To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Depresja - Da się wyjść z bagna?

Ravexn - 2013-10-18, 20:19
Temat postu: Da się wyjść z bagna?
Zakładam ten temat, ponieważ nie zauważyłam by na forum był już podobny. Jak wiadomo - wiele osób tutaj walczy z depresją/nerwicą/schizofrenią/tym podobnymi. Jesteśmy tylko ludźmi, zatem potrzebujemy w coś wierzyć, czemuś ufać, pokładać gdzieś wszystkie nasze nadzieje. Stąd pytanie do Was, drodzy forumowicze: Jak myślicie, czy da się wyjść z bagna jakim są wyżej wymienione zaburzenia i żyć szczęśliwie, nie myśląc przy każdym przejściu przez ulicę o wpakowaniu się pod nadjeżdżającego tira? Może znacie kogoś, kto wygrał z czarną dziurą i żyje "normalnie"? Wiem, wiem. W człowieku smutek zakorzenia się na dobre i nie sposób wypędzić go w pełni, zawsze będzie gdzieś tam siedział. Ale mimo wszystko, wierzycie, że jednak się da?
UR - 2013-10-18, 20:29

Z depresji da się wyjść, zerknij temat powyżej ;) Z nerwicy tak samo, ostatecznie przy pomocy farmakoterapii, chociaż wyleczalność jest raczej mniejsza niż w depresji. Ze schizofrenią bywa różnie, nie mam żadnych potwierdzonych źródeł medycznych, ale wydaje mi się że można ją leczyć i żyć normalnie, ale nie wyleczyć do końca. Jednak wszystko to zależy od tego, w jakim stopniu człowiek jest zdeterminowany do wyjścia z z tej "czarnej dziury" i jak bardzo tego chce, bo to nie jest ani łatwe ani szybkie.
redath - 2013-11-11, 15:53

Podobno z depresji nigdy się nie wychodzi. Ona zawsze jest i będzie z tobą. Zawsze. ALE można ją uśpić, zakopać gdzieś głęboko tak, żeby szponami nie mogła złapać się ciebie i twoim kosztem wydostać się na powierzchnię. Tabletki pomagają. Nie każde. Nie wszystkim. Ale odpowiednio dobrane zdziałają cuda.
Być może banał, ale wierzę, że ze wszystkim da się żyć. Trzeba tylko znaleźć właściwy sposób. I trzeba wierzyć, że będzie lepiej, bez nadziei życie wydaje się być pozbawione sensu.

Hekate - 2013-11-11, 16:08

Sądzę, że większość rzeczy da się pokonać. Jestem jednak zdania, że jak bardzo by się nie walczyło z wrogiem, to jego moc jest na tyle ogromna, że częściowo wsiąka w nas i nie da się jej wykręcić, jak wody z gąbki. Zawsze zostanie w nas cząstka naszych słabości, bo jak pozbyć się do końca tego, co jest/było częścią naszego życia? Zawsze COŚ zostanie, choćby wspomnienia, które potrafią uprzykrzyć życie nawet najtwardszym.
Anonymous - 2013-11-11, 16:10

redath napisał/a:
Ale odpowiednio dobrane zdziałają cuda.


Czy ja wiem. Leki są wspomagaczami, cuda to my działamy.

No i ja jestem zdania, że z chorób/zaburzeń psychicznych nie da się nigdy wyjść - można mieć je jedynie pod kontrolą. Czasem nie można mieć ciągle ich pod kontrolą i zażywa się leki. To taka symbioza :)

Anonymous - 2013-11-12, 12:20

redath napisał/a:
Podobno z depresji nigdy się nie wychodzi. Ona zawsze jest i będzie z tobą. Zawsze.

Gdzieś wyczytałam, że prawdopodobieństwo nawrotu epizodu depresyjnego w ciągu najbliższych dwóch lat po wystąpieniu poprzedniego wynosi coś kolo 60%... jeśli epizod przebiegał z objawami psychotycznymi, to około 80% :roll:

Antares - 2013-11-12, 17:59

Hekate napisał/a:
Sądzę, że większość rzeczy da się pokonać. Jestem jednak zdania, że jak bardzo by się nie walczyło z wrogiem, to jego moc jest na tyle ogromna, że częściowo wsiąka w nas i nie da się jej wykręcić, jak wody z gąbki. Zawsze zostanie w nas cząstka naszych słabości, bo jak pozbyć się do końca tego, co jest/było częścią naszego życia? Zawsze COŚ zostanie, choćby wspomnienia, które potrafią uprzykrzyć życie nawet najtwardszym.

Nie sposób się nie zgodzić z Twoją wypowiedzią. Można się leczyć, ale wspomnień nie da się wyczyścić. Proces terapii ma za zadanie przeżyć to wszystko na nowo i w warunkach kontrolowanych. Bo nie chodzi o to aby zapomnieć, ale żeby się z tym pogodzić. Ja się jeszcze nie pogodziłem, być może gniew napędza mnie i nie mogę wybaczyć pewnym osobom, ale nie jestem jeszcze gotowy. Nawet jeśli już to przemielę to gdzieś jeszcze zostaną całe ziarna.

Anonymous - 2013-11-12, 20:08

redath napisał/a:
Podobno z depresji nigdy się nie wychodzi. Ona zawsze jest i będzie z tobą. Zawsze. ALE można ją uśpić, zakopać gdzieś głęboko tak, żeby szponami nie mogła złapać się ciebie i twoim kosztem wydostać się na powierzchnię.

Od dawna mnie śmieszyło, gdy od ludzi, którzy siedzą w bagnie słyszałam... nie, oni usilnie próbowali mi wmówić, że się nie da, że to jest na zawsze, że zawsze będę musiała uważać, kontrolować swoje myśli, aby przypadkiem się nie zabić, albo nie pociąć, ciekawe, że wszystkie te słowa "nie da się", były wyłącznie od osób, które nadal w tym są, które do tego wracają, którym się nie udaje.
Ja wiem, że z depresji się da wyjść, że depresję da się wywalić wraz z korzeniami.

Antares napisał/a:
Można się leczyć, ale wspomnień nie da się wyczyścić.

Myślę, że nie chodzi o zapomnienie, ale wspomnienia mogą się zatrzeć, wyblaknąć, a z czasem umknąć w pamięci. Ja tak mam. Może dlatego, że pogodziłam się z tym co było, że wybaczyłam tym, którzy utrudnili mi życie, dlatego ja już nie mogę powiedzieć, że to część mnie - to jedynie moja przeszłość.

redath - 2013-11-14, 07:26

ina napisał/a:
Ja wiem, że z depresji się da wyjść, że depresję da się wywalić wraz z korzeniami.

Tobie udało się? GRATULUJĘ :)
Jednak nie każdy potrafi. Dla niektórych będzię to kula u nogi przez całe życie.

Anonymous - 2013-11-14, 09:33

redath napisał/a:
Jednak nie każdy potrafi. Dla niektórych będzię to kula u nogi przez całe życie.

Myślę, że z nawracającą depresją można żyć, podobnie jak z cukrzycą czy innymi przewlekłymi chorobami. Moje stany depresyjne i towarzyszące im objawy pojawiają się relatywnie dość często, ale nie czuję już, że "jestem w bagnie". Jednym skacze cukier we krwi, inni mają napady padaczkowe, a ja nie mam siły, motywacji i chcę umrzeć - objaw jak każdy inny.

Anonymous - 2013-11-14, 09:35

redath, tak :)
redath napisał/a:
Jednak nie każdy potrafi. Dla niektórych będzię to kula u nogi przez całe życie.

O właśnie, cieszę się, że to zauważyłaś: dla niektórych.

Nawet nie próbuję twierdzić, że wszystkim się uda wyjść z depresji, albo że zawsze w każdym przypadku się da. Myślę, że jest to sprawa indywidualna i niesprawiedliwie jest oceniać ogół, na "tak" lub na "nie".

Anonymous - 2013-11-14, 09:52

ina napisał/a:
Myślę, że jest to sprawa indywidualna i niesprawiedliwie jest oceniać ogół, na "tak" lub na "nie".

Zgadzam się całkowicie... :roll: Poza tym zależy co ma się na myśli mówiąc wyjść z depresji? Czy chodzi o radzenie sobie z codziennymi obowiązkami na tyle żeby depresja nie zakłócała za bardzo normalnego rytmu życia czy faktycznie całkowite pozbycie się objawów... Dla mnie to są różne rzeczy... O ile z pierwszym myślę że mogę sobie poradzić motywując się do działania i na podstawie własnych doświadczeń stwierdzając co mogę w danej chwili odpuścić a co nie, to drugie wydaje mi się niestety mało prawdopodobne. Po prostu to jest i będzie wracać co wcale nie oznacza że pozwolę aby dezorganizowało mi to za bardzo życie... :roll:

redath - 2013-11-14, 10:02

toxic napisał/a:
Czy chodzi o radzenie sobie z codziennymi obowiązkami na tyle żeby depresja nie zakłócała za bardzo normalnego rytmu życia czy faktycznie całkowite pozbycie się objawów...

Mi właśnie chodziło o te objawy. Nie wydaje mi się, żeby z depresji można było wyjść tak całkowicie. Ale może dlatego, że ja w tym tkwię po uszy. Ina powinna się wypowiedzieć :)
Znam ludzi, którzy już z 20 lat zmagają się z depresją. Większość dni jest ok, jest nawet bardzo pozytywnie. Ale przychodzą etapy/momenty, gdzie wszystko się wali i człowiek się wycofuje do swojej nory. Chociażby na trochę.
Dopóki sama nie doświadczę tego na swojej skórze, będę uważała, że depresja zawsze gdzieś tam będzie obok, zawsze gotowa wyjść i zaprezentować swoją obecność. I wg mnie jest to nieuniknione. Ale, i tu zgodzę się z Tobą w 100%
toxic napisał/a:
Po prostu to jest i będzie wracać co wcale nie oznacza że pozwolę aby dezorganizowało mi to za bardzo życie...

Anonymous - 2013-11-14, 10:34

redath napisał/a:
Znam ludzi, którzy już z 20 lat zmagają się z depresją. Większość dni jest ok, jest nawet bardzo pozytywnie. Ale przychodzą etapy/momenty, gdzie wszystko się wali i człowiek się wycofuje do swojej nory. Chociażby na trochę.
Dopóki sama nie doświadczę tego na swojej skórze, będę uważała, że depresja zawsze gdzieś tam będzie obok, zawsze gotowa wyjść i zaprezentować swoją obecność.

Ja się czasem zastanawiam czy aby jako społeczeństwo nie próbujemy widzieć patologii w rzeczach, które są do pewnego stopnia normalne. Smutek jest normalny, okresy obniżonego napędu i nastroju również, normalne jest zmęczenie i zniechęcenie. Obecnie panuje hegemonia optymizmu i wmawiają nam, że trzeba, koniecznie trzeba być szczęśliwym... najlepiej przez cały czas, a tak się przecież nie da. Nie każdy okres melancholii jest patologią - ludzie czasem mają realne powody aby się smucić, mają powody by czuć się przytłoczeni, przestraszeni, nieskłonni do podejmowania nowych wyzwań... wszystko to tylko w niektórych wypadkach nosi znamiona choroby. Kiedyś bardziej akceptowano fakt, że istnieją ludzie, którzy częściej i na dłużej popadają w stany melancholii, teraz takim ludziom przepisuje się leki. We wszystkich gałęziach medycyny o chorobie mówimy, kiedy obserwujemy zmianę w anatomii lub fizjologii organizmu... we wszystkich poza psychiatrią. Istnieje cała masa badań mówiących o tym, że faktycznie pewne zmiany w anatomii i fizjologii mózgu są wykrywalne u osób z depresją, ale nie rozumiemy jeszcze mózgu na tyle, by w taki sposób przeprowadzać diagnostykę... a wywiad według mnie jest często "skażony" przez społecznie akceptowany model zachowania i odczuwania. Mamy zatrzęsienie przypadków depresji w krajach rozwiniętych, wkrótce będzie to drugi po chorobach układu krążenia problem zdrowotny w tych społeczeństwach. Niektórzy twierdzą, że to przez stres, nieprawidłową higienę snu i dietę, ale śmiem nieśmiało zauważyć, że ludzie w krajach ogarniętych wojną mają prawo być co najmniej tak samo zestresowani, mieć równie kijową dietę i beznadziejne warunki do wypoczynku, a mimo to nie zapadają masowo na depresję, chociaż zapewne, gdyby zachodni specjaliści przeprowadzali tam badania przesiewowe to statystyki by się drastycznie zmieniły. Nie twierdzę, że depresja nie istnieje... twierdzę, że często rozpoznaje się depresję w przypadkach, które obiektywnie rzecz biorąc wcale patologią nie są, a jedynie stanem odbiegającym od wizerunku człowieka wiecznie uśmiechniętego i pełnego energii, którym... według obecnych standardów, każdy z nas powinien być.

Anonymous - 2013-11-14, 10:41

Hura!!! Nie mam depresji... :yahoo: Ja po prostu mam powody do melancholii, braku snu i ciągłego zmęczenia... :roll: :roll: :roll:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group