To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Samotność - Ucieczka przed bliższym poznaniem

Ozmaja - 2015-08-27, 23:56

Boję się poznawać nowych ludzi, dlatego nie buduję dobrych relacji z innymi osobami. Strasznie się boję, że ktoś mnie zrani.
PanLew - 2015-08-28, 03:58

Ostatnimi czasy zauważyłem, że jestem bardzo nieufny wobec ludzi którym niedawno byłbym skłonny powiedzieć większość. Po jakimś czasie znajomości mam wrażenie, że danej osobie już na mnie nie zależy i po prostu ma mnie głęboko gdzieś. Najdrobniejszy błąd takiej osoby odczuwam jak nie wiadomo jak karygodny czyn. Takie postrzeganie powoduje u mnie brak zaufania lub wrażenie, że dana osoba mnie obgaduje lub coś knuje przeciwko mnie. Jest to dla mnie uciążliwe :/ .
flower - 2015-08-28, 13:14

AnotherCrazyGuy, mam dokładnie tak samo. Generalnie po tym jak ostatni raz się sparzyłam, unikam ludzi i obiecałam sobie, że już nigdy nikomu nie zaufam. Boję się, że ktoś mnie zrani, za wszelką cenę chcę tego uniknąć.
Sadnessa - 2015-08-28, 16:34

AnotherCrazyGuy, mam tak samo.
Nie wydaje mi się, aby ludzie mnie lubili. Potrafię być miła, pomocna. I ludzie to wykorzystują. Jestem im potrzebna tylko gdy czegoś chcą. Bo niby jak mnie lubić? Nie ufam ludziom, nie pozwalam im na przekonanie się, jaka rzeczywiście jestem. Może to i lepiej. Jest we mnie tyle smutku, że lepiej trzymać się z daleka. Unikam innych, bo przy nich czuję, że mam na twarzy napis: do usunięcia...

Balance - 2015-08-28, 18:39

Dlatego jest tak gdyż społeczeństwo poszło w złą stronę. Gdzie ignorancja i bycie idiotą jest fajne. Prawdziwych ludzi jest mało a jeśli już są to muszą obcować z całym tym oszustwem i bezinteresownością, to "ich? nas?" degeneruje. Jeśli ktoś zobaczy że widzisz przez jego maskę i nie może Cię oszukać to ucieka bo się boi.
Zakręcona - 2015-08-31, 21:03

Sadnessa napisał/a:

Nie wydaje mi się, aby ludzie mnie lubili. Potrafię być miła, pomocna. I ludzie to wykorzystują. Jestem im potrzebna tylko gdy czegoś chcą. Bo niby jak mnie lubić? Nie ufam ludziom, nie pozwalam im na przekonanie się, jaka rzeczywiście jestem. Może to i lepiej. Jest we mnie tyle smutku, że lepiej trzymać się z daleka. Unikam innych, bo przy nich czuję, że mam na twarzy napis: do usunięcia...


Też zastanawiam się dlaczego ktoś miałby mnie lubić, dlaczego moi znajomi mnie lubią ...? Nie mam praktycznie nic do zaoferowania, a może nie chce sobie uświadomić, że tylko się ze mną przyjaźnią bo mogą coś zyskać (znaczy mnie wykorzystać)...
Dla mnie nie ma ratunku, w tym sensie, że nie widzę nikogo kto chciałby mnie poznać, zaprzyjaźnić... co dziwniejsze mimo tego, że usłyszałam od koleżanki, że nie wyobraża sobie takiego życia, którego w nim mnie by nie było, że jestem dla niej rodziną. A ja nawet w to nie potrafię uwierzyć...
Nie umiem się odtworzyć, tak naprawdę zaufać, nie potrafię nawiązywać nowych relacji, nawet wtedy gdy mam ku temu okazję, jestem tylko obserwatorem. Nie umiem się odtworzyć przed kimś, być sobą... Mam za dużo wad, za dużo we mnie agresji, smutku, tych złych uczuć... Ciężko jest komuś przebić się przez moje mury obronne...

szary - 2015-10-08, 09:49

Ten temat powinien brzmieć w skrócie: niedopasowanie uczuć do rzeczywistości... Oczywiście wszystko wraca do Was...
Niedotykalna - 2015-10-09, 23:46

Też mam problem tego typu. Tylko u mnie to jest tak, że jak już relacja jest bardziej bliska niż dalsza i idzie w konkretnym kierunku - uciekam. Boję się. Wydaje mi się nieprawdopodobne, że ktokolwiek chciałby wejść w relację ze mną. I w ten sposób niszczę relację. Od lat ten sam schemat.

Chociaż teraz jest lepiej. Kilka bliskich relacji udało mi się utrzymać.

Blutet - 2015-10-10, 13:00

U mnie właściwie każda bliższa relacja działa na pewnych ograniczeniach. Wiem, że przed nikim nigdy nie otworzę się całkiem. W zależności od osoby decyduje ile mogę powiedzieć, zdradzić tego co w mojej głowie, tego jak wygląda moja rodzina i funkcjonowanie w niej. Coraz mniej wpuszczam w ten swój świat osoby bliskie. Mam też dość słuchania, że w końcu będzie lepiej, że nie mogę staczać się w złych myślach. Ale to nie oni to przeżyli, nie w nich jest tyle myśli i emocji. Poza tym za wiele razy słyszałam już 'będzie dobrze'-rzygam tymi słowami.
Nie chcę też by wiedzieli jak nisko spadam w tym wszystkim. :roll:

Anonymous - 2015-10-10, 13:04

Boję się bliższych relacji. Nie chcę dostawać nic od innych i nie chcę dawać. Niesie to ze sobą obowiązek. Bardzo rzadko dopuszczam do siebie bliżej. Jeśli widzę, że znajomość staje się głębsza, komuś zaczyna zależeć, odcinam się bo nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Boję się tego, że będzie mi znów na kimś zależeć.
akleks - 2015-10-10, 13:17

Nie raz miałem taką sytuację z nowo poznanymi osobami, że po prostu spanikowałem.
Spanikowałem nowej znajomości, tego, że moge kogoś poznać. I zawsze wtedy kiedy spanikowałem, ponownie bałem się, że zostanę wykorzystany.
W głębsze relacje związałem się tylko z trzema osobami, ale jednak dużo jeszcze nie wiedzą o moim własnym świecie, do którego ich nie dopuszczam.
Nigdy nikogo tam nie dopuszcze. Nie potrafię.

Shadow - 2015-11-09, 00:03

Vitter napisał/a:
Ale wystarczy jeden "niewłaściwy" (użyłem cudzysłowu, ponieważ może to być niewłaściwe zachowanie tylko z naszej dziwnej perspektywy, a społecznie całkowicie akceptowalne) impuls od tamtej drugiej strony, a coś nagle z dnia na dzień pęka, stajecie się pełni wątpliwości.

Skąd ja to znam... :(
Ja zawsze staram się by każdy kto mnie spotka, zamieni parę słów czy nawet zobaczy - mnie polubił. Nieważne czy ja tą osobę lubię czy też nie, nie ma to żadnego znaczenia. Nie chcę żeby ktokolwiek pomyślał o mnie źle bo od razu czuję się bezwartościowa.
Za każdym razem nie potrafię uwierzyć, że ktoś może mnie lubić, czuć się dobrze w moim towarzystwie od razu te głupie myśli... Nie potrafię pomyśleć o sobie jak o wartościowej osobie dlatego uciekam od ludzi, od głębszych relacji z nimi.
Tworzę kraty w własnej głowie i to jest najgorsze... Bariera, którą tak trudno pokonać.

Mustela Nivalis - 2016-01-26, 15:46

Vitter napisał/a:
Czy ktoś z Was ma blokadę emocjonalną przed bliższym poznaniem drugiego człowieka?


:ja ja:

Właściwie to mogłabym się tego po sobie spodziewać, bo to takie oczywiste, przewidywalne ietpe itede, ale skalę problemu uświadomiła mi jakiś czas pewna osoba pisząc o tym wprost. Tak jak do tamtej pory mogłam sobie pozostawać w sferze domysłów generowanych przez zaniżoną samoocenę ("pewnie jestem nudna i niewiele warta, więc to dlatego więdnie"), tak wtedy już miałam czarno na białym: dochodzę do pewnego etapu i... zaczynam gryźć. Gryźć, uciekać, wić się, kulić w sobie i unikać, byle nie przekroczyć pewnego punktu i dalej jedynie ocierać się o innych, powierzchownie przystawać na chwilę w wymianie słów, spojrzeń i chwil, zamiast tworzyć jakieś głębsze porozumienie.

Nie potrzebuję żadnego potknięcia z drugiej strony, wystarczy refleksja, że dokądś to zmierza, że dynamika może poprowadzić ku zacieśnieniu więzi, odsłonięciu siebie, byciu "bardziej". Paraliżuje mnie to bycie "bardziej" i jak jestem w stanie je jakoś podtrzymywać, gdy druga strona udaje, że nadal będziemy się ocierać, tak... w większości przypadków ludzie nie godzą się na taką grę pozorów.

Pewnie wynika to z mojej niskiej samooceny, która dyktuje mi przeświadczenie, że w kontaktach społecznych mogę się tylko ośmieszyć, a im dalej w nie brnę, tym upokorzenie bardziej boli. Skoro nie mam nic do zaoferowania, to po co? Jasne, coś tam w tej dziedzinie robię, ale to jest jak odruch bezwarunkowy, a ludziom nie chce się bawić w rozdrabnianie: unika mnie = nie chce kontaktu, a nie unika mnie = ma obawę przed odrzuceniem. Czeka mnie dużo pracy, jeśli chcę zbudować dojrzałą, głębszą relację. Bardzo dużo pracy.

Kamiś - 2016-01-26, 16:27
Temat postu: Re: Ucieczka przed bliższym poznaniem.
Vitter napisał/a:

Czy ktoś z Was ma blokadę emocjonalną przed bliższym poznaniem drugiego człowieka?

Z jednej strony bardzo tego chcę, pisząc przez internet jest wszystko spoko, ale gdy dochodzi do spotkania to jestem... nie wiem, kimś innym? już nie jestem tak rozpisany rozgadany, bardziej słucham niż mówię, nie potrafię spokojnie rozmawiać, tylko jakoś tak się spieszę i mówię trochę szybko, jakbym się denerwował, a tak nie jest.

Po spotkaniu już trochę tracę chęci na kolejne, bo wiem że będzie to wyglądało tak samo, i że z tego powodu nie spodobam się tej drugiej osobie, choć bardzo chciałbym to zmienić, lecz wiem że potrzeba czasu.
Kiedyś byłem rozgadany i wesoły, ale stopniowo się zamykałem, potrzeba dużo czasu żebym wrócił do siebie (o ile w ogóle jest to w ogóle możliwe).

Anonymous - 2016-01-27, 07:33

Podczas spotkania na żywo jest wszystko OK u mnie, jestem po równo słuchaczem i mówcą. Najgorsze są te ciche, krępujące chwile, kiedy nie wiadomo co powiedzieć lub gdy kończy się jeden temat i trzeba wymyślić drugi. Po prostu rozmowa nie przebiega płynnie.
I też byłem kiedyś wesołkiem, ale to już prehistoria i pamiętam tamte dobre czasy jak przez mgłę, coraz mniej.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group