To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Depresja - Anhedonia

PanFoster - 2013-12-22, 02:58
Temat postu: Anhedonia
Gdyby ktoś nie wiedział czym jest anhedonia wyjaśniam:

Słownik:
anhedonia «niezdolność do odczuwania przyjemności».

Święta Ciocia Wikipedia:
Anhedonia – brak lub utrata zdolności odczuwania przyjemności. Jest jednym z kluczowych objawów pomocnych przy diagnozowaniu depresji. Występuje również (jako objaw negatywny) w przypadku schizofrenii oraz niektórych innych zaburzeń psychicznych.


Ostatnimi czasy nic nie sprawia mi radości. Nic nie jest de facto dla mnie miłe, przyjemne. Wiele drobnych i dużych rzeczy, które kiedyś poprawiały mi humor, lub które lubiłem robić nagle stały się obojętne. Na szczęście nie towarzyszy mi to uczucie cały czas. Ale zauważyłem, że wypełnia większość mojego dnia.
Czy doświadczyliście kiedyś tego stanu? Jak do tego doszło? Jak długo trwał? Jak sobie z nim poradziliście?

thnks - 2013-12-22, 03:03

Doświadczam, kiedyś koncert dawał mi powera, kopa energii teraz idę na koncert, no jest fajnie, miło, ale nie skaczę z radości. Zrobiłam tatuaż, ok fajnie, ale jakoś nie ciesze się, raczej udaje sama przed sobą że jest taaaaka radocha. Jak do tego doszło... pojawiła się sama z siebie. Kiedy minie nie wiem, tak samo jak nie wiem jak sobie z nią radzić.
PanFoster - 2013-12-22, 03:12

thnks, próbowałaś jakoś to zwalczyć? Zmuszając się do robienia rzeczy, które sprawiały Ci radość kiedyś, lub poszukując nowych źródeł radości?
thnks - 2013-12-22, 03:27

Próbowałam powtarzać to co dawało mi radość, chociaż taką na kilka godzin ale nic z tego. Każdą chwilę staram się reanimować. Moment 'szczęścia' znika tak samo szybko i zaskoczenia jak się pojawił. Myślę że ciężko jest znaleźć nową czynność która uszczęśliwić potrafi jeżeli te stare zawodzą.
Anonymous - 2013-12-22, 03:47

PanFoster napisał/a:
Czy doświadczyliście kiedyś tego stanu?

Tak.
PanFoster napisał/a:
Jak do tego doszło?

Hmmm... załamanie nerwowe? Po prostu w pewnym momencie we wszystkich aspektach mojego życia było coś bardzo, bardzo nie tak, nawet tam, gdzie zazwyczaj sobie radziłam i no... zareagowałam na to "alergią na nadzieję", ostrym napadem autoagresji i właśnie długotrwałą anhedonią.
PanFoster napisał/a:
Jak długo trwał?

Dwa lata.
PanFoster napisał/a:
Jak sobie z nim poradziliście?

Wpadłam w epizod hipomanii i minęło. :roll:

PanFoster - 2013-12-22, 05:45

Emaleth, epizod hipomanii trwał tak samo długo jak anhedonii? A gdy się skończył nie poczułaś, że znów wpadłaś w anhedonię?
Anonymous - 2013-12-22, 08:47

PanFoster napisał/a:
Czy doświadczyliście kiedyś tego stanu?

Tak.
PanFoster napisał/a:
Jak do tego doszło?

Nic nie sprawia mi przyjemności, bo po ostatnich kilku miesiącach dochodzę do wniosku, że właściwie nie ma takiej rzeczy, bez której bym sobie nie mogła poradzić albo która byłaby dla mnie w życiu niezbędna.
Coraz mniej zaczyna mi więc zależeć na czymkolwiek, a co za tym idzie - nawet rzeczy, które kiedyś sprawiały mi radość, dziś są coraz bardziej obojętne.
Nie ma znaczenia czy są, czy ich nie ma. :roll:
PanFoster napisał/a:
Jak długo trwał?

Trwa nadal.
PanFoster napisał/a:
Jak sobie z nim poradziliście?

Właściwie to nie wiem, czy jest sens próbować ten stan jakoś zwalczyć - w pewien sposób jest dla mnie... wygodny, bo z jednej strony nie odczuwam radości i przyjemności, ale z drugiej - nic też nie jest w stanie sprawić, że będę rozpaczać, histeryzować, płakać, czy będę czuć się bezsilna w stosunku do czegokolwiek. Zdolność do odczuwania tych negatywnych emocji też powoli zaczyna zanikać. :roll:

Melody - 2013-12-23, 17:57

PanFoster napisał/a:
Czy doświadczyliście kiedyś tego stanu?


Tak.

PanFoster napisał/a:
Jak do tego doszło?


Nie wiem. Po prostu wszystko stało się obojętne. Możliwe, że pod wpływem leków lub przeżyć.

PanFoster napisał/a:
Jak długo trwał?


Kilka lat.

PanFoster napisał/a:
Jak sobie z nim poradziliście?


Zmieniłam środowisko i stawiałam sobie trudne cele do których dążyłam. Gdy osiągnęłam co chciałam to dawało mi to chwilową satysfakcję. Tak jest do tej pory.

Anonymous - 2013-12-23, 18:05

PanFoster napisał/a:
epizod hipomanii trwał tak samo długo jak anhedonii?

Nie. Trwał może dwa miesiące.
PanFoster napisał/a:
A gdy się skończył nie poczułaś, że znów wpadłaś w anhedonię?

No właśnie nie... to znaczy owszem zdarzają się dni/tygodnie, że nic mnie nie cieszy, ale to nie jest dzień w dzień przez bite dwa lata, gdzie każda próba zrobienia czegokolwiek, co by miało sprawić przyjemność kończyła się płaczem i jeszcze większym dołem. :roll:

[ Dodano: 2013-12-23, 18:16 ]
Melody napisał/a:
stawiałam sobie trudne cele do których dążyłam. Gdy osiągnęłam co chciałam to dawało mi to chwilową satysfakcję. Tak jest do tej pory.

U mnie im większe przedsięwzięcie tym większym dołem się kończyło. Akuratnie w tym okresie anhedonii skończyłam studia, na które naprawdę chciałam pójść i które z początku dawały mi sporo satysfakcji. Spojrzałam na ten dyplom, na średnią 4,5 na koniec i pomyślałam sobie "aha... i ludzie potrafią się z takich rzeczy cieszyć... jak?"... a potem wpadłam w doła i przeryczałam następny tydzień. :roll: Dlatego zdecydowanie wolę drobne rzeczy wiążące się z natychmiastową gratyfikacją. :D

Melody - 2013-12-23, 20:39

Emaleth napisał/a:
Dlatego zdecydowanie wolę drobne rzeczy wiążące się z natychmiastową gratyfikacją. :D


Bardzo bym chciała umieć się cieszyć z drobnych rzeczy. Podobają mi się, ale nie umiem się z nich ucieszyć. Sprawia mi to podwójną przykrość gdy dostaję prezenty... Chciałabym pokazać komuś, że się cieszę z tego, a zazwyczaj przyjmuję je z wymuszonym uśmiechem i wiem, że ten ktoś to zauważa...

Emaleth napisał/a:
Wpadłam w epizod hipomanii i minęło. :roll:


F31? Witaj w klubie.

PanFoster - 2013-12-23, 20:49

Nic mi nie wiadomo by ktokolwiek tutaj miał:
Anonymous - 2013-12-24, 00:31

Nie wiem, nie wiem... Do cholery nie wiem. Nie wiem, nie wiem... Nie potrafię określić jak się czuje, czy to czuje, czy... ech. Nie wiem. Nic nie sprawia mi radości, wszystko mija, a czasem po prostu wszystko jakby zakrywa się iluzją. Iluzją szczęścia - udaje, wymuszam u siebie śmiech, bo mi się nudzi. Tak, nudzi. Tak, określam przeważnie swoje stany, ponieważ wiem jaka jest nuda. Nuda jest okropna, więc wszystko jest takie. A może nie wiem? Po prostu nie odczuwam żadnej prawdziwej radości. A kiedy to się zaczęło? Nie wiem. Zapominam, zapominam kim byłam...
Anonymous - 2014-08-12, 22:55

Co jakiś czas anhedonia mnie dopada, głównie między przebiegunowaniem chyba...? W jakiejś fazie depresyjnej, nawet nie pamiętam ile potrafi trwać, dopiero wysyp serotoniny ją przegania.
Neko - 2014-08-17, 10:59

Cytat:
Czy doświadczyliście kiedyś tego stanu?

Tak.
Cytat:
Jak do tego doszło?

Załamanie nerwowe. Zbyt wiele powodów do doła, beznadziejne życie. Czarka się
przelała i nic mnie jakoś nie cieszy. Czasem (coraz rzadziej) stanie się coś, albo ja
zrobię coś co sprawi mnie niewielką radość ale to nie jest tak że skaczę z radości. Po prostu "o udało się, jak fajnie". A tak na prawdę jest nijako. Jest bo jest.
Cytat:
Jak długo trwał?

Trwa nadal, od kilku miesięcy.
Cytat:
Jak sobie z nim poradziliście?

Nie mam pojęcia jak sobie poradzić. Za co się nie wezmę to zaraz wszystko się sypie.

Szprotka - 2014-10-10, 01:44

Czy doświadczyliście kiedyś tego stanu?
Tak.

Jak do tego doszło?
Wydaje mi się, że moja anhedonia bierze się w głównej mierze z derealizacji i depersonalizacji, z którymi się zmaga w większym lub większym stopniu od okresu dojrzewania. Im bardziej czuję się nierealna i im bardziej otaczający mnie świat wydaje się dekoracją tym mniej jestem zdolna do uczuć. Nie wiem jak w przypadku innych, ale sądzę że gdyby właśnie nie wyżej wymienione problemy byłabym w stanie odczuwać normalnie. Na chwilę obecną odczuwanie przyjemności (i nieprzyjemności) jest płaskie jak kuchenny blat. Właśnie przez ten trójkąt czuję, że równie dobrze mogłabym się położyć, zamknąć oczy, rozpuścić i wchłonąć w glebę.

Jak długo trwał?
Najdłuższy epizod kompletnej anhedonii trwał u mnie przez 3 miesiące. Przy odpowiednim leczeniu epizody pojawiają się na dwa czy trzy dni. Jednakże "normalnie" moje uczucia i tak są przytępione, nie odczuwam tak intensywnie bodźców jak powinnam.


Jak sobie z nim poradziliście?

Nie poradziłam sobie. Budziłam się, leżałam w łóżku, szłam spać. Przespałam praktycznie 3 miesiące. Nie wychodziłam z łóżka. Poddałam się. Dopiero po wdrożonym leczeniu udało mi się zacząć czuć cokolwiek.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group