To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Problemy - Chęć odczuwania cierpienia

Pomanita - 2013-06-26, 21:17

To chyba kwestia zachwianej samooceny. ?le o sobie myślicie, więc źle się czujecie, kiedy wszystko idzie dobrze. Takie uczucia w dużym stopniu doprowadziły mnie do choroby. Były też inne przyczyny, ale celowo się dołowałam. Wydaje mi się, że cały problem rozbija się o to, że każdy zasługuje na szczęście i nie powinniśmy mówić sobie, że każdy poza mną.
Evi - 2013-06-27, 01:26

Pomanita, ale ja np. nie czuję tak, że nie zasługuję na to szczęście. Po prostu czuję się dziwnie będąc szczęśliwa, o wiele lepiej czuję się mając problem. :roll:
Carine - 2013-06-27, 23:47

Ja chcę cierpieć, chcę czuć ból. Jak jestem szczęśliwa albo coś idzie po mojej myśli to czuję się dziwnie. Nie wiem czemu, ale być może dlatego że już jestem do tego przyzwyczajona i odchodzenie od 'normy' jest czymś nowym i trudno mi się z tym oswoić.
LightingOwl - 2013-06-28, 15:39

Tak też tak mam, gdy wszystko jest całkowicie w porzadku brakuje mi czegoś, tak pusto się robi. Nawet nie tak że gdy jest źle jestem wtedy sobą bo nie jestem, zamykam się w sobie jak w skorupie i koniec jestem ale nic nie czuje, nic nie myślę, nic nie mówię, jest jestem dopiero wtedy pusty, a jednak brakuje mi tego. I tak źle i tak niedobrze ^^.
Holycarrot - 2013-07-02, 16:33

Minęły 3 miesiące i znów jest tak koszmarnie źle, że aż dobrze. Czuję, że tak powinno być ale jednocześnie jakaś tam malutka cząsteczka mnie pranie być szczęśliwa. Problem w tym, że gdy mam do tego chociaż minimalną okazję to rezygnuję już na starcie bo i tak wiem, że nic z tego nie będzie. Tak jest teraz i będzie zawsze.
Nightingale - 2013-08-05, 15:08

U mnie też się zaczyna ten etap, kiedy będę cierpieć, cholernie cierpieć, ale wiem, że będzie mi z tym dobrze. Nie chcę tego, a jednocześnie chcę. Bo wtedy będę w pełni czuła, że żyję, będę całą sobą dotykała świata.
XOF - 2013-08-05, 20:59

Ja również czuję się bardzo źle, gdy coś idzie dobrze. To taki nienaturalny stan dla mnie, ale jeszcze bardziej boję się okazywać radość, pokazywać, że coś idzie po mojej myśli, że mam jakieś plany, które mógłbym zrealizować, wtedy po prostu wszystko mi się sypie. Mam takie dziwne wrażenie, że ktoś czuwa nad tym wszystkim i karze mnie kolejnymi porażkami i upokorzeniami za moją radość. Czasami wmawiam sobie, że to wszyscy ludzie, których spotkałem w życiu na wieść o jakichkolwiek moich sukcesach, życzą mi jak najgorzej. Ja muszę cierpieć, to mniejszy wymiar kary niż konsekwencje prób bycia szczęśliwym.
Anonymous - 2013-08-05, 22:17

XOF napisał/a:
boję się okazywać radość, pokazywać, że coś idzie po mojej myśli, że mam jakieś plany, które mógłbym zrealizować, wtedy po prostu wszystko mi się sypie. Mam takie dziwne wrażenie, że ktoś czuwa nad tym wszystkim i karze mnie kolejnymi porażkami i upokorzeniami za moją radość.

No to sobie możemy tutaj rękę podać, bo mam identycznie... muszę komuś naprawdę mega, mega ufać aby okazać przy nim faktyczny, szczery entuzjazm wobec czegokolwiek. Często też mam wrażenie, że pewne niefortunne zbiegi okoliczności są karą za to, że chciałam dla siebie czegoś dobrego :roll:
Do tego, że jest niefajnie jestem przyzwyczajona... i wolę czuć ból niż pustkę... ale z drugiej strony też potrafię się cieszyć chwilami wytchnienia, okresami stabilności emocjonalnej kiedy jest zwyczajnie i powietrze nie wydaje się być płynny ołowiem :roll:

Morcades - 2014-07-17, 21:49

Necrocaine napisał/a:
Gdy ja jestem przez krótki moment szczęśliwa, czuję się z tym źle, myśląc że nie mam do tego prawa. Jestem przekonana, że skoro przez większość życia cierpiałam to powinno tak zostać. Ze szczęściem mi nie do twarzy.

Mam dokładnie tak samo. Już w dzieciństwie stwierdziłam, że "jestem szczęśliwa, gdy jestem smutna" :roll: .
Myślę, że to jest strach przed nieznanym. Strach przed utratą własnej tożsamości. Boję się, że będąc radosna nie będę już sobą.
Tak, zdarza mi się celowo pogarszać swój stan...

Holycarrot - 2014-07-17, 22:04

kelpia napisał/a:
jestem szczęśliwa, gdy jestem smutna

To jest tak irracjonalne, że aż śmieszne. A najśmieszniejsze jest to, iż mam tak samo. Miewam takie dni, kiedy mój stan psychiczny zdycha na dnie kanionu, a ja chodzę jak ta pusta lalka, czekając aż coś się zmieni. A gdy kilka dni później jest lepiej, ot zwyczajny "dobry" dzień, zastanawiam się dlaczego ja wcale nie czuję się na siłach. Wtedy mam ochotę strzelić sobie w twarz i ciągle zadaję sobie pytanie: "Co ci głupia dziewczyno przeszkadzało kilka dni temu?". Ja i szczęście do siebie nie pasujemy. Jakoś nie potrafię połączyć tego w jedną spójną całość c:

bebrave - 2014-07-17, 22:04

Nie lubię czuć się szczęśliwy, radosny. Moja prawdziwa twarz wypełniona jest melancholią, nie dołuję się, tylko postrzegam sprawy inaczej niż inni. Mam też tendencję do sporego dystansu nawet do swoich sukcesów - nie dzielę ich z nikim. Myślę wtedy, że tak właśnie powinno być. Jest jeden bardzo wielki minus - zawsze czuję się wyalienowany/obcy przez to. Jeśli wszystko idzie dobrze, jestem czynnym obserwatorem, który wyciąga wnioski z postępowania innych. Jestem pewnym siebie indywidualistą. Jeśli coś się sypie - spuszczam wzrok przy każdej napotkanej osobie, życie traci sens, mam o sobie zerowe mniemanie, bo przecież coś poszło nie po mojej myśli, a świat nie jest jednak taki przyjazny, jak pokazują w telewizji.
Anonymous - 2014-07-31, 23:10

U mnie to dość dziwnie wygląda. W ciągu dnia jestem radosna, spotykam się ze znajomymi, ale przychodzi wieczór i po prostu muszę sobie coś zrobić - niekoniecznie mam jakiś problem. Za to odczuwam ogromną przyjemność, gdy coś mi się złego dzieje. Uwielbiam być chora? Na przykład teraz mam okropną ranę na stopie, a nie pójdę do lekarza, bo chcę dla siebie jak najgorzej. Sama już nie wiem, co to jest. Swego czasu myślałam, że to może dziecinna chęć zwrócenia na siebie uwagi.
Holycarrot - 2014-07-31, 23:16

Leesha napisał/a:
bo chcę dla siebie jak najgorzej. Sama już nie wiem, co to jest. Swego czasu myślałam, że to może dziecinna chęć zwrócenia na siebie uwagi.

Rozumiem, sama też tak mam. Z najgorszym przypadkiem do lekarza nie pójdę, siłą rodzice mnie już ciągają. Podświadomie dobieram sobie rzeczy i zajęcia, które mogą ostro wpłynąć na moją niekorzyść. Ot, takie niedowalenie mózgowe :D

Anonymous - 2014-07-31, 23:21

Necrocaine, no dokładnie, haha! :D Z jednej strony boję się, że stanie mi się coś poważnego, ale potem odzywa się ten malutki głosik w mojej głowie. Dzisiaj wracałam do domu 2km bez butów, bo stwierdziłam, że chcę sobie zainfekować tę ranę...
Holycarrot - 2014-11-10, 09:42

Leesha przepraszam, że dopiero teraz. Na dniach zobaczyłam Twój wpis, a przyznam szczerze, że o własnym temacie zapomniałam. Mam nadzieję, że z tą raną wszystko w porządku diable? :lol:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group