce szybko schudnąć, to szpital wita! 8)
Anonymous - 2016-07-12, 21:28

Green_girl_94 napisał/a:
Dieta matki karmiącej w szpitalu równa się brak przypraw, wszystko jałowe jednak ilość jedzenia niewystarczająca przynajmniej dla mnie.

Moja matka opowiadała, że jak rodziła (tj. 30 lat temu) dostawała w szpitalu "dietę" w postaci pół kostki twarogu na dobę. Dodam, że wtedy panował pogląd, ze dziecko, które rodzi się z niewykształconym do końca układem odpornościowym nie może mieć kontaktu z bakteriami, :roll: więc był zakaz wchodzenia na oddział ojców, wujków, babć, koleżanek itd. Krótko mówiąc - zero jedzenia z zewnątrz.

Anonymous - 2016-07-13, 11:43

Mnie szpitalne jedzenie kojarzy się z kanapkami z dżemem. Może ktoś lubi, dla mnie natomiast jest to połączenie nie do przełknięcia. Oprócz tego pamiętam też twarożek i muszę przyznać, że on był całkiem dobry. Raz na jakiś czas serwowano całkiem jadalną zupę jarzynową.
I to by było na tyle z moich wspomnień. Resztę mojej diety stanowiły sucharki i jedzenie spoza szpitala.

Fenoloftaleina - 2016-07-13, 11:46

Ja raczej żywiłam się tym, co przynieśli rodzice, jedynie zupę mleczną lubiłam i jadłam, bo była w tym szpitalu naprawdę smaczna.
Anonymous - 2016-07-13, 12:06

Moje dwa pobyty w szpitalu dłuższe niż kilka godzin na SORze były związane z problemami gastrycznymi. Zapalenie okrężnicy i później zapalenie wyrostka. W związku z tym moja dieta to były głównie kroplówki. Poza tym sucharki, zupa mleczna, kanapki z jakąś chudą wędliną. Ta wędlina akurat była smaczna, przynajmniej tak ją pamiętam. Ryż gotowany na mleku kojarzę z tym, że musiałam szukać ryżu w zupie, bo tak mało go było. Poza tym pamiętam okropny kisiel i zupę pomidorową z tłuczonymi ziemniakami. Jeśli chodzi o sucharki, były zawsze różnego stopnia przypalenia i pielęgniarki próbowały mi wmówić, że jeden to czekolada, a drugi to toffi. Wtedy żywiłam się sklepowymi sucharkami od rodziców i biszkoptami.
No poza tym to szybko nauczyłam się, że jeśli odwiedza się kogoś w szpitalu to nie kupuje mu się czekoladek! Zdecydowanie lepsze będą frytki, pizza czy słoik kiszonych ogórków. Ewentualnie domowe ciasto.

Evi - 2016-07-13, 15:41

Ja śniadania w szpitalu raczej lubiłam, zazwyczaj był to serek czy dżem. Gorsze były kolacje. Jakieś dziwne tłuste kiełbasy i cały pomidor. O.o Obiady bywały różne. Niektóre naprawdę smaczne, niektóre nie do zjedzenia, ale akurat zupy wspominam bardzo dobrze. :D Najgorszym wspomnieniem była gotowana kiełbasa z gotowanymi ziemniakami - dla mnie mieszanka nie do zjedzenia.
craving - 2016-07-13, 15:51

Ja raz odwiedzałam moją mamę w pracy i pamiętam pyszny krupniczek.
Ogólnie to nigdy jako pacjent w szpitalu nie leżałam, więc nie mogę się wypowiedzieć więcej.

EverPaiin - 2016-08-06, 21:07

We wtorek 19. na obiad była wątróbka i od tego czasu się już więcej na stołówce nie pokazałam. :rzygi:
Ella - 2016-08-11, 14:03

Jedzenie szpitalne wspominam całkiem nieźle. Na śniadanie i kolację zawsze był chleb i albo szynka, albo biały ser, żółty ser, dżem, miód, serek topiony... Takie różne cuda.
Raz dali sałatkę ryżową, była smaczna.
No i zdarzała się ogromna gotowana parówka, której bez ketchupu czy też musztardy nie byłam w stanie przełknąć... Ale w końcu zorganizowałam sobie ketchup i już nie było problemu.

Obiady też niczego sobie. W szpitalu, pierwszy raz od czasów przedszkola zjadłam śledzia w śmietanie z jabłkiem i jestem w głębokim szoku, bo... smakowało mi!
Kotlety rybne były pyszne. Gorzej jak dawali jakiś większy kawałek mięsa, wtedy oddawałam go kobietom, z którymi siedziałam przy stoliku lub przemycałam dla jednej pani, która dokarmiała szpitalnego kotka. ;)

Do picia na śniadanie była kawa albo kakao. W dzbankach na stole stała zupa mleczna z kluskami. Oburzona byłam jedynie faktem, że pielęgniarki dawały niektórym pacjentom leki przy śniadaniu i kazały od razu zażywać. Raz im tłumaczyłam, że leków nie można popijać mlekiem (a najlepiej tylko niegazowaną wodą), ale były w głębokim szoku, bo wcześniej się z czymś takim nie spotkały.

Ale co by nie mówić... W szpitalu schudłam jakieś 7 kg. :lol:

Anonymous - 2017-01-12, 20:05

Powracam z rozszerzoną mą wiedzą na temat posiłków w szpitalach.
Śniadania to zawsze białe pieczywo z kosteczką margaryny (choć tym razem wystarczającą na porcję, czyli dwie; wiem również, iż jest to Miss Kromeczki...) lub zupa mleczna w postaci kremu, podawana wyłącznie osobom nie mogącym jeść innej formy pożywienia. Dopiero, gdy coś zostanie, można podawać reszcie pacjentom.
Obiady to normalne, płynne zupy. Często pojawiała się pomidorowa i kalafiorowa, w niedzielę oczywiście rosół ze znikomą ilością makaronu.
A drugie dania... Mikroskopijne surówki i puree ziemniaczane plus jakieś mięso... Zawsze było mięso, czy to ryba, czy drób itp... Oczywiście była i nieśmiertelna mielonka z ryby.
Kolacje to samo co na śniadanie, ale z dodatkiem czegoś, co nazywają mięsem, jednakże na mięso to nie wyglądało... Raz czy dwa w tygodniu podawany jest żółty ser.
Jeszcze gorsze były kawy zbożowe... To nie miało smaku, podobnie jak herbata.

Koszmar, abstrakcja...

Jednobarwna - 2017-01-12, 21:17

Ja tam szpitalne/sanatoryjne jedzenie wspominam dobrze, po za śniadaniem. Kawa inka (nie piję kawy , żadnej), zupa mleczna, suchy chleb i szynka albo parówki.
Na obiad była zazwyczaj ryba, kotlety mielone, które były całkiem dobre i mój ulubieniec wśród obiadów makaron z koktajlem truskawkowym (zawsze dokładkę brałam), ziemniaki były i zazwyczaj kiszonka do tego.
A kolacje to zazwyczaj jogurt albo serek i kanapki (suchy chleb i wędlina - najczęściej ta z puszki :zły: ).

Cirnellé - 2017-01-14, 13:58

W sierpniu tego roku miałam usuwane migdałki. I gdyby nie moja rodzina i chłopak, którzy dostarczali mi deserki dla dzieci i jogurty to bym tam zdechła z głodu. Z racji tego, że moje gardło to była jedna wielka rana mogłam jeść jedynie papki i płyny. Panie szpitalowe przynosiły mi tzw. ''przecieranki''...o zgrozo, nie chcę wiedzieć z czego to było ale pachniało jak wymiociny i smakowało nie wiele lepiej. Raz się porwałam na taką zupkę, dzień po zabiegu kiedy nie miałam jogurtów od rodziców. Po pierwszej łyżeczce stwierdziłam że chyba nie jestem aż tak głodna(a myślałam że będę po prawie 48h bez jedzenia). Mogłabym jeszcze opowiedzieć coś na temat pań salowych i ich sprzątania sal ale to wątek o jedzeniu, więc sobie odpuszczę bo nie chcę off topować. Poza tym to chyba temat na nowy wątek :pacynka:
Jednobarwna - 2018-01-09, 16:39

Cudowne szpitalne jedzenie <3
Niedogotowany ryż z dziwną breją w bliżej nieokreślonym kolorze. Zupa co się nawinie. Chleb który lata świetności ma już za sobą. Aż się boję co będzie na kolację.

Comein - 2018-01-09, 21:26

Pamiętam, że w jednym szpitalu wszystko polewali taką przezroczystą masą... Nie wiecie może co to mogło być? To było wszędzie: na galaretce, na ziemniakach, na mięsie.

A w innym pamiętam kwitnął handel serkami topionymi, bo jedzenie było albo cudowne (zupy mleczne w Kościanie, pozdrawiam!) albo okropne (niemalże wszystko inne). Do tego od razu na wejściu powiedziałam, że nie jem mięsa, więc albo dostawałam suchy makaron albo bezkształtne mazie. :/

Delphi - 2018-01-09, 21:31

Cytat:
Pamiętam, że w jednym szpitalu wszystko polewali taką przezroczystą masą...

Prawdopodobnie skrobia. Znaczy zagotowana mąka ziemniaczana.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group