To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Praca - Wolontariat

Axxie - 2014-03-14, 21:02
Temat postu: Wolontariat
Jakie formy wolontariatu są waszym zdaniem najlepsze by się w nim spełniać i czerpać z tego radość, czuć, że robi się coś dla drugiego człowieka kompletnie bezinteresownie? Rozważałam wolontariat w hospicjum, jednak może się zdarzyć tak, że nie podołam...
Należycie do wolontariatów?

Adriaen - 2014-03-14, 21:05

axellya, ja mam wolontariat na świetlicy w mojej miejscowości. Mieszkam w okolicy, gdzie mało się dzieje i przynajmniej to robię. To moje jedyne wyjścia z domu :roll:

PS. Kuj-pom <3

Rauko - 2014-03-14, 21:29

Uważam wolontariat za bardzo ciekawą i pożyteczną formę spędzania czasu i bardzo żałuję, że nie mogę czynnie w niej uczestniczyć. Nieśmiałość i brak umiejętności przebywania z ludźmi na razie całkowicie mnie wykluczają. Zawsze starałam się jednak uczestniczyć pośrednio w różnego rodzaju akcjach: projektowałam ulotki, pomagałam w organizacji koncertów, uroczystości, parę razy byłam w lecznicy weterynaryjnej. Chciałabym jakoś bardziej się w to wdrożyć, niestety, obecnie ogranicza mnie również czas. Niemniej jednak warto się w to angażować, chociażby dla podniesienia własnej samooceny.
Axxie - 2014-03-14, 21:48

diversity, mam podobnie jak Ty - również między innymi dzięki wolontariatowi myślę, że mogłabym otworzyć się na świat i to byłaby zdecydowana korzyść obok satysfakcji, którą mogłabym wynieść z takiej działalności.
Anonymous - 2014-03-15, 13:20

Byłam wolontariuszką hospicjum dziecięcego. Jednak nie było to hospicjum stacjonarne. Robiliśmy wszystko, żeby dzieci mogły przebywać w domu, z bliskimi, a nie w szpitalach. Wolontariat polegał więc przede wszystkim na zbiórce pieniędzy aby zapewnić dzieciakom potrzebny w tym celu sprzęt, który kosztował wiele tysięcy złotych. Zapewnialiśmy również stały dopływ rzeczy typu: strzykawki, pieluchy itp. czyli czegoś, co wiecznie się zużywa.

Spotkania polegały na szkoleniu nas. Uczyliśmy się o chorobach, z którymi walczą nasze dzieciaki oraz o radzeniu sobie z żałobą. Organizowaliśmy imprezy, np. dzień dziecka, na których jedynie mieliśmy kontakt z pacjentami.
Wybrani przez naszych koordynatorów zostawali przydzielani do jednego z podopiecznych. Myślę, że było to strasznie trudne doświadczenie ponieważ wolontariusz jeździł wtedy do danego dzieciaczka, do domu... Pomagał rodzicom, rozmawiał z pacjentem, bawił się, czytał mu książkę... I przywiązywał się do niego.
A potem przychodził czas, gdy pacjent odchodził, umierał. I trzeba było się z tym pogodzić.
Z tego co mówił koordynator, żaden z wolontariuszy nie podjął się ponownego poznania i zajęcia się pacjentem, a wrócił do wolontariatu akcyjnego, czyli zbiórki pieniędzy.

Moja przyjaciółka zaś, jeździła swego czasu do szpitala na oddział onkologiczny, jako wolontariuszka. Wdzięczności od pacjentów zyskała niewiele, ale nie był jej to potrzebne. Cieszyła się, że może pomóc. Pierwsza śmierć, pacjenta którego znała, lekko w nią uderzyła, ale świetnie dała sobie z tym radę. Potem przyzwyczaiła się do myśli, że ludzie stamtąd będą umierać i jakoś szło. Dopóki nie poznała chłopaka w naszym wieku (wtedy 19 lat), który wiecznie czekał na transfuzje, która by mu pomogła. Przeżywał chemię za chemią. Przy tym był bardzo dzielny, wesoły i wierzący w to, że mu się uda.
Gdy zmarł, moja przyjaciółka zrezygnowała na dobre.


Decyzję o byciu tego typu wolontariuszką możesz podjąć tylko Ty. Przy czym koniecznie weź pod uwagę swoje siły, psychikę i samozaparcie. To nie jest łatwe zadanie. Taka praca uczy przede wszystkim pokory, odpowiedzialności... Uświadamia nam wartość, jaką jest życie i szczęście, które zazwyczaj mamy, a którego nie doceniamy.
Spróbować możesz, jednak jeżeli nie dasz rady zawsze możesz przenieść się do wolontariatu akcyjnego. Absolutnie nikt nie będzie miał wtedy do Ciebie pretensji. ;) Jest on równie ważny, ponieważ to od jego sukcesów zależy także dobro i wygoda podopiecznego. Gdybyś miała więcej pytań jestem do Twojej dyspozycji. ;)

Adriaen - 2014-03-15, 13:24

Naamah, ja chciałbym być wolontariuszem na "większą skalę", ale a) nie dałbym rady fizycznie; b) nie dałbym rady czasowo; c) miałbym problem z dojazdami (mam problem z dostaniem się do szkoły :roll: ).

Ja mam wielki szacunek do ludzi, którzy to robią. Niewielu się na to zgadza.

Axxie - 2014-03-15, 14:03

Dziękuję Naamah, Twoje wskazówki są bardzo cenne. Obawiam się, że właśnie psychicznie nie dałabym rady, poza tym nigdy nie miałam bezpośrednio do czynienia z osobą umierającą i szybko przywiązuję się do ludzi potrzebujących. Na pewno muszę to gruntownie przemyśleć, nie chciałabym też wiązać się z czymś co rzucę po kilku dniach dlatego, że nie podołałam wyznaczonemu sobie zadaniu. Zawsze też mogę szukać wolontariatu w innym miejscu, chociaż chyba ten "typ" pomocy sprawiłby, że najbardziej mogłabym się jakoś spełniać.
Plus jest taki, że mam do hospicjum dosłownie pół kilometra, więc to też działa na korzyść.

Anonymous - 2014-03-15, 15:26

Adriaen napisał/a:
Naamah, ja chciałbym być wolontariuszem na "większą skalę", ale a) nie dałbym rady fizycznie; b) nie dałbym rady czasowo; c) miałbym problem z dojazdami (mam problem z dostaniem się do szkoły ).

Spokojnie. ;) Wiele życia przed Tobą. :) Kiedyś być może będziesz mieszkał gdzie indziej, będziesz miał stałą prace, to i czas dasz radę sobie zorganizować jeżeli będziesz bardzo chciał. Nic na siłę. Powodzenia. ;)

Adriaen napisał/a:
Ja mam wielki szacunek do ludzi, którzy to robią. Niewielu się na to zgadza.

Ja również takowy szacunek mam, bo to duże poświęcenie. Moje szkolenia kolidowały niestety ze szkołą, później doszły problemy w domu i wyjazd za granicę. Gdyby nie to pewnie miałabym swojego podopiecznego, bo takową propozycję dostałam.

axellya, przemyśl to sobie naprawdę dobrze. A jakie to hospicjum? Dziecięce, dla dorosłych? Stacjonarne (tj. na oddziale jakimś)?

Axxie - 2014-03-15, 16:23

Naamah, z tego co czytałam i oglądałam różne fotorelacje jest to samodzielnie działające hospicjum dla osób dorosłych. W każdym razie nie funkcjonuje przy szpitalu, ale jest oddzielnym ośrodkiem. W sumie nie znam się na tych rzeczach i nie wiem czy o taką odpowiedź Ci chodziło. Skupiam się tylko na tym, że chcę pomóc i myślę, że nie miałoby to znaczenia o jaki przedział wiekowy chodzi. W sensie mojego przystosowania do warunków oczywiście.
A Ty jak zaczęłaś swój udział w wolontariacie? Początki zapewne nie były łatwe...

Anonymous - 2014-03-15, 18:13

axellya napisał/a:
A Ty jak zaczęłaś swój udział w wolontariacie? Początki zapewne nie były łatwe...

Nie było ciężko ponieważ podstawą był wolontariat akcyjny. Zbiórka pieniędzy. A szkolenia polegały na czystej teorii. Wyzwaniem okazała się jednak pierwsza impreza z dziećmi chorymi, czyli Wigilia. Nasza organizacja wynajęła miejsce, gdzie była uroczysta wieczerza dla rodziców i ich chorych dzieci. Wtedy miałam pierwszy kontakt. Bardziej czułam się jakbym przeszkadzała, nie pomaga. Dopiero z czasem nabrałam pewności siebie.

Anonymous - 2014-03-23, 19:27

Mam za sobą cztery lata wolontariatu w świetlicy środowiskowej dla dzieciaków z nieciekawych rodzin. Poza tym brałam udział we wszelkiego rodzaju akcjach i zbiórkach, jakie tylko były w okolicy, co roku pomagałam przy organizacji wigilii i śniadania wielkanocnego dla ubogich.
Plusy: robisz, co lubisz, spełniasz się i masz satysfakcję.
Minusy: oceny w szkole poleciały na ryja.

Pomoc w hospicjum została mi kategorycznie odradzona.

Bast - 2014-03-24, 12:29

W gimnazjum byłam wolontariuszką banku żywności. Przed świętami zawsze stałam w jakimś markecie z koszykiem na darowaną żywność. Jednego roku również byłam wolontariuszką Szlachetnej Paczki. W technikum byłam wolontariuszką zielonogórskiego schroniska dla psów.
lekkapatologia - 2014-03-24, 12:56

Bast napisał/a:
W technikum byłam wolontariuszką zielonogórskiego schroniska dla psów.
I na czym to polegało?
Anonymous - 2014-03-24, 15:21

Pomagałam przez jakiś czas opiekując się osieroconymi bądź zabranymi rodzicom dziećmi. Miło wspominam ten czas, jednak tylko z początku. Dzieciaki były urocze, pragnęły tylko uwagi. Z czasem zaczęłam obawiać się i ich oceny, zaczęłam czuć się niekomfortowo. Bardzo chciałabym ponownie być użyteczna, ale zawsze myślę, że nawet do tego się nie nadaję.
Miałam krótki epizod w hospicjum, było to organizowane przez moje liceum, jednak ponownie pojawił się ten sam problem. Nawet pomagając nie mogę przestać się obawiać.

Bast - 2014-03-24, 15:25

lekkapatologia napisał/a:
Bast napisał/a:
W technikum byłam wolontariuszką zielonogórskiego schroniska dla psów.
I na czym to polegało?


Całą grupą organizowaliśmy zbiórki karmy, legowisk, koców etc. dla psiaków. Z reguły akcje przeprowadzaliśmy w szkołach. Indywidualnie każdy z wolontariuszy w miarę możliwości wyprowadzał kilka psów dziennie na spacery poza teren schroniska. Długowłose psy wyczesywaliśmy, a ja jako uczeń tech. weterynaryjnego mogłam pomagać weterynarzowi w schronisku. Fajna sprawa. Polecam. :)



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group