To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Autoagresja - Podziw dla blizn

Hedum - 2016-01-15, 18:51
Temat postu: Podziw dla blizn
Zastanawiam się czy to... Nie, z pewnością to nie jest normalne. Najczęstszym powodem autoagresji (z tego co mi wiadomo), jest chęć odreagowania, rozładowania napięcia. Zdarza się, że to nie wystarcza i wpada się w nałóg. Wtedy nie potrzeba powodu.
A co zrobić, jeśli podziwia się własne blizny? Wydaje mi się, że powinno to człowieka odpychać. Przyłapałam się kilka razy na kaleczeniu się, z myślą o tym, że mam za mało blizn, chcę ich więcej. Nie chodziło o złe samopoczucie, problem, czy nerwy. Nie chciałam ani ran, ani bólu, tylko blizny. Nawet przed chwilą przyłapałam się na oglądaniu swojej ręki i myślach "jakie fajne, szkoda że tak mało".
Czy ktoś z Was również miewa takie myśli/sytuacje?

PhiPhiK - 2016-01-15, 18:56

Lewa, ja nie. Mam blizny po okaleczeniach w okolicach ud. I przyznam się, że dobrze, że ich już prawie nie widać.
Hedum - 2016-01-15, 18:59

PhiPhiK, ja ostatnio przesadziłam i mam "nieczyste" obie ręce i obie nogi. Na początku, po tym jak przeszła mi histeria, pomyślałam, że przegięłam, jak ja teraz będę wyglądać, przecież zostaną blizny itp.
Nie raz się ich wstydzę i brzydzę, a czasem jestem z nich dumna i je podziwiam, tak jakby czyniły ze mnie homo superior. :roll:

lekkapatologia - 2016-01-15, 19:01

Lewa, To dziwne, że akurat teraz ktoś poruszył ten temat. Tak, mi się zdarza tak myśleć. Może nie to, że jest ich mało, chociaż..., ale w pewnym sensie mi się podobają jakkolwiek to dziwnie brzmi. Są czymś co jest charakterystyczne. Jednak nie kaleczę się tylko dlatego, bo mam za mało śladów.
Kamiś - 2016-01-15, 19:16
Temat postu: Re: Podziw dla blizn
Lewa napisał/a:
Wydaje mi się, że powinno to człowieka odpychać.

Mnie na przykład odpychają.

spacedementia - 2016-01-15, 20:02

Mnie moje blizny już się znudziły. Nie podziwiam nowych, bo wyglądają wszystkie podobnie. :facepalm: Za to właśnie jaram się, gdy mam coś nowego, aktualnie mam pół łydki w fioletowych siniakach i podoba mi się to. Ale to nie znaczy, że chciałabym komukolwiek specjalnie pokazywać, chociaż też nie ukrywam się.
Anonymous - 2016-01-15, 20:04

Ja też mam ten problem. Każda moja blizna kojarzy mi się w pewien sposób z historią, którą przeszłam i nie chciałabym, żeby którakolwiek z nich zniknęła, bardzo je lubię. :świr2:
Nie chcę mieć kolejnych, ale te które już mam... lubię.

Dark soul - 2016-01-15, 20:09

Ja nie chcę mieć już żadnych nowych blizn, w pewnym sensie szpeci to troche. Ale tak Arya powiedziała, każda blizna to jest osoba lub wspomnienie... :roll:
Astral - 2016-01-15, 20:42

Ja też lubię moje ślady. A kaleczę się, żeby zobaczyć, ile mogę. I dlatego że mam za mało ran. Nie chcę tego nikomu pokazywać, ale lubię sama na to patrzeć. :facepalm:
Hedum - 2016-01-15, 21:44

No właśnie. To takie... no, przez to też ciągnie to kaleczenia się. Czasem mam myśli, że się tym ozdabiam, że jestem lepsza od innych bo je mam. Chociaż to powinno działać inaczej.
Co do pokazywania blizn, czy ran... Mam czasem taki odchył, jak wpadnę w histerię i coś sobie zrobię, to robię zdjęcia ran. :facepalm:
Raz zdarzyło mi się je wysłać jednej osobie, za co było mi strasznie wstyd. :facepalm:

Evi - 2016-01-15, 23:31

Jeśli chodzi o moje blizny na nogach to ich nie cierpię, te na rękach - lubię. :facepalm: Łapię się na tym, że się im przyglądam, masuję. No, a jeśli chodzi o świeże ślady ze strupkami to patrzę jak zahipnotyzowana - uwielbiam, i przez to często czułam się jak totalna psycholka.
Gravity - 2016-01-16, 04:21

Ja nie lubię płytkich cięć... Czuję wtedy, że jestem słaba, a cała moja autoagresja jest żałosna... Najbardziej lubię kilka porządnych cięć po których zostają konkretne blizny, zamiast kilkunastu/kilkudziesięciu "pierdółek" po których nie zostanie ślad. Moje blizny są częścią mnie i akceptuję to, jeżeli ktoś ma z tym problem to cóż... to jego problem, a nie mój.
absellie - 2016-01-16, 10:00

Mój stosunek do blizn jest jak funkcja sinusoidalna. Raz pod wykresem, raz nad, a raz w miejscach zerowych. Kiedyś moje blizny były dla mnie elementem mojej historii. Przypominały mi o walce, którą stoczyłam z najgroźniejszym z możliwych wrogów - z samą sobą. Przypominały mi też o tym, że jestem w stanie pokonać moje uzależnienie od zadawania sobie samej bólu. 31 grudnia 2015 znowu się poddałam, ale każdy kolejny dzień pokazuje mi, że jednak potrafię się opierać. Już nie jestem takim słabym przeciwnikiem. Niestety. Ostatnimi czasy w grę zaczęła wchodzić kancerofobia. Ten strach w połączeniu z bliznowcami wyklucza mnie z normalnego korzystania z "uroków życia". Z tego względu - moje blizny są obecnie czymś, czego nienawidzę.
Anonymous - 2016-01-16, 15:39

Evi napisał/a:
Łapię się na tym, że się im przyglądam, masuję.


Gravity napisał/a:
Ja nie lubię płytkich cięć... Czuję wtedy, że jestem słaba, a cała moja autoagresja jest żałosna...


:roll: a myślałem, że tylko ja tak mam i czułem się przez to właśnie jak psychol.

Od zawsze lubiłem moje blizny. Czuję się do nich bardzo przywiązany. Już pisałem nieraz, że strasznie panikuję, jak mi bledną. Lubię jak są wyraźne. Wtedy nie czuję się samotny...
Nie pokazuję specjalnie swoich blizn. Ale nie chowam ich specjalnie. Nie wstydzę się ich (poza chwilami zawahania, miewam okresy kiedy się tego wstydzę, ale to zdecydowanie rzadziej) a wręcz jestem z tego faktu dumny. Gdy ludzie się na mnie patrzą, z żalem, obrzydzeniem, ciekawością, czuję się od nich wszystkich lepszy.
Czasem mi z tego powodu robi się głupio. No bo jak to tak? Jak można być dumnym z tego, co cię niszczy?

Hedum - 2016-01-16, 15:43

nevermore, ja zauważyłam u siebie smutek, kiedy rany zaczynają się goić. Jak strupki odpadają i cała rana już nie wydaje się taka głęboka i poważna. Staje się zwykłym zadrapaniem.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group