To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Problemy - Chęć odczuwania cierpienia

Holycarrot - 2013-03-29, 15:52
Temat postu: Chęć odczuwania cierpienia
Zamieszczam temat tutaj, ponieważ nie mam pojęcia gdzie by pasował. A więc do rzeczy. Od kilku dni nęka mnie dziwne uczucie. Od kiedy pamiętam czułam taki rozdzierający ból tam w środku, tak jakby cierpienie chciało we mnie zamieszkać na zawsze. I chyba to zrobiło. Niedawno w moim życiu trochę się poukładało, nie mam większych problemów, przez które bym cierpiała i to samo w sobie jest problemem. Gdy nie odczuwam cierpienia czuję się jeszcze gorzej, przez co sama wywołuję konflikty, szukam dziury w całym, tylko po to aby życie znów zaczęło mi się walić. O co w tym wszystkich chodzi? Co jest ze mną nie tak?
Euphoriall - 2013-03-29, 16:29

Przesunęłam bo nie wydaje mi się aby temat musiał być kontrolowany
ŚmierciŚmiech - 2013-03-29, 17:18

Hmm, jakby się zastanowić to mam dosyć podobnie. Niby te wszystkie większe problemy przeminęły, ale jednak nie potrafię (może nie chcę?) się z tego wygrzebać. Po prostu nie widzę siebie w szczęśliwym życiu, jako radosnego człowieka. Nie wiem co jest tego przyczyną, ale... tak po prostu jest.
Anonymous - 2013-03-29, 17:45

?mierci?miech napisał/a:
Nie wiem co jest tego przyczyną

Prawdopodobnie to:
?mierci?miech napisał/a:
Po prostu nie widzę siebie w szczęśliwym życiu, jako radosnego człowieka.

Jeżeli zakładasz, że nie możesz/nie będziesz szczęśliwy to kiedy przypadkiem Ci się zdarza być szczęśliwym to czujesz się jakbyś nie był sobą... no bo przecież Ty nie bywasz szczęśliwy... a ponieważ obrona integralności naszego poczucia tożsamości jest priorytetem naszej psychiki, to efekt jest jaki jest.

Holycarrot - 2013-03-29, 17:53

Gdy ja jestem przez krótki moment szczęśliwa, czuję się z tym źle, myśląc że nie mam do tego prawa. Jestem przekonana, że skoro przez większość życia cierpiałam to powinno tak zostać. Ze szczęściem mi nie do twarzy.
ŚmierciŚmiech - 2013-03-29, 17:55

Emaleth, dokładnie tak, nie czuję się wtedy sobą. Radość potrafi się przemienić w nieopisany gniew. Po prostu jestem żałosny i wolę iść na łatwiznę odczuwając ból, niż spróbować coś zmienić w kierunku prawdziwego szczęścia.
Anonymous - 2013-04-08, 23:19

Jakoś tak przyzwyczaiłam się do cierpienia, kiedy próbuje coś zmienić... nie potrafię bo odczuwać chęć cierpienia. To jest jak uzależnienie! :x

?mierci?miech, Jesteś z Piekła? To pewnie się skądś znamy. :D

Anonymous - 2013-04-11, 17:02

Powiem Ci, że też lubię cierpieć, robię dokładnie to samo co Ty... A później dziwię się, że wszystko mi ucieka... Niszczy się... Sama szukam odpowiedzi na to... :cry: :>

Przed znakami interpunkcyjnymi nie stawiamy spacji. | S.

Anonymous - 2013-04-11, 22:07

Tez tak mam. Niby nie mam teraz wiekszych powodow do zmartwien. Wczoraj poczulam sie bardzo normalnie i bylo mi z tym strasznie dziwnie. Nie wiem jak to opisac. Moze bylo mi zle z tym, ze moj wewnetrzny glos - najlepszy przyjaciel i jedyna w pelni rozumiejaca mnie osoba nie byla mi juz potrzebna. Czasem chcialabym jakos poglebic moj smutek, moze czuc jakies silne emocje. Szczescie stalo sie dla mnie zbyt przekoloryzowane... pewnie moglabym cos zmienic, ale sama nie wiem czy tego chce.
Anonymous - 2013-04-13, 13:32

anexis29 napisał/a:
Wczoraj poczulam sie bardzo normalnie i bylo mi z tym strasznie dziwnie.

Też tak miewam (jeśli się zdarzy, że nie mam czym się zamartwiać). Myślę, że chodzi o to, że to takie dziwne i obce - nie czuć się źle. Podły nastrój znamy i umiemy się z nim obchodzić, choćby to miało być i destrukcyjne radzenie sobie, to jednak jest znajome, swojskie. A tu nagle nowa sytuacja i człowiek nie wie jak się zachować. To wywołuje popłoch.
Jak to kiedyś stwierdziłam: 'jak jest źle to jest źle, a jak jest dobrze, to jest jeszcze gorzej'.

Nightingale - 2013-05-08, 12:45

Skąd ja to wszystko znam? ;) że mną bywa tak, że jak cierpię, to... Czuję się z tym jakoś tak dobrze, jakby w swoim żywiole. Określam siebie mianem 'sezonowca' tzn. Zaczynam zauważać fazy nastrojowe, raz jestem na maxa przygnębiona i w testach Becka mam powyżej 40 pkt, a potem niewiadomo skąd pojawia się okres ukojenia, kiedy wcale nie mam ochoty się np ciąć czy coś. W tym właśnie 'lżejszym', szczęśliwym okresie odnoszę wrażenie, jakby część mnie odeszła, jakbym coś utraciła. Chodzi o to uczucie doła. Nie wiem... Być może po prostu lubię melancholię?

//lit. Emaleth

Bloody Caroline - 2013-06-01, 03:28

Ja zawsze uważałam, że chcę cierpieć. Bo gdy dzień jest normalny, nic się złego nie wydarzyło to od razu inaczej się czuję. Tak nieswojo. Nie wiem jak to opisać. Może dzięki temu, że odczuwam ból i cierpienie jestem człowiekiem, którym zawsze chciałabym być. Potrafię dostrzec to czego inni nie potrafią zobaczyć. Wczoraj cały dzień przesiedziałam w domu i było dobrze. Brakowało mi czegoś. Robiłam wszystko by mieć powód do dołowania się, tak wiem to dziwne.
Regis - 2013-06-01, 03:31

Ja, uważam, że nie zasługuję na szczęście, i do cierpienia przyzwyczaiłem się. Najgorsze jest to, iż jak jestem szczęśliwy to zaczynam sobą gardzić aby znów poczuć się źle, ot błędne koło.
Evi - 2013-06-26, 02:32

Mam dokładnie to samo. Nawet kiedy nic szczególnego czy nieprzyjemnego w moim życiu się nie dzieje, to i tak znajdę sobie powód do zamartwiania się i przejmowania. Takie szukanie problemów na siłę, tam gdzie ich nie ma. Ja się zawsze wszystkim przejmuję, czasem to jest mały problem, który powiększam do maksymalnych rozmiarów i nie robię tego świadomie. A czasem, w chwilach spokoju, po prostu szukam problemów, bo przecież ja nie mogę być szczęśliwa, czuję się wtedy co najmniej dziwnie.
Anonymous - 2013-06-26, 19:07

Regis, mam tak samo. Tez twierdze ze nie zasluguje na szczescie i odrazu to psuje, to cierpienie w jakis sposob mnie uspokaja z nim czuje sie bardziej soba.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group