To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Autoagresja - Co jest najczęstszym powodem?

Bast - 2013-11-19, 17:39

thnks napisał/a:
Co jest najczęstszym powodem przez który decydujecie się pociąć?


kiedyś, gdy tylko poczułam się słabsza od razu się cięłam. Bez względu czy czułam złość, czy smutek. Nie widziałam innego rozwiązanie. Z reguły chlastałam tylko lewe przedramię, nadgarstek. Gdy tam brakło miejsca przerzucałam się na żebra.

Dziś jedynym powodem moich ran jest mój mąż, tzn. kłótnie z nim. miejsca określonego nie mam, ale jednak najbardziej preferuję lewą rękę...

Forever Alone - 2013-11-20, 23:17

Powód? Czasem bezradność, czasem złość a czasami smutek i żal. Za to bardzo często cięcie się jest formą kary wymierzonej na sobie samej. Tak, aby uciszyć poczucie winy i beznadziejności.

Chyba jest bez znaczenia powód jeśli chodzi o rozległość ran, ich głębokość. Chociaż jest ich więcej, jak jestem zła lub jeśli jest to kara.

Miejsce? Zauważyłam, że podczas smutku i poczucia winy są to miejsca niewidoczne, tzn. nogi, brzuch. Jak jestem zła lub czuję bezradność albo beznadziejność to są to ręce i nadgarstki.

Mustela Nivalis - 2013-11-21, 12:21

thnks napisał/a:
Co jest najczęstszym powodem przez który decydujecie się pociąć?


Kolejność losowa:
- potrzeba ukarania się, poczucie winy
- nienawiść do siebie, obrzydzenie, nieakceptacja
- frustracja z powodu przegranej na innym froncie (ED, niepowodzenia społeczne, etc.)
- rozładowanie napięcia, aby móc się w końcu zająć czymś sensownym
- nuda :roll:
- smutek, żal, rozpacz, stany depresyjne
- bezsilność, brak poczucia kontroli
- stany lękowe
- potrzeba ukrzywdzenia się
- posłużę się tutaj cytatem, bo Niedotykalna tutaj ujęła też kilka powodów, które są zbieżne i dla mnie (spokojnie je można podciągnąć pod nieakceptację i obrzydzenie, ale dla mnie są też rozdzielne, jak cholera):
Cytat:
1.Nienawiść szczególnie do tych części ciała.
2.Poczucie, że są skażone.
3.Poczucie, że są zniekształcone, inne niż u reszty ludzi.
4.Pragnienie oszpecenia.

thnks napisał/a:
Okaleczenie mocniejsze gdy jest się wkurzonym, mniej obszerne gdy wykonywane z powodu smutku czy zawodu?


Kiedy jestem pod wpływem silnych emocji, zachowanie autoagresywne jest bardziej chaotyczne. Rzucam się to tu, to tam po ciele, szukając dogodnego miejsca, robię wiele gwałtownych ruchów, szarpnięć, częstotliwość jest zdecydowanie większa i sięgam po szerszy repertuar środków wyrazu, że tak to ujmę. I raczej tworzę nowe rany i nie zajmuję się starymi. Kiedy jestem spokojniejsza - jestem metodyczna. Używam zwykle jednego, dwóch narzędzi poza własnymi paznokciami, dbam o to, by je odpowiednio "dobrudzić", zwykle zajmuję się określonym fragmentem ciała i dużo uwagi poświęcam tym ranom, które już są. Pogmeram w nich, pocisnę, aby je jeszcze trochę zaognić, dostarczyć sobie nowego, innego rodzaju bólu niż ten pochodzący z zadawania ran itp.

thnks napisał/a:
Miejsca na ciele które tnie się gdy jest się wściekłym, a inne miejsce służy do cięcia się z powodu smutku, takie rozgraniczenia zdarza się komuś stosować?


Musiałam się trochę zastanowić nad tym pytaniem, raczej nie zdarza mi się coś takiego, jednak kiedy próbuję bardziej się chronić przed cięższym kalibrem (więc jestem spokojniejsza i nie tak zdeterminowana), wybieram ramiona czy twarz, bo tam łatwo wywołać trądzik i temu podobne stany zapalne, czyli taki "niewinny" level. Wprawdzie na nic się to zdaje, bo to nie zaspokaja mojej potrzeby i idę dalej, ale ja naiwna ciągle próbuję się tak "chronić".

thnks - 2013-11-21, 16:48

Mustela Nivalis napisał/a:
Kiedy jestem pod wpływem silnych emocji, zachowanie autoagresywne jest bardziej chaotyczne.
Własnie, brakowało mi określenia żeby tne rodzaj ataku nazwać. Kiedy jestem wkurzona, wściekła to często rany mam głębsze, większe. Żyletką ten na oślep, z większym zamachem ręki. Jak jestem smutna, zdołowana to powolne, spokojne cięcia.
Jak stanie się coś mega ciężkiego, przykrego to wybieram uda... nie wiem dlaczego, takie specjalne miejsce jakby. Nadgarstek jest od smutku, a przedramię od wściekłości, analizując to które miejsce mam od czego i gdzie mam najwięcej blizn to wychodzi na to co mój mój psycholog stwierdza: jestem ciągle wkurzona i wściekła, a najwięcej i najbrzydszych blizn mam na przedramieniu. :roll:

koala - 2013-11-21, 18:38
Temat postu: Re: Co jest najczęstszym powodem?
thnks napisał/a:
Co jest najczęstszym powodem przez który decydujecie się pociąć?


U mnie zwykle to wygląda tak:
- wariant pierwszy: jestem smutna i przygnębiona od samego rana, w szkole trochę poudaję, że jest okej, ale wracam do domu i od razu mnie bierze. Kładę się, nie wiem co mam ze sobą zrobić, chcę z kimś porozmawiać, ale nie ma z kim. Przytłacza mnie ta samotność, bo czasem nawet próbuję do kogoś zagadać, ale nikt mi nie odpisuje, więc wkurzam się, stwierdzam, że to moja wina, bo pewnie jestem nudna i nikt nie chce gadać ze smutasem. Więc ciacham aż nie poczuję się lepiej.
- wariant drugi: jak z kimś się pokłócę w domu, od razu zaczynam ryczeć, biegnę do pokoju i robię sobie krzywdę, aż nie przestanę płakać i się nie opamiętam.
- wariant trzeci: jeśli dawno tego nie robiłam, po prostu dziwnie się czuję z "czystym" nadgarstkiem i jakoś tak wychodzi, czasem aż szukam pretekstu, żeby to zrobić... :oops:

thnks napisał/a:
Jest jakaś ranga według której działacie? Okaleczenie mocniejsze gdy jest się wkurzonym, mniej obszerne gdy wykonywane z powodu smutku czy zawodu?
Miejsca na ciele które tnie się gdy jest się wściekłym, a inne miejsce służy do cięcia się z powodu smutku, takie rozgraniczenia zdarza się komuś stosować?


Zwykle tnę mocniej, gdy jestem wkurzona, gdy jestem smutna robię to jakoś lżej i bardziej świadomie. Nie mam specjalnych miejsc, głównie lewy nadgarstek i ręka. Jak byłam młodsza to opuszki palców, bo bałam się, że mama zauważy.

korba - 2013-11-21, 18:41

karuś napisał/a:
wariant pierwszy: jestem smutna i przygnębiona od samego rana, w szkole trochę poudaję, że jest okej, ale wracam do domu i od razu mnie bierze. Kładę się, nie wiem co mam ze sobą zrobić, chcę z kimś porozmawiać, ale nie ma z kim. Przytłacza mnie ta samotność, bo czasem nawet próbuję do kogoś zagadać, ale nikt mi nie odpisuje, więc wkurzam się, stwierdzam, że to moja wina, bo pewnie jestem nudna i nikt nie chce gadać ze smutasem. Więc ciacham aż nie poczuję się lepiej.

Mam dokładnie to samo. Uczucie pustki, osamotnienia i odrzucenia jest nie do zniesienia. Wiem jak się czujesz i dlaczego ten a nie inny sposób próbujesz sobie pomóc. W takich chwilach wydaje się, że nic innego nie pomoże zagłuszyć bólu osamotnienia... No i to straszne poczucie winy i własnej beznadziejności... Oszaleć można...
Mam nadzieję, że jak znajdziesz tutaj jakieś pokrewne dusze to nie będziesz czuć się już taka samotna i nie będziesz mieć powodu do cięcia...

koala - 2013-11-21, 18:45

Najgorsze jest to, że zwykle wszyscy mówią mi "Jak masz problem to do mnie napisz, zawsze jestem tu dla ciebie", ale jak przychodzi co do czego to nagle nie ma nikogo...
Raz to mi ktoś wprost wyjechał z "Zabawniejsza jesteś, jak masz dobry humor, wiesz?" i nie chciał ze mną rozmawiać, bo jestem smutna :? Tak mnie to ruszyło, że musiałam się pociąć.

korba - 2013-11-21, 18:53

Cytat:
Najgorsze jest to, że zwykle wszyscy mówią mi "Jak masz problem to do mnie napisz, zawsze jestem tu dla ciebie", ale jak przychodzi co do czego to nagle nie ma nikogo...
Raz to mi ktoś wprost wyjechał z "Zabawniejsza jesteś, jak masz dobry humor, wiesz?" i nie chciał ze mną rozmawiać, bo jestem smutna Tak mnie to ruszyło, że musiałam się pociąć.

Wiem. Ludzie są różni. Nie mnie to oceniać ale widocznie nie trafiłaś na odpowiednich którzy chcą Ci pomóc i wysłuchać. Ale kochana jest też druga rzecz: może nie potrafią pomóc? Nie wiedzą jak to zrobić? Boją się, że zaszkodzą zamiast pomóc...? Wiesz osoby cierpiące wymagają dużo uwagi, czułości, zrozumienia ale także siły i rozwagi. Bo czasem jest tak, że specjalnie narzekamy żeby zwrócić na siebie uwagę. Raz i drugi to przejdzie, ludzie się zlitują, zechcą pomóc, pogadać ale z czasem gdy ich pomoc nie pomaga, słowa otuchy nie dochodzą tylko dostają po głowie to się wycofują i nie ma co mieć do nich żal. Czasami jesteśmy trudni dlatego ważna jest odpowiednia terapia i relacja z terapeutą bo jemu możesz powiedzieć wszystko i On nie ucieknie. I mając jego jako konkret który zawsze pomoże wtedy łatwiej jest mieć dobre i zdrowe stosunki z innymi. Zdrowe czyli trochę smutku i trochę radości w obie strony. Wiem, że to forum będzie dla Ciebie dobre bo jest tutaj mnóstwo osób i w zależności kto na jakie siły się czuje to odpowie na odpowiedni post. Post radosny ale też dołujący. Wiem z doświadczenia, że na wołanie konającego zawsze znajdzie się osobą która się odezwie i przytuli. :) Jakoś damy radę z tym chaosem ;)

koala - 2013-11-21, 19:01

Dzięki :) :) właśnie mama mnie ciągle namawiała do jakiegoś forum, ale nie byłam przekonana, aż do wczoraj, gdy sobie uświadomiłam, że wszystko mi się wymyka spod kontroli.
Zobaczymy co powie mi psychiatra, ale to dopiero w styczniu, nie jestem nawet w stanie powiedzieć jak się będę wtedy czuć. Ach, te cudowne terminy wizyt u lekarzy :P Na razie staram się myśleć pozytywnie, skupiać się na innych sprawach, a nie na tych, które mnie dręczą, mam nadzieję, że starczy mi silnej woli.

thnks - 2013-11-21, 19:12

:offtop: :>
kolorowanka - 2013-11-22, 16:42

U mnie jest to zwykle potrzeba ukarania się, oraz wyraz nienawiści do siebie. Nie wiem już sama za co się karze.. za to, że jestem złym człowiekiem, złą córką, złą siostrą, złą żoną, złą kobietą, złą przyjaciółką, za to, że nie potrafiłam opanować swojego gniewu, za to, że nie wykonałam jakiegoś zadania, za to, że zjadłam za dużo, za to, że zwymiotowałam, za to, że nie schudłam tyle ile powinnam, za to, że przytyłam, za to, że znowu coś nie wyszło, za to, że nie potrafię wziąć się w garść, za to, że jestem chodzącą porażką i za wszelką cenę od tylu lat to ukrywam. A ludzie chodzą wokół mnie i większość z nich nic nie widzi. Za to się tak bardzo nienawidzę. I za wiele innych rzeczy.
Aruka - 2013-12-04, 20:36

Dzisiaj powodem była kłótnia z moją dziewczyną...
Ja sam nie potrafię tańczyć, a że ona uwielbia to chodzi na różne imprezy ze swoimi kolegami którzy tańczą. Dzisiaj jej powiedziałem że się strasznie z tym czuję że nie potrafię jej czegoś dać, więc szuka tego u innych chłopaków i że czuję się wtedy jak szmata... Dla niej dziwnym jest to że jestem zazdrosny, chociaż ona sama jest zazdrosna. Tyle że ona ma o tyle łatwo iż ja mam taką małą fobię społeczną i rzadko kiedy wychodzę, a jak już to w grupie najbliższych znajomych-czyli samych facetów. Ona kumpluje się z wieloma facetami, nie chcę jej tego zakazywać bo nie o to chodzi, ale ciężko mi z tym. To jest właśnie powód dla którego TO robię-osoba którą kocham i strach o to że mnie zdradzi...
Wiem że powinienem jej ufać i w ogóle aby ten związek miał sens, ale ciężko mi ufać gdy jesteśmy parą na odległość i widujemy się raz na miesiąc...

PanFoster - 2013-12-04, 20:37

Aruka, naucz się tańczyć. :facepalm:
Aruka - 2013-12-04, 20:45

PanFoster, próbowałem nieraz, nie mam kompletnie poczucia rytmu... Jestem strasznie sztywny i każda próba tańca kończyła się porażką.
PanFoster - 2013-12-04, 20:48

Aruka, to ćwicz. Ćwicz i jeszcze raz ćwicz. Poproś dziewczynę, by ćwiczyła w domu z Tobą... :roll: nie sądzisz, że problem wtedy zniknie?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group