To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Problemy - Nienawisc do samego siebie

InvisibleSapce - 2018-10-19, 23:17

Jestem bardzo bardzo bardzo z*** :( Nie potrafię rozmawiać z ludźmi. Zawsze w prawie wszystkich sytuacjach wychodzę na debila. Oh wait przecież nim jestem. Jedyna forma kary jaka znalazłem to samookaleczanie.

Tu nie przeklinamy. Zło.

Śugestia - 2018-10-20, 15:03

MagdaPsy26 napisał/a:
Najtrudniejszą drogą jest przejście od nienawiści do akceptacji.

Tutaj się nie zgodzę. Ale za przykład biorę tylko swój przypadek. Waham się pomiędzy nienawiścią do siebie a całkowitą akceptacją. Gdyby tydzień temu zapytać mnie Co o sobie myślisz? nie byłabym tak surowa dla siebie jak chociażby dziś. Raz mogę bez wahania spojrzeć w lustro i uśmiechnąć się do odbicia, za innym, patrząc sobie w oczy, powiedzieć, że siebie nienawidzę. Modlić się o śmierć dla takiego nieudacznika a prosić o następny dobry dzień.
Gdy już moja akceptacja zniknie, spowodowana jakimś wydarzeniem, ciężko mi do niej szybko wrócić.

Anonymous - 2018-12-07, 22:50

Czuję do siebie takie obrzydzenie, że gdybym tylko mogła wyszłabym z ciała i zaczęła nienawidzić siebie, jako kompletnie inną osobę. I miałabym się wtedy lepiej, wiedząc, że nienawidzę kogokolwiek poza sobą. Bo nie umiem tak.
Kiedyś myślałam nawet, że kiedy nienawidząc obu moich rąk, za każdym razem kiedy pomyślę :"nienawidzę moich rąk", będę patrzyła tylko na lewą rękę, to ta lewa będzie nienawidzona podwójnie, a prawa wcale. I będę miała coś, czego nie nienawidzę. Tyle, że nie chodziło o ręce. Ale tak nie jest. Ta nienawiść jest we mnie i rozlewa się w środku równomiernie. I miesza się jedna z drugą, z trzecią, dwudziesta z pięćdziesiątą siódmą. Nienawidzę siebie, wszystkiego co robię i czego nie robię. Że znowu na to pozwoliłam. Nienawidzę. Nienawidzę. Nienawidzę. Gdyby można było przedawkować nienawiść, to myślę, że leżałabym trupem po kilku minutach.

Anonymous - 2019-02-12, 11:11

Coraz częściej czuję do siebie niechęć. Czuję po prostu, że to ja jestem źródłem wszystkich swoich problemów. Nie lubię tego jak się zachowuję i jak zachowuje się mój organizm. Sam sobie nie daję rady, czuję że odpycham od siebie innych. Nie umiem z sobą walczyć. Dlaczego taki jestem? Chcę pomagać innym, a nie umiem nawet pomóc sobie. Jestem żałosny.
Mx19 - 2019-04-20, 22:43

Gdyby brzydcy ludzie byli zabijani eugenicznie od razu po narodzinach/w okresie wczesnodziecięcym, oszczędziłoby mi to 18 lat wegetacji, bólu i wykluczenia społecznego, na szczęście dzięki nienawiści do samego siebie jestem coraz bliżej zakończenia tego koszmaru, i każdemu z tym problemem radzę zrobić to samo - można się oszukiwać, bawić w jakieś akceptacje itd. ale biologia to biologia, jej nie interesują nasze uczucia - normalni ludzie także się nimi nie przejmują, i każdy z nas się o tym przekonał, kiedy wyszedł z domu lub gdy przejrzał portale społecznościowe swoich normalnych znajomych (lub dopiero później zda sobie sprawę) - jestem odpadem genetycznym, jak wielu ludzi na świecie, więc mam przed sobą dwie ścieżki: pierwsza to życie pozbawione przyjemności, esencji, prowadzone w monotonii bezsensownej nauki/pracy, która i tak nie doprowadzi do żadnego sukcesu, spotkania z otwartą nienawiścią innych ludzi, i tak do śmierci - oczywiście - śmierci w samotności. Druga ścieżka to koniec - odejście w młodym wieku, ale zakończenie długich lat cierpienia, samotności, bycia niszczonym, i środek zapobiegawczy przeciwko nic nie wartemu życiu, które przynosi tylko ból.

Brzydota powinna być traktowana jako niepełnosprawność - tak jak człowiek na wózku będzie cierpiał nie tylko dlatego, że jest już na zawsze zdany na cudzą łaskę, ale także z powodu, iż widzi jak inni ludzie korzystają ze swojej pełni zdrowia, tak brzydki człowiek oprócz wszystkich swoich wad będzie jeszcze zmuszony do tego by patrzeć, jak normalni ludzie korzystają z życia, spełniają się, jeżdżą na wakacje są odbierani pozytywnie przez społeczeństwo, korzystają z wielu ulg społecznych, a w końcu zakładają rodziny i przekazują swoje geny dalej. Najgorsze jest właśnie obserwowanie tego z mojej perspektywy i uczucie bezsilności wobec mojej skazy. Już właściwie na niczym mi nie zależy, mam nadzieję, że kiedyś zdobędę się na odwagę żeby to zakończyć, jeżeli nie - będę wegetować dalej.

chiroptera - 2019-04-21, 11:39

Mx19 napisał/a:
Gdyby brzydcy ludzie byli zabijani eugenicznie od razu po narodzinach/w okresie wczesnodziecięcym, oszczędziłoby mi to 18 lat wegetacji, bólu i wykluczenia społecznego, na szczęście dzięki nienawiści do samego siebie jestem coraz bliżej zakończenia tego koszmaru, i każdemu z tym problemem radzę zrobić to samo

Słuchałam właśnie wczoraj ciekawego, uczciwego wykładu prof. Vetulaniego o eugenice (klik)i mam trochę przemyśleń na ten temat. Ten dzisiaj temat tabu był kiedyś bardzo powszechnym sposobem myślenia – i argumentem mogłoby być właśnie oszczędzenie cierpienia. Tylko tu pojawia się problem, bo nie każdy mogący się utożsamić z określeniem „brzydki” będzie od razu nieszczęśliwy. Może mieć dużo pełniejsze życie czy też wnieść coś cenniejszego do społeczeństwa niż osoba bez takich defektów. Więc primo – uogólnienia tu nie działają; secundo – nie myśl za innych. Domyślam się, że Twoja rada, by Twoim śladem „zakończyć koszmar” bierze się raczej z goryczy cierpienia i mizantropii.
Tak sobie myślę, że jakby dzielić ludzi na genetycznie (ewolucyjnie) pożądanych i niepożądanych, to żaden człowiek nie załapałby się do tej pierwszej grupy. Albo załapała tak nieliczna garstka, że gatunkowi groziłoby wymarcie. Wszyscy jesteśmy nosicielami licznych chorób genetycznych, wszyscy mamy cechy, które przy niewielkich zmianach środowiska okażą się niepożądanymi wadami. Ba, większość z nas się zestarzeje i stanie w różnym stopniu niepełnosprawna. Ale tam, gdzie kończy się taka „ekonomiczna” ocena wad człowieka, tam zaczyna ludzkość. Bycie tu i teraz, bycie człowiekiem, empatia, altruizm.

Mx19 - 2019-04-21, 16:43

chiroptera napisał/a:
nie każdy mogący się utożsamić z określeniem „brzydki” będzie od razu nieszczęśliwy. Może mieć dużo pełniejsze życie czy też wnieść coś cenniejszego do społeczeństwa niż osoba bez takich defektów. Więc primo – uogólnienia tu nie działają;

Oczywiście, że uogólnienia działają w tym przypadku - w jaki sposób brzydka osoba może wieść pełniejsze życie, niż piękny człowiek, kiedy wygląd tak naprawdę stanowi o wszystkim? Brzydcy byli, są i będą wykluczani ze społeczeństwa, są pozbawieni cechy, która pozwalałaby postrzegać ich pozytywnie, więc w jaki sposób ich życie może wyglądać lepiej od życia normalnych osób? Chyba każdy z nich musiałby być prawdziwym samotnikiem z powołania, któremu naprawdę odpowiadają lata spędzone na samotnym przebywaniu w czterech ścianach, bez szans na uznanie, akceptację i szacunek.

chiroptera napisał/a:
Tak sobie myślę, że jakby dzielić ludzi na genetycznie (ewolucyjnie) pożądanych i niepożądanych, to żaden człowiek nie załapałby się do tej pierwszej grupy.

Ten podział istniał od zawsze i istnieje do tej pory, ma się dobrze i jest to całkowicie naturalne, tyle że właśnie ci niepożądani przechodzą bardzo długą i ciężką drogę, zanim odejdą lub odważą się odebrać sobie życie. I żałuję, że wcześniej nikt mi w tym nie dopomógł.

chiroptera - 2019-04-21, 20:53

Mx19 napisał/a:
Brzydcy byli, są i będą wykluczani ze społeczeństwa, są pozbawieni cechy, która pozwalałaby postrzegać ich pozytywnie

Tak reagują dzieci w przedszkolu i podstawówce. A my jesteśmy dorośli. Normalny wygląd pomaga w wielu sferach i jest z nim łatwiej, zgadzam się. Ale to tylko jeden z wielu aspektów człowieka.

Lizzie Velasquez. Zasłynęła jako najbrzydsza kobieta świata. Warto przesłuchać. Są napisy po polsku w opcjach.


Mx19 napisał/a:
Ten podział istniał od zawsze i istnieje do tej pory, ma się dobrze

Mam na myśli, że nie jesteśmy już Spartanami, zostawiającymi zdeformowane dzieci w górach ani nazistami kastrującymi przestępców. Wręcz przeciwnie, składamy się na renty dla niepełnosprawnych i staramy się nawzajem sobie ułatwić życie. Jeśli masz wokół ludzi, którzy gorzej traktują Cię z powodu wyglądu, to jesteś otoczony przez świnie.

void - 2019-04-21, 21:35

Cytat:
Oczywiście, że uogólnienia działają w tym przypadku - w jaki sposób brzydka osoba może wieść pełniejsze życie, niż piękny człowiek, kiedy wygląd tak naprawdę stanowi o wszystkim?
Zdziwię Cię, ale ludzie mają w życiu różne wartości.
Mx19 napisał/a:
Ten podział istniał od zawsze i istnieje do tej pory, ma się dobrze i jest to całkowicie naturalne, tyle że właśnie ci niepożądani przechodzą bardzo długą i ciężką drogę, zanim odejdą lub odważą się odebrać sobie życie. I żałuję, że wcześniej nikt mi w tym nie dopomógł.
W jaki sposób osoba ładna jest przydatna, a zatem pożądana w społeczeństwie? Ze wszystkich kryteriów bycia pożądanym w społeczeństwie akurat bycie ładnym jest najgłupsze. Ładne fotki na insta nie produkują wartości dodanej.
Anonymous - 2019-04-22, 18:32

Ja się niestety zgodzę z tymi, którzy sądzą iż to piękniejsze, ładniejsze osoby będą wiodły o wiele lepsze życia niż osoby brzydkie. Chcąc nie chcąc każdy z nas ocenia ludzi podświadomie pod względem wyglądu. Załóżmy, że jak byśmy mieli dwóch neurochirurgów, każdy tak samo dobry, lecz jeden z nich byłby ubrany jak bezdomny, a drugi jak normalny lekarz, to oczywiście wybralibyśmy tego ubranego jak normalny lekarz.
Ale to nie oznacza, że mamy od razu przekreślać ludzi, którzy wyglądają trochę inaczej od innych. Bycie ładnym i brzydkim to pojęcia względne, każdy będzie uważał kogoś innego za ładną oraz za brzydką osobę, a obie mają szansę dojść do takich samych życiowych osiągnięć, szczególnie w sferze naukowej.

void - 2019-04-22, 18:52

LuxioS napisał/a:
lecz jeden z nich byłby ubrany jak bezdomny, a drugi jak normalny lekarz, to oczywiście wybralibyśmy tego ubranego jak normalny lekarz.
Myślę, że ubiór to akurat rzecz, na którą mamy wpływ, a nie immanentna cecha. Rozróżnijmy to czy ktoś o siebie dba, co jest w samo w sobie jakimś wyznacznikiem kondycji społecznej danej jednostki. Tak, wygląd ma ogromne znaczenie, to jest oczywiste - przynajmniej ma dla mnie. Ale o ile w odniesieniu do tego czy ktoś jest zadbany, to można mieć jakieś obiektywne przesłanki, to kwestii samej urody, to gusta są różne.
Mi się raczej wydaje, że problem jest wtedy kiedy ktoś traktuje urodę jako wyznacznik, jest to dla niego wartość po jakiej ocenia ludzi, a sam nie spełnia swoich kryteriów. Można być lubianym, można być nawet postrzeganym jako atrakcyjny w jakiś sposób, ale co z tego kiedy nie jesteśmy lubiani za to, za co chcielibyśmy być lubiani. Dajmy na to (to jest tylko przykład) zwracam u ludzi uwagę na sylwetkę, ale nikt nigdy nie komplementuje mojej sylwetki. Ogólnie jestem lubiany, ale nie koniecznie za to, co sam uznaję za wartościowe, ludzie lubią mnie za charakter, lubią za to, że jestem pomocny, można ze mną pogadać... Ale naturalnie, jeśli nie jest to moją wartością, to też nie ma to na mnie takiego wpływu. Czuję się nieatrakcyjny, bo nie spełniam swojego kryterium piękna.

Nie wiem, trochę mogłem to zagmatwanie napisać. Chodzi mi o to, że poczucie bycia nieatrakcyjnym rodzi się z tego jakie są moje przekonania, a nie z tego jakie są przekonania innych.

Zenua - 2019-04-26, 02:00

Ludzie dzielą się na lepszych i gorszych to fakt. Są wartoścowi i bezwartościowi należy to przyjąć i zrozumieć.
void - 2019-04-26, 05:35

Cytat:
Ludzie dzielą się na lepszych i gorszych to fakt. Są wartoścowi i bezwartościowi należy to przyjąć i zrozumieć.
Według kogo następuje ten podział? Według jakich wartości?
Zenua - 2019-04-28, 10:00

Michał, człowiek w wyniku autorefleksji może zdać sobie sprawę, że jest do niczego. To w większości przypadków prawda.
void - 2019-04-28, 11:33

Brzmi to raczej jak duże uogólnianie tylko po to by się utwierdzić w swoim własnym przekonaniu. Taka typowa bzdura, którą podpowiada depresyjny mózg, żaden obiektywny fakt.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group