To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Nasza twórczość - STACHU

Nightingale - 2013-05-13, 21:53
Temat postu: STACHU
Witam wszystkich ponownie :) Umieszczam tu zadanie domowe z polskiego, z którego dostałam 6 :D Jest to przerobiony na scenkę utwór Krasickiego `Pijaństwo`. Część dialogów pochodzi z dzieła pana Ignacego (jako że miała to być przeróbka na scenkę), około 75% jest napisana przeze mnie :) Miłej lektury.

Sklep monopolowy. Obok przechodzi właśnie mężczyzna w garniturze,
z teczuszką w ręce. Nagle dostrzega na chodniku śpiącego człowieka. Obudziwszy go
z trudem, rozpoznaje w nim kolegę z czasów liceum.


(Jan)
-Stasiek? Nie wierzę… Czy to ty?

(Stachu, mamrocząc niewyraźnie pod nosem)
-Spałem…

(Jan)
-Słabyś. Zmizerniałeś przez lata.

(Stachu, pomału odzyskując świadomość)
-Życie przegrałem
Za butelkę wódki. Dziś ledwo chodzę..
Przyjaciele, rodzina, trzecie dziecko w drodze…
Wszystko straciłem. Pytam siebie i jak jeszcze?
Wszak rozumiesz że ja się nigdy zbytecznie nie pieszczę.
Dobrze… Dość o mnie. Powiedz mi, skąd idziesz?
Jak ci minął czas, co…

(Jan)
-Przecież widzę,
Że ci dokucza los okrutny.
Pewnieś wczoraj był wesół, dlaczegoś dziś smutny?
Przejdzie ból, powiedz mi, proszę, jak to było,
Że ci się życie tak kiepsko ułożyło?

(Stachu, z trudem wstając z ziemi, opiera się o ścianę sklepu)
-Oj, niemiło, mój bracie! Dnia szesnastego
Kwietnia, we wtorek, Roku Pańskiego
Małżonka moja imieniny miała
I święto to wśród swych przyjaciół spędzić chciała.
Upiłem się onegdaj dla imienin żony;
Nie żal mi tego było. Dzień ten obchodzony
Musiał być uroczyście. Dobrego sąsiada
Nieźle czasem podpoić; jejmość była rada.
Wódki mieliśmy dosyć, wszystko dobre było.
Cieszyliśmy się pięknie i nieźle się piło.
Jednak alkohol, ten napój szatana,
W głowie mi namieszał, choć żona upominała,
Abym więcej nie pił, bym się opamiętał.
Co się potem działo, chciałbym nie pamiętać…

(Jan, skubiąc kozią bródkę w skupieniu)
-W żyłach wciąż czuję swe młodzieńcze lata,
Kiedy to człowiek wódkę przeplatał
Na przemian z piwem, gdy alkohol w głowie
Szumiał. Co się stało na przyjęciu? Powiedz.

(Stachu, zrezygnowany)
-Trwała uczta, goście śpiewali
I mojej żoneczce życzenia składali.
Hanyżek mnie zaleciał, trochę nie zawadzi.
Napiłem się znów trochę, aczej to poradzi:
Nudno przecie. Ja znowu, już mi raźniej było,
Wtem dwóch z uczty wcześniejszej kompanów przybyło.
Jakże nie poczęstować, gdy kto w dom przychodzi?
Jak częstować, a nie pić? I to się nie godzi;
Więc ja znowu do wódki, wypiłem niechcący:
Omne trinum perfectum, choć trunek gorący
Dobry jest na żołądek. Koledzy też pili.
Gdy nic już nie zostało, zaszaleć postanowili.
A jak to po alkoholu…

(Jan, ze zrozumieniem)
-Pomysłów pełna głowa,
Czym rozbawić towarzystwo…

(Stachu, z irytacją)
-Janie, pozwól dojść do słowa!
Koledzy, podpici, do żony się zbliżyli
I swym emocjom upust dać postanowili.
W pijackim szale mej ukochanej wykrzyczeli,
Że gdyby oni sami takiego męża mieli…
Takiego oszusta, hipokrytę, krętacza,
Co poza domem obcymi kobietami się otacza,
A przed żoną udaje człowieka uczciwego…
Odniosłem wrażenie, że słucham obcego,
A nie przyjaciela… Nóż mi w serce wbili
I przed ukochaną kobietą oczernili.


(Jan)
-I jakżeś postąpił?

(Stachu)
-Nie mogłem im darować!

(Jan)
-Zemściłeś się?

(Stachu)
-A jakże! Musiałem ratować
Zaufanie żony, a że trochę wypiłem,
Co zrobić, tak do końca się nie zastanowiłem.
Chęć odwetu na zdrajcach nad rozumem przeważyła,
Sam nie wiem, kiedy pięść w powietrze wystrzeliła
I…

(Jan, ze zdziwieniem)
-Wszcząłeś bójkę?

(Stachu)
-Niestety…
Po szynce, cośmy jedli, Pan Wojciech wina radzi:
,,Kieliszek jeden, drugi zdrowiu nie zawadzi”.
A zwłaszcza kiedy wino wytrawione, czyste,
Przystajem na takowe prawdy oczywiste.
Lecz prawdy te sprawiły, że ja, kompletnie wstawiony,
Wzorem przyjaciół-zdrajców podszedłem do żony
I idą zatem dyskursa tonem ironicznym
O fałszywej miłości, kłamstwie, o „dobru publicznym”,
O „przyjaciółkach z pracy”, pijackim zapale
I o tym, jak Jędrzej i Wojciech postąpili zuchwale.
A butelka nieznacznie jakoś się wysusza,
Przyszła druga; a gdy nas żarliwość porusza,
Ja, Jędrzej i Wojciech, pełni pociech, że wszyscy inni legli,
Trzeciej, czwartej i piątej butelki aniśmy postrzegli.
Poszła szósta i siódma, za nimi dziesiąta,
Naówczas, gdy kłótnia z żoneczką mi głowę zaprząta.
Ona do mnie krzyczy, ,,Słyszysz?!” – tak mi rzecze,
,,Jak się zachowujesz? Nauczę cię rozumu, człowiecze!”
Ja chcę się pogodzić i rzeczy tłumaczę,
Wstyd było, że żona przeze mnie płacze
I że zacząłem z nią zwadę wielką.
Ale to wiem i czuję, żem wziął w łeb butelką.
Bogdaj w piekło przepadło obrzydliwe pijaństwo!
Cóż w nim? Tylko niezdrowie, zwady, grubiaństwo!
Oto profit: nudności i guzy, i plastry.

(Jan)
-Dobrze mówisz, podłej to zabawa hałastry,
Brzydzi się nim człek prawy, jako rzeczą sprosną.
Z niego zwady, obmowy nieprzystojne rosną,
Pamięć się przez nie traci, rozumu użycie,
Zdrowie się nadweręża i ukraca życie.
Patrz na człowieka, którego ujęła moc trunku,
Człowiekiem jest z pozoru, lecz w zwierząt gatunku
Godzien się mieścić, kiedy rozsądek zaleje
I w kontr naturze postać bydlęcą przywdzieje.
Jeśli niebios zdarzenie wino ludziom dało
Na to, aby użyciem orzeźwiało,
Użycie darów bożych powinno być w mierze.
Zawstydza pijanice nierozumne zwierzę,
Potępiają bydlęta niewytrzymałość naszą,
Trunkiem według potrzeby gdy pragnienie gaszą,
Nie biorą nad potrzebę; człek, co nimi gardzi,
Gorzej od nich gdy działa, podlejszy tym bardziej.

(Stachu, zażenowany)
-Podły dla żony byłem, bardzo się tym zasmuciła
I w ataku żalu z domu mnie wyrzuciła
Za bluźnierstwa, kłamstwa i urojone zdrady,
A ja przecież na trzeźwo nigdy nie szukałem z nią zwady!
Teraz już wiem, że mniejsza guzy i plastry, to zapłata zbrodni.
Większej kary, obelgi takowi są godni,
Co w dzikim zaślepieniu występni i zdrożni,
Rozum, który człowieka od bydlęcia różni,
?mią za lada przyczyną przytępiać lub tracić.
Jakiż zysk taką szkodę potrafi zapłacić?
Jaka korzyść tak wielką utratę nagrodzi?
Zła to radość, mój bracie, po której żal chodzi.

(Jan)
-Widzę, że żonę kochasz, wróć zatem do domu
I przeproś ją szczerze, powiedz, że nikomu
Nigdy nie ofiarowałeś swojej miłości
Poza nią. Ogrom twej żałości
Martwi mnie wielce.

(Stachu, błagalnie)
-Potwornie boli mnie serce!
Nie chcę stracić rodziny!

(Jan)
-A więc więcej nie pij!
Ci, co się na takowe nie udają zbytki,
Patrz, jakie swej trzeźwości odnoszą pożytki!
Zdrowie czerstwe, myśl u nich wesoła i wolna,
Moc i raźność niezwykła i do pracy zdolna.
Majętność w dobrym stanie, gospodarstwo rządne…

(Stachu)
-Janie, przyjacielu, słowa twe, rozsądne,
Brzmią dla mnie, jak niewykonalne wyzwanie.
To całe poświęcenie, wysiłek, staranie…
Wszystko i tak spełzłoby na niczym.
I jakkolwiek wewnątrz chce mi się krzyczeć…
To wszystko to tylko wstrzemięźliwości zaszczyty, pobudki…

(Jan)
-Masz rację, stary druhu, napijmy się wódki.

Anonymous - 2013-05-13, 22:38

Świetna praca, gratuluję! Niebanalne rymy, ironiczne i groteskowe wypowiedzi w odpowiednich miejscach. Jestem też pod ogromnym wrażeniem wyczucia języka epoki, doskonale się to czyta. Masz wielki talent. ;)
Nightingale - 2013-05-13, 23:16

Dziękuję :) bardzo
Nothing - 2016-02-28, 15:56

Nightingale, nadal mnie dziwi, że komuś chciało się tyle pisać, ale czyta się świetnie i gratuluję twórczości. ^^


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group