Autoagresja - Stereotyp osoby autoagresywnej
Castro - 2017-09-10, 13:25
QuinnNightmare napisał/a: | Długotrwałe wyrządzanie sobie fizycznej krzywdy na pewno nie jest dla nas korzystne, ale to ogólnie kwestia bardzo sporna. |
No właśnie mnie to frapuje, bo nie znalazłam przekonujących argumentów, że współczynnik skuteczność/ryzyko w przypadku autoagresji wypada istotnie gorzej niż w przypadku alternatyw. Oczywiście występuje ryzyko związane z urazem, zależne od rozległości tego urazu i innych czynników, którego nie można pominąć, ale czy istnieje jakiekolwiek działanie, które nie wiąże się z ryzykiem? Czy mogę podjąć jakiekolwiek działanie w trakcie którego jestem w 100% bezpieczna i nic złego nie może się w związku z tym działaniem zdarzyć? Nawet zaniechanie jakichkolwiek działań nie gwarantuje bezpieczeństwa. Jestem w tym temacie w kropce, ale chętnie bym poznała jakieś nowe argumenty, bo to w sumie dziwne, że większość ludzkości jest do czegoś przekonana, a ja tego jakoś kompletnie tak nie widzę. Niestety konformizm nie jest moją mocną stroną.
QuinnNightmare - 2017-09-10, 15:19
Castro, no cóż...myślę, że podstawowa różnica jest taka, że alternatywy mają trwać do uzyskania konkretnego efektu czy czegoś, a autoagresja sama w sobie ma po prostu w większości przypadków...nie wiem jak to opisać, umartwiać daną osobę? W każdym razie, to tak tylko nawiasem, bo sama też jestem w kropce.
Castro - 2017-09-10, 16:04
QuinnNightmare napisał/a: | alternatywy mają trwać do uzyskania konkretnego efektu czy czegoś, a autoagresja sama w sobie ma po prostu w większości przypadków...nie wiem jak to opisać, umartwiać daną osobę? |
No może tutaj jest pies pogrzebany, bo jak wiadomo autoagresja nie rozwiązuje problemów, podobnie jak chodzenie na spacer, czytanie książek, tłuczenie szklanek, palenia papierosów i cały szereg innych działań, które ludzie podejmują, żeby się uspokoić czy w inny sposób zapanować nad swoim stanem emocjonalnym. Możemy to porównać do wzięcia leku przeciwbólowego na złamanie nogi i według mnie jest zupełnie ok, jeżeli ktoś bierze lek przeciwbólowy, żeby być w stanie dojść do szpitala z tą złamaną nogą (zamiast leżeć na chodniku i zwijać się z bólu), ale już nie jest ok, jak ktoś łyka leki przeciwbólowe, siedzi na rzyci i czeka aż mu złamanie nogi samo przejdzie. Stąd analogicznie, jeżeli ktoś podejmuje działania adekwatne do sytuacji i stosuje autoagresję, żeby mu stan emocjonalny w tym nie przeszkadzał i ta autoagresja ma taką formę, że nie stanowi istotnego zagrożenia dla zdrowia i życia, to co właściwie jest nie tak?
komarymniepogryzły - 2017-09-11, 16:49
Castro napisał/a: | Stąd analogicznie, jeżeli ktoś podejmuje działania adekwatne do sytuacji i stosuje autoagresję, żeby mu stan emocjonalny w tym nie przeszkadzał i ta autoagresja ma taką formę, że nie stanowi istotnego zagrożenia dla zdrowia i życia, to co właściwie jest nie tak?
|
To, że czeka, aż mu się złamana noga sama wyleczy. Doraźnie stosuje autoagresję, pomaga, ale to tylko lek przeciwbólowy, nie zniweluje przyczyn.
Castro - 2017-09-11, 18:00
komarymniepogryzły napisał/a: | To, że czeka, aż mu się złamana noga sama wyleczy. Doraźnie stosuje autoagresję, pomaga, ale to tylko lek przeciwbólowy, nie zniweluje przyczyn.
|
No przecież dokładnie ten przykład ze złamaną nogą podałam jako ilustrację. To jeszcze raz zapytam:
Stąd analogicznie, jeżeli ktoś podejmuje działania adekwatne do sytuacji (idzie do lekarza złożyć tą złamaną nogę) i stosuje autoagresję, żeby mu stan emocjonalny w tym nie przeszkadzał (bierze tabletkę, żeby w ogóle podnieść się z chodnika i móc pójść gdziekolwiek, bo bez tej tabletki będzie leżał na chodniku półprzytomny z bólu i do żadnego lekarza nie będzie w stanie iść) i ta autoagresja ma taką formę, że nie stanowi istotnego zagrożenia dla zdrowia i życia (nie umiera z przedawkowania leków przeciwbólowych), to co właściwie jest nie tak?
komarymniepogryzły - 2017-09-11, 18:30
Castro, jeśli składa nogę to nic, chciałam tylko podkreślić, że samo uśmierzenie emocji to za mało.
|
|
|