To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Autoagresja - Podziw dla blizn

Astral - 2016-02-28, 22:11

Ja czuję potrzebę, żeby zapełnić jak największą przestrzeń cięciami. ; ) I żeby było ich dużo.
A najbardziej lubię takie głębokie... Podziwiam ludzi, którzy potrafią naprawdę głęboko się pociąć. o.o Jestem nienormalna. <3

Smutasny - 2016-02-28, 22:15

Inifitei, spokojnie, nie tylko ty
monor - 2016-06-08, 07:32

Też uwielbiam patrzeć na swoje rany. Najpierw jest moment planowania 'zaraz to zrobię', ekscytacja, radość, że wreszcie mogę.
Ta część postu może być nakręcająca:
:

Potem cięcie, krew uspokaja, widzę jak wypływa, robią się takie kropki z krwi. Potem zabliźnianie.

Blizny są częścią mnie. Gdy nie mam możliwości, by to zrobić, wystarczy popatrzeć na blizy i jest lepiej. Jestem z siebie dumna, gdy zostają blizny. I zła, gdy znika po nich ślad. To faktycznie brzmi dziwnie :D

[ Komentarz dodany przez: Naamah: 2016-06-13, 21:02 ]
Schowałam w spojler część postu, który niektórzy użytkownicy mogliby uznać za zbyt nakręcające dla nich, a przez to szkodliwe.

Pollock - 2016-06-11, 22:24

Zawsze mówię sobie, że kiedyś będę z nich dumny.
One będą stanowić dowód tego, że nie poddałem się, mimo tego, że nie było łatwo.

Niedotykalna - 2016-07-21, 14:18

Lewe napisał/a:
A co zrobić, jeśli podziwia się własne blizny? Wydaje mi się, że powinno to człowieka odpychać.

Co zrobić? Leczyć się.
Osobiście nigdy czegoś takiego nie odczuwałam. Zastanów się co takiego te blizny znaczą, że budzą Twój podziw. Sama jestem tego ciekawa...
monor napisał/a:
Gdy nie mam możliwości, by to zrobić, wystarczy popatrzeć na blizy i jest lepiej. Jestem z siebie dumna, gdy zostają blizny.

:facepalm:
Mam bardzo duże blizny, większość po szyciu i nienawidzę na nie patrzeć. Bardzo żałuję, że nie słuchałam gdy mi mówiono: "będziesz tego kiedyś żałować". ŻAŁUJĘ każdego jednego cięcia. Przez kilka lat chodziłam tylko w długich rękawach. Teraz zakładam rękawy do łokcia, ale zawsze staram się trzymać ręce tak, by ludzie nie widzieli blizn. Każda blizna oznacza dla mnie upadek i przypomnienie o tym jak bardzo było źle.
Pollock napisał/a:
Zawsze mówię sobie, że kiedyś będę z nich dumny.
One będą stanowić dowód tego, że nie poddałem się, mimo tego, że nie było łatwo.

A czy cięcie się nie jest dowodem na to, że nie dałeś rady?
W sumie to zależy jeszcze od tego jak dokonałeś okaleczeń. Dla niektórych ludzi cięcie się jest niemal rytuałem i tacy ludzie często traktują blizny jak swoje "dzieło". Ja nigdy nie pamiętam chwil przed dokonaniem samookaleczenia, działam wtedy impulsywnie, szybko. Im silniejszy impuls tym bardziej opłakane skutki (trzykrotnie przecięłam duże tętnice - nie specjalnie, nie planowałam tego, tak wyszło...)
Złośnica napisał/a:
Jeśli już to między (nie)umiejętnością radzenia sobie w inny sposób ze stresem a uszkadzaniem się, a co za tym idzie nie jest to jakiś szczególny powód do dumy.

Myślę podobnie. Powodem do dumy może być to, że człowiek ma ochotę, ale tego nie zrobi, wygra z chorym myśleniem.
Lewe napisał/a:
Gravity, zastanawiam się czy to jest istotne. Czy należało by powiedzieć o tym lekarzowi, że odczuwa się taki podziw i niedosyt blizn.

Myślę, że dobrze o tym porozmawiać z lekarzem i terapeutą. Można się wtedy zastanowić skąd taki podziw się bierze. Bo występowanie tego podziwu może generować kolejne akty okaleczania się - w końcu podziw dla czegoś własnego to kusząca perspektywa...
Hekate napisał/a:
Zawsze jest to chęć zadania sobie bólu, a nie powstania kolejnych blizn. Jak tak sobie pomyślę na chłodno, to dochodzę do wniosku, że blizny są czymś czego się wstydzę, czymś, co sprawiło, że jestem słabsza i mniej pewna siebie, niż kiedyś. Więc gdybym mogła się poważnie okaleczać bez późniejszego etapu powstawania blizn, to pewnie dokonywałam aktów autoagresji znacznie częściej. Póki co, chcę z tym skończyć, bo nie chcę większej ilości blizn.

Mam podobnie. Perspektywa powstania blizny (zazwyczaj są one duże, wypukłe, zszywane i zostają na całe życie) często odciąga mnie od zrobienia sobie krzywdy. W ogóle planuję w przyszłości przeszczep skóry na lewej ręce, nie chcę do końca życia być tak "ozdobiona". Stosowałam już różne metody - od śmierdzących maści po lasery, ale niestety blizny są za duże na nieinwazyjne metody. Tylko kasę straciłam.

komarymniepogryzły - 2016-07-24, 22:40

Siedzę sobie w pokoju, mam zapaloną lampkę na przeciwległym końcu ściany. Oglądam blizny pod światło i podziwiam to, że wyglądają jak księżyc, tak się błyszczą. Taki perłowy kolor.
Żurawek - 2016-07-25, 08:31

Generalnie jakiś czas temu zauważyłam, że blizny nie działają już na mnie jako kryterium atrakcyjności. Kiedyś widząc cudze blizny, chciałam mieć takie same, teraz alceptuję blizny u innych, bo nic mi do tego, akceptuję swoje i partnera. Nie podziwiam żadnych blizn, ale czasem gdy siedzę w krótkich spodenkach i skóra akurat tak się ułoży, że się uwidaczniają, to sobie na nie patrzę. Z zainteresowaniem, że jednak ich tak dużo i że jednak są widoczne. Blizny partnera często głaszczę, dotykam. Ze względu na ich fakturę i po prostu dlatego, że to mój partner. Ale już się nimi chorobliwie nie zachwycam. I przede wszystkim nie chcę mieć takich samych.
Hedum - 2016-07-26, 00:21

Niedotykalna napisał/a:

Lewe napisał/a:
A co zrobić, jeśli podziwia się własne blizny? Wydaje mi się, że powinno to człowieka odpychać.

Co zrobić? Leczyć się.
Osobiście nigdy czegoś takiego nie odczuwałam. Zastanów się co takiego te blizny znaczą, że budzą Twój podziw. Sama jestem tego ciekawa...


Cóż, szczerze powiedziawszy nie zwracam już uwagi na swoje blizny. Po prostu są. Czasem zdarza mi się tylko odczuwać... hm. Moż nie obrzydzenie, ale jakąś swoistą niechęć.

Niedotykalna napisał/a:

Lewe napisał/a:
Gravity, zastanawiam się czy to jest istotne. Czy należało by powiedzieć o tym lekarzowi, że odczuwa się taki podziw i niedosyt blizn.

Myślę, że dobrze o tym porozmawiać z lekarzem i terapeutą. Można się wtedy zastanowić skąd taki podziw się bierze. Bo występowanie tego podziwu może generować kolejne akty okaleczania się - w końcu podziw dla czegoś własnego to kusząca perspektywa...


Wierz, że nie generowało. Nawet jak zwracam czasem na nie uwagę, to w mojej głowie nie pojawia się żadna chęć zrobienia sobie krzywdy, jedynie wspomnienia, które bynajmniej nie sprawiają mi przyjemności.
Niedotykalna napisał/a:
Mam bardzo duże blizny, większość po szyciu i nienawidzę na nie patrzeć. Bardzo żałuję, że nie słuchałam gdy mi mówiono: "będziesz tego kiedyś żałować". ŻAŁUJĘ każdego jednego cięcia. Przez kilka lat chodziłam tylko w długich rękawach. Teraz zakładam rękawy do łokcia, ale zawsze staram się trzymać ręce tak, by ludzie nie widzieli blizn. Każda blizna oznacza dla mnie upadek i przypomnienie o tym jak bardzo było źle.

Również żałuję, że nie słuchałam. Jednak ja ich nie zakrywam. Nie wstydzę się, kiedy ludzie na to patrzą, a jeśli pytają czy się cięłam, to mówię prawdę. Akurat w moim przypadku nikt nie uwierzy w bajeczkę o kocie, bo w domu musiałabym trzymać chyba wściekłego rysia. Jeśli miałabym wybór, to oczywiście wolałabym nie mieć tych "ozdóbek" na ciele, ale skoro sama je sobie zrobiłam, to trudno. Nie chwalę się nimi, nie czuję się już dumna z tego powodu, nie podziwiam ich, ale nie staram się ich ukrywać, bo są częścią mnie i jedyne co mogę zrobić to je zaakceptować, lub usunąć, kiedy będzie mnie na to stać.

Resheris - 2016-09-18, 16:39

Lubię swoje blizny, przypominają mi.. powody przez jakie powstały. Jedne są głębokie, inne ledwie widoczne a wszystkie zmagazynowany na lewym przedramieniu. Od jakiegoś czasu mam ochotę powiększyć kolekcję.. idzie zima, więc krótki rękaw nie będzie wchodził w rachubę. Myślę, że wkrótce to nastąpi.. może to mi da to od dawna poszukiwane ukojenie.
KrYsPiN - 2016-09-19, 20:18

Ja lubię spoglądać na swoje blizny. Przypominają mi zawsze o tym, jak to ludzka mentalność niszczy człowieka.
Makaron - 2016-09-20, 00:23

monor napisał/a:
Ja czuję potrzebę, żeby zapełnić jak największą przestrzeń cięciami.

Dziwne, ale mam identyczną potrzebę...

KrYsPiN napisał/a:
Przypominają mi zawsze o tym, jak to ludzka mentalność niszczy człowieka.

Chodzi Ci o mentalność swoją czy innych?
Jeżeli to drugie, to uważam że bezsensownym jest zrzucać na wszystkich innych odpowiedzialność, przestać się użalać i działać, co by poprawić swój byt.

Anonymous - 2016-09-21, 11:49

KrYsPiN,
Cytat:
Ja lubię spoglądać na swoje blizny. Przypominają mi zawsze o tym, jak to ludzka mentalność niszczy człowieka.

Lub człowiek niszczy człowieka.

Niedotykalna - 2016-09-21, 16:02

Lewe napisał/a:
Nawet jak zwracam czasem na nie uwagę, to w mojej głowie nie pojawia się żadna chęć zrobienia sobie krzywdy, jedynie wspomnienia, które bynajmniej nie sprawiają mi przyjemności.

To dobrze. To zdrowy objaw i zdrowsze podejście.
Lewe napisał/a:
Również żałuję, że nie słuchałam. Jednak ja ich nie zakrywam. Nie wstydzę się, kiedy ludzie na to patrzą, a jeśli pytają czy się cięłam, to mówię prawdę.

Lewe napisał/a:
Nie chwalę się nimi, nie czuję się już dumna z tego powodu, nie podziwiam ich, ale nie staram się ich ukrywać, bo są częścią mnie i jedyne co mogę zrobić to je zaakceptować, lub usunąć, kiedy będzie mnie na to stać.

Ja już teraz myślę podobnie. Nie chodzę w długim rękawie gdy na zewnątrz prawie 40 stopni. Ale źle mi z samą świadomością, że zrobiłam sobie coś takiego.

Resheris napisał/a:
może to mi da to od dawna poszukiwane ukojenie.

Naprawdę w to wierzysz? Może na chwilę zredukuje napięcie, ale nie sądzę, by dało większe ukojenie.

Anonymous - 2016-09-21, 19:12

Patrzę na te blizny, które są na wewnętrznej stronie rąk. Myślę. Czemu mocnej nie mogłam... Z drugiej strony nic nie widzę. Przed światem się ich wstydzę ale... Był taki moment, że pokazywałam je. Opowiadałam tą historię, jak chciałam się zabić i śmiałam się z tego. Śmiałam. Po prostu śmiałam, a oni patrzyli na mnie, jak... Nie wiem.

Chara - 2016-09-21, 19:55

Blizny są piękne. Robiłam to dlatego by ozdobić swoje ciało no i oczywiście przez problemy. Nie jesteś sam


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group