To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Samobójstwo - Ile lat szczęścia vs cierpienia?

Anonymous - 2015-07-12, 01:04

Ja bym chciał żyć jak najdłużej. Bez względu na to, czy w szczęściu, czy w cierpieniu. Do każdych warunków da się przyzwyczaić. Nie przeszkadzała by mi wiedza kiedy umrę, bo i tak nie miał bym wpływu na to. Jeśli już koniecznie miałbym postawić granicę, to wyglądało by to następująco; żyć na maksa, tzn. jako milioner, alko, narkotyki, samochody, wszelkiego rodzaju zachcianki, przez 20 lat albo żyć 200 lat w cierpieniu, tylko tu jest problem z stopniem tego cierpienia. Cierpienie jako tortury, czy życie we własnym chorym świecie jaki stwarza mój popieprzony rozum nawet jak nie ma problemu?
Co do opowieści o królu. To kwestia charakteru. Są osoby w wyrokiem, bo są śmiertelnie chorzy a mimo to potrafią się cieszyć resztką życia. Mój stary miał wyrok, rok życia. Przeżył na nieszczęście pięć i to wpierdalając co popadnie i nadal w jego ulubionym stylu wkurwiając wszystkich dookoła, mimo braku żołądka i przerzutów raka na inne narządy. Gdzie tu sprawiedliwość.

Anonymous - 2015-07-14, 10:27

Łatwo powiedzieć 30,40,60 lat itd. A co gdyby w ostatnim miesiącu swojego szczęścia prawdziwie się zakochać? Wtedy również cierpiało by się ze świadomościom, że za 7 dni straci się bliską sobie osobę.
Osobiście uważam żyć powinno się tyle i na tyle ile pozwala nam wyznaczony los.
Bogaty i wiecznie pod dostatkiem człowiek nigdy nie oznacza szczęśliwy!!!

Vitter - 2015-07-14, 12:15

Nie poszedłbym na taki układ- prawdziwe szczęście trzeba zbudować samemu. Zresztą tutaj też trzeba znaleźć definicję szczęścia, czyli co? Mieć przez te 40 lat dużo pieniędzy, przyjaciół? Jeśli zostaliby oni podarowani od tak, za ten pakt, to czy byliby prawdziwymi przyjaciółmi, czy pieniądze faktycznie należałyby do nas?

Wolę chyba żyć w tak zwanym nieszczęściu, niż spodziewać się jałmużny.

Ejber - 2015-07-14, 12:33

Z dwa, trzy miechy aby pozałatwiać wszystkie sprawy. Do tego zero problemów, zero zmartwień no i oczywiście odpowiednie zaplecze finansowe, a później mógłbym zejść z tego świata. Chyba na taki układ, bym się zgodził.
Anonymous - 2015-07-14, 18:19

Odnosząc się do pytania i zakładając "pełnię szczęścia" uznałam, że zawiera się w niej to, że podejmuję decyzję a następnie jej świadomość jest usuwana z mojej pamięci - tj. żyję sobie szczęśliwie x czasu nie wiedząc, że umrę, kiedy minie.

Natomiast wiedząc... nadal podtrzymuję. Jeden dzień, dla spróbowania z czystej ciekawości by mi wystarczył.

Niedotykalna - 2015-07-15, 00:16

Nie chciałabym wiedzieć kiedy umrę. Świadomość śmierci nie pozwoliłaby mi na prawdziwe szczęście. Co innego zadać kres cierpieniom własną ręką a co innego czekać na ten dzień i być wobec niego bezsilnym.
Einzbern - 2015-07-21, 19:14

Dzień, żeby zobaczyć jak to jest.
Comein - 2015-08-01, 22:29

Podobnie jak Kamishiro, starczyłby jeden dzień.
Nie ma niczego czego mogłabym pragnąć na tyle, żeby walczyć o lata, choćby w względnym szczęściu.
Kupione szczęście? Jeśli mogłabym zapomnieć te wszystkie lata cierpienia to może bym się skusiła, ale aktualnie ta oferta nie ma dla mnie żadnej wartości.

Biel - 2015-08-21, 23:02

Dajcie mi jedna godzinę szczęścia. Wystarczy. Potem mogę umrzeć
Anonymous - 2016-03-19, 17:28
Temat postu: Re: Ile lat szczęścia vs cierpienia?
Nusquam napisał/a:
Ale gdyby ktoś zaoferował rok szczęścia ale po roku śmierć to mało kto by przyjął.

Ja bym ją przyjął. Idealne zakończenie kiepskiego życia.

Anonymous - 2016-03-19, 17:55

Samotnik stajemy się coraz starsi i coraz mniej dostrzegamy z tych młodych radosnych lat dlatego też beż wahania wziął bym ten rok szczęście
Anonymous - 2016-03-19, 19:00

Buber, moje radosne lata skończyły się wraz z pójściem do szkoły podstawowej, gdy po raz pierwszy poczułem wyobcowanie, brak dogadywania się z klasą, trzymanie mnie na dystans przez rówieśników, pokazanie na pewien sposób, że w ogóle do nich nie pasuje, jestem kosmitą, taki jeden rok szczęścia, bez codziennych trosk dobrze by mi zrobił.
Anonymous - 2016-03-19, 19:10

No wprawdzie ja zawsze byłem nieśmiały i nie trzymałem się tłumów w szkole podstawowej było jeszcze ok dopiero po 4 klasie gdy przeszedłem do szkoły sportowej zaczęły się te złe lata czyli mamy podobnie ale gimnazjum mnie wykończyło.
Też bym dużo dał aby w końcu kogoś poznać aby czuć się dla kogoś ważny aby napisał sam z siebie jak się czuje jak mi dzień minął. Taki rok był by po prostu wyzwoleniem z tej samotności z tej ogromnej pustki jaka nas dręczy.

Anonymous - 2016-03-20, 07:27

Buber, ja też byłem nieśmiały, ale potrafiłem zagadać w przedszkolu/w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Traumatyczne szkolne doświadczenia spowodowały zamknięcie się w sobie. Za każdym razem próbowałem to zmieniać, otwierać się na ludzi, podczas nowych etapów edukacyjnych, ale niepowodzenie zawsze dawało górę. Gimnazjum też mnie wykończyło, sam nie wiem jak wytrzymałem tortury.
Żurawek - 2016-03-21, 22:56

Nie, nie zamieniłabym mojego życia na rok samego szczęścia. Te trudności, smutki, przeciwności uczą mnie na tyle doceniać dobre strony życia, że gdyby ich zabrakło mogłabym przestać widzieć te pozytywy w tak kontrastowym świetle, jak widzę je teraz. Chyba po prostu mi mimo wszystko dobrze. Co ma być niech będzie.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group