To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Samotność - Brak przynależności

Euphoriall - 2017-02-22, 16:46

abyss napisał/a:
"ja i tak tu nie należę, jestem inny niż Wy".

Tutaj cześć użytkowników tak o sobie myśli: "Jestem inny nigdzie nie pasuję". A jednak zostają. ;)

Anonymous - 2017-02-22, 22:07

Może to nawet nie kwestia myślenia, bo niby wiem, że przecież wszyscy jesteśmy ludźmi i wiele nas łączy, ale to takie chorobliwe uczucie, taki instynkt, który każe się izolować. W najgorszych formach przybierał on wręcz formę "jesteś SAM, znikąd pomocy". Staram się z tym walczyć w myśl zasady - działanie ponad myślenie, chociaż ciężko mi to przychodzi, bo skrajnie lubię poczucie osamotnienia, lubię się pławić w tym poczuciu... Mimo, że wiem, że to mi nie służy.
Jeff_the_dealer - 2017-03-07, 09:30

Samotność moja ostoja. Eh gdyby tak mogło być. Mimo tego iż mam kilku znajomych z którymi zdarza mi się gdzie wyjść to jednak nie czuję tego, ze jestem tam lubiany, mam wrażenie że tolerują moją obecność.
Sue - 2017-03-07, 18:06

Ostatnio zdałam sobie sprawę z tego, jak silna jest moja potrzeba przynależności, jak uzależniająca i ograniczająca. Walczę z tym - selekcja wśród znajomych, których trzymałam dla samego trzymania; odchodzenie z dziwnych facebookowych grupek; brak parcia na "echhh, muszę być taka jak oni" itp... Dziwię się, że dopiero teraz sobie to uświadomiłam. No, przynajmniej w porę i już dłużej nie będę marnować czasu i wiązać swojej samooceny z ilością ludzi, których znam i którzy mnie lubią. To mnie niszczyło.
moje - 2017-03-07, 23:33

Sue, wszystkie skrajności są złe. Z rozsądkiem. Czasem i do ściany by człowiek pogadał, bo odciął się od gorszego sortu znajomych :/ (znaczy się u mnie to starożytność, w pradawności mojego mózgu ;) )
R. de Valentin - 2017-03-08, 11:18

Sue napisał/a:
Ostatnio zdałam sobie sprawę z tego, jak silna jest moja potrzeba przynależności, jak uzależniająca i ograniczająca.

Nie rozumiem, co to za potrzeba... Przynależności do czego?

Sue napisał/a:
"echhh, muszę być taka jak oni"

Zawsze chciałem być inny, niż oni.

Zakręcona - 2017-05-05, 23:59

Sue napisał/a:
Ostatnio zdałam sobie sprawę z tego, jak silna jest moja potrzeba przynależności, jak uzależniająca i ograniczająca.


Znam to, nie mogę powiedzieć "to tutaj moja grupa", mam znajomych, rodzinę, ale czuje się jak piąte koło u wozu, niepotrzebna... Chciałabym gdzieś należeć, mieć swoje miejsce, w rodzinie, jakieś grupie w realnym czy wirtualnym świecie. Kimś się utożsamiać, mieć wpływ na czyjeś życie i żeby ktoś miał na moje. A teraz to się jakoś rozpływa ...

Czarny Pan - 2017-05-06, 00:24

Lepiej być samotnym niż otaczać się wśród ludzi którzy nas nie akceptują lub mają na nas zły wpływ. :|


Emotikona nie zastępuje kropki.
PanLew

Nihilista - 2017-05-06, 12:12

Jak przez długi czas było dobrze, tak od kilku dni mam w głowie konflikt izolacja vs. wypad ze znajomymi gdziekolwiek. Z jednej strony lubię to uczucie przynależności do grupy, bo w gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, a każdy człowiek jako istota stadna potrzebuje czasem towarzystwa. Męczą mnie brednie o jednostkach wybitnych. Mimo to, kiedy siedzę z nimi mam wrażenie, że jestem jakiś inny, że myślę inaczej i nigdy nie będę mógł zrozumieć ich powodów do radości. A najgorsze, że im bardziej uciekam do ludzi, tym bardziej zaczynam za nimi tęsknić, więc znowu wychodzę, potem mam dość i tak w kółko.
Zakręcona - 2017-05-06, 21:38

Nihilista napisał/a:
Jak przez długi czas było dobrze, tak od kilku dni mam w głowie konflikt izolacja vs. wypad . Mimo to, kiedy siedzę z nimi mam wrażenie, że jestem jakiś inny, że myślę inaczej i nigdy nie będę mógł zrozumieć ich powodów do radości. A najgorsze, że im bardziej uciekam do ludzi, tym bardziej zaczynam za nimi tęsknić, więc znowu wychodzę, potem mam dość i tak w kółko.

Miałam niedawno podobny problem. Szykował się wyjazd z koleżanką, z jednej strony chciałam jechać, w końcu wyrwe się z domu a z drugiej strony 4 dni z kimś praktycznie przebywać 24 na dób. A jak już doszła kolejna osoba do wyjazdu, której w ogóle nie znam, już praktycznie rezygnowałam. Problemu rozwiązał się sam: wycieczka nie doszła do skutku. Jestem dziwna: chce jechać, ale boję się... najgorsze według mnie jest to jak zalega między ludźmi ta niewygodna cisza gdy pasuje coś powiedzieć, ale w sumie już nie ma co... albo gdy o czymś rozmawiają a ja nie mam pojęcia co powiedzieć. Zazwyczaj w towarzystwie jestem tą osobą, która słucha i mało mówi.

Nihilista - 2017-05-06, 23:08

Zakręcona, jak w wakacje znajomi jechali nad morze, to koleżanka musiała mnie godzinę przekonywać przez telefon, żebym się zabrał z nimi.
Też wolę słuchać, niż mówić i ludzie wtedy myślą, że coś mi jest, nie potrafią zrozumieć, że siedzenie w ciszy również może być fajne. Chociaż w porównaniu z gimnazjum jestem zdecydowanie bardziej wygadany.

nobody.more - 2017-05-09, 08:27

Nihilista, Ja zauważyłam, że Ci co cały czas paplają to uciekają przed sobą i "grają"przed ludźmi. Prawdziwego człowieka, który jest odważny można poznać po tym czy wytrzyma w ciszy parę minut.
Kiedyś ktoś mi to powiedział i to sprawdzam jakiś czas.
Nie mam znajomych, nie wychodzę na miasto kupę czasu... Nie bawi mnie to. Czuje się samotna i jest mi smutno bo nie mam tej "przynależności". Chyba się pogodziłam z tym, że przynależeć mogę co najwyżej do samej siebie. I z sobą spędzam czas.

Jakieś 2-3 miesiące temu chciałam przełamać ten schemat i zobaczyć jak będzie. Toteż poszłam na spotkanie w grupie ze znajomymi z meetingów. Poszłam i może godzinę było fajnie i później jakoś tak poczułam się jak 5 koło u wozu. Siedziałam i obserwowałam jak oni między sobą grają w gry słowne (w zwolnionym tempie jak na filmach:D) i w końcu przeprosiłam i wyszłam tłumacząc się, że już późno i muszę do pracy.
A niby powinno być dobrze, bo mamy te same problemy i powinniśmy jakoś wspólnie tryskać energią.
Chyba jednak to tak nie działa.

Za to mam jedną friend z którą mogę milczeć przez godzinę lub śmiać się cały dzień i nigdy nie jest nudno. I to doceniam :)

Nekomimi - 2018-06-10, 09:38

Czuję to niemal zawsze. Niby mam klasę, z którą teraz i tak jest lepiej, a nawet dwie koleżanki, z którymi się lepiej dogaduję, ale gdzie nie jestem, czuję się niechciana. Uczucie mija dopiero po dłuższej interakcji, a pojawia się krótką chwilkę po przerwaniu takowej. Już do tego stopnia, że sama z siebie już nie podchodzę tak często. Miewam i momenty desperacji że podejdę... I tak czuję się jak coś niepotrzebnego lub na siłę zabranego. Jak zabawka, której dziecko już nie chce się bawić, a trzyma na półce bo nie chce oddać czy schować, a może i wyrzucić.
Zaczyna to boleć...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group