To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Psychiatria i Psychologia - Fobia społeczna

Anonymous - 2013-06-24, 21:11
Temat postu: Fobia społeczna
Zauważyłam, że tak na prawdę ten temat przewija się gdzieś w innych tematach, ale nie ma swojego jednego miejsca na forum, więc postanowiłam go stworzyć. Jeśli się powtarza to podepnijcie pod odpowiedni i z góry przepraszam. Piszę o problemie, który mnie samej dotyczy dość mocno. Chodzi mi o fobię społeczną potocznie zwaną lękiem przed ludźmi. Mam też związany z tym lęk przed miejscami publicznymi i wystąpieniami w nich. Momentalnie dostaję ataku paniki. Moja rodzina uważa, że to przejaw mojego lenistwa, ale ja podświadomie unikam za wszelką cenę sytuacji zetknięcia się z tym co wywoła lęk tzn. ludźmi na zasadzie odebrania telefonu czy otworzenia drzwi. Jeśli nawet to zrobię to cały czas raz po raz powtarzam w myślach jedną i tą samą formułkę, żeby nie wyjść na durnia, żeby język mi się nie zaplątał czy coś.Sprawy urzędowe to już katastrofa. Nawet moje ciało to przechodzi. Gdy jestem w zbyt zatłoczonym miejscu od razu gryzę paznokcie do skórek,niedobrze mi, serce mi przyspiesza, a czasami mam mrowienie w kończynach. Rzadko,ale czasami dostaję takich stresowych i nerwowych drgawek tłowia. Od razu mi się łamie głos i mam nieskładną mowę i moje myśli są poplątane. I wiele innych. To tylko niektóre objawy jakie towarzyszą uczuciu lęku w moim przypadku. Bardzo ciężko przychodzi mi też odzywanie się w publicznych dyskusjach. Wolę milczeć i tracić coś niż się odezwać i wystawić na chwilę stresu. Za wszelką cenę staram się od tego uchronić. Moja mama uważa to za nieśmiałość i, że wyrosnę z tego, a jest coraz gorzej właśnie. Nie lubię siedzieć w dużym gronie na imieninach czy rodzinnych imprezach, bo wtedy zawsze mówię narzeczonemu, że mnie głowa boli i źle się czuję, a tym samym daję mu do zrozumienia, że się męczę i chcę, żeby mnie zabrał do domu. Ta fobia uniemożliwia mi czasem nawet jedzenie i picie w miejscach publicznych. Nieraz głodzę się z tego powodu prze cały dzień, bo nie jestem w stanie się przemóc i nic zjeść. Wciąż czuję na sobie wzrok innych. Czuję, że oni mnie obserwują. Każdy mój ruch i patrzą mi na ręce. A wtedy ja tracę kontrolę nad sobą i dostaję ataku paniki, a czasami szału. I myślą, że mi odbiło. Od 4,5 roku jestem na psychoterapii , ale jak na razie nic mi nie pomogło. Może dlatego, że dopiero teraz mam leki od niedawna.

A wy co o tym problemie sądzicie ? Myślicie, że jest aż tak źle ze mną ?



Edit: dodałam do pierwszego postu w temacie link do testu.


Złośnica napisał/a:
Jeśli bylibyście zainteresowani poniżej link do testu Liebowitza w j. polskim. Jak wszystkie testy online nie może służyć jako rzetelne narzędzie diagnostyczne i nigdy nie ma pewności, i w ogóle to powinno się do psychologa, no ale wklejam:
http://fobiaspoleczna.inf...leczna_test.php

LightingOwl - 2013-06-24, 23:46

To nie mi przyszło oceniać czy jest z tobą źle czy dobrze, sama wiesz najlepiej jak się czujesz, czy jest lepiej czy gorzej. Tak czytam to co piszesz o fobii społecznej i szczerze zawsze miałem kłopot z ludźmi ale nigdy nie chciałem tego traktować jako fobii wmawiałem sobie że po prostu taki już jestem, ale może warto pomyśleć o tym poważnie.
Carine - 2013-06-24, 23:49

Ja nie wiem co o tym sądzę, ale wiem że ten problem mnie też dotyczy. Od dawna już nie wychodzę z domu, a każdy dzień w szkole był dla mnie męczarnią. Jak idę ulicą to czuję na sobie wzrok każdego mijającgo mnie przechodnia. Panikuję jak jestem za daleko od domu. Często się zastanawiam jak by to było wyjść na spacer bez żadnego stresu i lęku. A moja mama tego nie rozumie, uważa że przesadzam, że po prostu mi się nie chce i tyle. Od czasu kiedy stwierdzono u mnie hipochondrię (do tego często wmawiałam sobie różne choroby, np rak mózgu itp) w nic mi nie wierzy, w żaden ból, w żadną chorobę. A najgorsze jest to, że kiedy naprawdę cierpię to ona uważa mnie za wariatkę. :(
XOF - 2013-06-25, 01:28

Moim zdaniem nie jest super, ale nie jest również tragicznie. Kiedyś zrobiłem sobie jakiś test na fobię społeczną i wyszedł mi zaawansowany stan, ale traktuję to z przymróżeniem oka, bardziej jako wynik dużej nieśmiałości i złych doświadczeń w relacjach międzyludzkich. Ja mam zwykle takie problemy:
1) Milczę wśród zupełnie obcych mi osób lub rozmawiam tylko ze znanymi mi osobami.
2) Bardzo źle śpię, gdy muszę jechać załatwić jakąś sprawę papierkową.
3) Gdy muszę wykonać jakiś telefon, robię to na osobności i zbieram się zwykle kilkanaście minut.
4) Czasami omijam ulubione miejsca, gdy widzę że jest tam zbyt dużo osób. Zdarzało mi się np. wycofywać w ostatniej chwili, gdy szedłem coś zjeść u Turasów lub w McDonaldzie. Podchodzę pod lokal i widzę zajęte niemal wszystkie stoliki. Po prostu żaden nie jest wolny, żebym mógł usiąść przy nim sam. Wtedy się tylko oglądam i idę dalej. Taaaak, wracam do domu głodny. :D
5) Nie lubię spotkań rodzinnych, a do gości schodzę dopiero wtedy, gdy matka przychodzi na górę i zawraca mi tym głowę. Zawsze gdy pod domem staje znajome auto, to jest właśnie ten moment, żeby otworzyć jakiś program i zacząć coś robić.
6) Unikam MZK. Pierwszy raz jechałem nim sam 1,5 roku temu. Po mieście zwykle poruszam się piechtolotem. Nawet jak to ponad 4km. Ba! Właśnie sprawdziłem trasę z jednego wydziału na drugi. Raptem 5,4km. Pewnego razu zimą zajęło mi to 47min.
Mimo wszystko potrafię pojechać sam ponad 150km do innego miasta na rozmowę o pracę. Da się z tym normalnie funkcjonować, choć za każdym razem człowiek musi przełamywać w sobie jakieś bariery. Myślę, że moi nie tak dawani znajomi uważali mnie za kompletnie normalną osobę, bez tego typu prolemów.
Mnie niepokoją natomiast towarzyszące Tobie objawy fizyczne. Przyśpieszenie akcji serca, mrowienie w kończynach, nie mówiąc już o drgawkach. To nie są jednak normalne reakcje, a objawy dużego lęku i dyskomfortu w sytuacjach stresowych. Również fakt, że długa psychoterapia nie przyniosła efektu wskazuje na powagę sytuacji. Na pewno leczenie farmakologiczne jest w tym momencie wskazane.
Mi samemu przydałby sie jakieś antydepresanty, ale dziś jest nim deszczowa noc. :D

Anonymous - 2013-06-25, 09:40

XOF napisał/a:
Mnie niepokoją natomiast towarzyszące Tobie objawy fizyczne. Przyśpieszenie akcji serca, mrowienie w kończynach, nie mówiąc już o drgawkach. To nie są jednak normalne reakcje, a objawy dużego lęku i dyskomfortu w sytuacjach stresowych. Również fakt, że długa psychoterapia nie przyniosła efektu wskazuje na powagę sytuacji. Na pewno leczenie farmakologiczne jest w tym momencie wskazane.
Mi samemu przydałby sie jakieś antydepresanty, ale dziś jest nim deszczowa noc.


Ja miałam już dwa leki. Teraz biorę trzeci. Ale słabo pomaga. W środę mam wizytę u psychiatry to zobaczymy co mi powie w tej kwestii. Psychoterapia przynosi mi tylko w ty ulgę, że ktoś mnie wysłucha szczerze, ale jak wracam do domu do znowu kicha i stosy kłamstw. Gdy moje ciało dostaje takich wariacji to wywołuje to u mnie dodatkowe lęki o to co będzie dalej i czy nie dostanę w końcu ataku padaczki, którą mam. Przydałoby mi się coś na wyciszenie. Nie sypiam przez to też po nocach tylko dorabiam snem 2 godzinnym za dnia.Ale to nie najlepsze na dłuższą metę.

Carine napisał/a:
Od dawna już nie wychodzę z domu, a każdy dzień w szkole był dla mnie męczarnią. Jak idę ulicą to czuję na sobie wzrok każdego mijającgo mnie przechodnia. Panikuję jak jestem za daleko od domu. Często się zastanawiam jak by to było wyjść na spacer bez żadnego stresu i lęku. A moja mama tego nie rozumie, uważa że przesadzam, że po prostu mi się nie chce i tyle.


Moja mama jest dokładnie identyczna ! :( Może zgłoś się na psychoterapię? Pamiętam swoje męczarnie z czasów liceum. 3 lata codziennego stresu i lęku o to co będzie kolejnego dnia. Wszystko dzień wcześniej musiałam mieć obmyślane jak zrobię, gdzie stanę, co do kogo powiem itd. Paranoja jakaś. :(

Carine - 2013-06-25, 18:53

Bezsenna napisał/a:
Wszystko dzień wcześniej musiałam mieć obmyślane jak zrobię, gdzie stanę, co do kogo powiem


Ja cały czas tak robię jak gdzieś wychodzę. A co do psychoterapii to nie moja decyzja, nie wiem czy mama znowu by mnie na nią wysłała. Niby mi pomagała, ale ona uważa że psychiatrzy są dla 'czubków' i niechętnie mnie tam zaprowadzała.

Anonymous - 2013-06-25, 19:21

Carine, jeśli czujesz, że nie dajesz rady to idź. To nie mama ma ci pomóc tylko specjalista. Moja mama co prawda ma przekonanie, że psychiatrzy etc. leczą i pomagają, ale mnie nie potrzeba większej pomocy, a psychoterapia u psychologa klinicznego jak do te pory w zupełności wystarczy i będzie ok. Dlatego nią się nie przejmuję i idę tak. I nie zamierzam jej specjalnie mówić co mi lekarz powie. Przecież niezbyt chciała, żebym szła no i cały czas się boi, że znowu mnie zamkną i co ona będzie mówić innym, że niby gdzie jestem. A przecież ja też mogę mieć dłuższy samotny urlop i wakacje od życia i innych :)
Carine - 2013-06-25, 20:17

Ja z chęcią bym poszła, ale nie jestem pełnoletnia i prędzej czy później by ją powiadomili.
Anonymous - 2013-08-07, 06:22

Na początku niby podejrzewali, acz na końcu stwierdzili różną gamę psychoz, urojeń i omam.
Anonymous - 2013-08-07, 20:00

Carine napisał/a:
Ja z chęcią bym poszła, ale nie jestem pełnoletnia i prędzej czy później by ją powiadomili.


To nie ma znaczenie czy jesteś pełnoletnia czy nie. Psychiatra to taki sam lekarz jak każdy inny i obowiązuje go tajemnica lekarska. Reasumując, nie ma prawa do zgłaszania takich spraw gdziekolwiek.

Anonymous - 2013-08-07, 20:12

Ale w większości poradniach trzeba mieć zgodę opiekuna lub nawet potrzeba żeby byli przy chociaż 1 wizycie jak się jest niepełnoletnim.
Absentee - 2013-08-07, 23:14

Dzisiaj byłem umówiony u fryzjera. Wszedłem i chciałem powiedzieć 'dzień dobry', ale głos mi zachrypł i ledwo to wydusiłem. Brzmiałem, jak pajac. Oropnie się stresowałem, czy fryzjerka zada mi jakieś pytanie, a ja nie będę potrafił na nie odpowiedzieć. Chciałem z tamtąd uciec i nigdy się tam nie pokazywać...
Menelite - 2013-08-08, 03:51

Boję sie przechodzić obok ludzi którzy nie robią tego samego. Nie lubię gdy sie na mnie patrzą. Dużą uwagę przykuwam do tego jak ktoś wygląda, dlatego i na sobie wywieram presję "dobrego wyglądu". Czuję sie zażenowana gdy ktoś zachowuje sie wbrew "norm dobrego zachowania" w towarzystwie. Też uważam na to z kim sie pokazuje na mieście, w szkole... Strach przed byciem ocenianym jest we mnie silniejszy od uczuć i sumienia. Coś co ludzie znają jako "reputację" jest dla mnie ważniejsze, niż to czy ktoś będzie przeze mnie zraniony. Bosze, jestem okropna.
Anonymous - 2013-08-08, 08:22

Menelite napisał/a:
Strach przed byciem ocenianym jest we mnie silniejszy od uczuć i sumienia.

I tak jesteś oceniana. Nieważne czy się ładnie ubierzesz, czy masz 'odpowiednie towarzystwo' i tak podlega to ocenie. Jeśli trafisz w gust obserwatora ocena będzie pozytywna, ale będzie miała miejsce.

Menelite - 2013-08-09, 02:22

rozwielitka, negatywna ocena, krytyka czy "przyklejenie niepotrzebnej łatki", że to z kim sie przystaje takim mnie widzą i kojarzą. Boje się o swoją "dobrą reputację".


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group