To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Samotność - Brak przynależności

inspire2306 - 2013-11-12, 03:12

Mirodow, nie jeden mnie przytulal, nie raz. Ale to nie zmienia faktu, ze jestem samotna w zyciu, ze nie pasuje.
Boli to troszke, tak troszeczke, ze mimo, ze w szkole nie bylam od dlugiego czasu, w pracy rowniez, to nikt sie nie odezwal. Nikt nie pyta co ze mna, nikt nawet nie pamieta. Moze naprawde prawie nikt, by nie zauwazyl, ze nie ma mnie... Ze nie zyje.

Anonymous - 2013-11-12, 08:18

Ja może nie mam poczucia, że nigdzie nie pasuję, ale pamiętam, że w szkole, od podstawówki nigdy nie umiałam zdecydować, w której grupie chcę być, i zawsze jakoś tak pośrodku. Taki brak przynależności... Z drugiej strony taki "środek", wydawał mi się najbezpieczniejszy, choć był męczący, zwłaszcza w gimnazjum.

inspire2306 napisał/a:
Boli to troszke, tak troszeczke, ze mimo, ze w szkole nie bylam od dlugiego czasu, w pracy rowniez, to nikt sie nie odezwal. Nikt nie pyta co ze mna, nikt nawet nie pamieta.

Tylko wiesz, to zawsze wymaga zaangażowania dwóch stron, by ktoś się odezwał, by pamiętał... Pisałaś, że nie potrafisz nawiązać i utrzymywać kontaktu, dlaczego? Czy ludzie, których spotykasz, nie odpowiadają Tobie, mają w sobie cechy, których nie lubisz?
Może ktoś jednak pamięta, zauważa Twoją nieobecność, ale boi się spytać, bo sama się nie odzywasz...

Euphoriall - 2013-11-12, 12:33

ina napisał/a:
to zawsze wymaga zaangażowania dwóch stron

Otóż to. Nie rozumiem podejścia "nikt się do mnie nie odezwie, nie zapyta co u mnie, a ja też się nie odezwę bo..." no właśnie, dlaczego? Tylko nie piszcie, że "nie będziecie się narzucać", bo to brzmi jak foch z tupnięciem nóżki.

Neverhood - 2013-11-16, 12:44

Też mi tego brakuje... ludzi, przy których mogę się dobrze czuć. Na studiach mam znajomych, niektórzy to sympatyczni goście, czasem wyjdę z nimi na miasto, i ktoś mi nawet kiedyś powiedział, że jestem duszą towarzystwa - często żartuję, udzielam się w rozmowach. A tak naprawdę czuję, że potrzebuję kogoś, przy kim nie muszę tego robić, bo to po prostu nie jestem ja. Mam jakiś instynkt towarzyski, który każe mi się tak zachowywać, bo nie cierpię być na uboczu, ale tak naprawdę to zupełnie nie jest mój charakter. Prawdę mówiąc nawet w internecie nie potrafię do końca być sobą, za bardzo mi zależy, żeby nikt nie przejrzał tej maski.

Miałem w swoim mieście grupę osób, z którymi czułem się dobrze... wtedy nie potrafiłem tego docenić, czasem ci ludzie mnie irytowali swoim charakterem, innym poczuciem humoru, niekiedy nachalnością. Teraz wyjechałem i widzę, że naprawdę trzeba było dużo bardziej dbać o te znajomości, bo każdy ma jakieś swoje wady, ale im na mnie zależało. Byli ludzie, z którymi mógłbym szczerze porozmawiać, kiedy czułem się źle. Mógłbym, ale tego nie robiłem, wszędzie musiałem udawać kogoś innego. Cholera, brakuje mi ich. Na studiach mieszkam sam (swoją drogą - nie tak miało być, no ale w takiej sytuacji się znalazłem, lokator zmienił zdanie), weekendy to jakaś masakra. No i żadnych bliskich mi ludzi. Nawet takich, z którymi można by zwyczajnie wyjść na herbatę i czuć się dobrze.

Motyl - 2013-11-16, 13:37

Neverhood napisał/a:

Cholera, brakuje mi ich.


A może uda Ci sie odnowić i utrzymywać z nimi kontakt? Na razie przez smsy, telefony, internet? Może późnie moglibyście się odwiedzać i jakoś by było? Wiem, że to nie to samo co osoba obok. Ale jeśli Ci na nich zależy... Warto zawalczyć :)

Anonymous - 2014-01-25, 20:33

Emaleth napisał/a:
Też tak macie? Uważacie, że to istotne by czuć, że gdzieś się pasuje? Jak sobie z tym radzicie? Z czego takie odizolowanie może wynikać?
Mam dokładnie tak samo - w żadnym miejscu, w żadnej grupie ludzi nie czuję się "u siebie". Ciągle mam wrażenie, że nie pasuję, że beze mnie będzie im lepiej, że jestem zbędnym balastem.
Myślę, że poczucie przynależności jest potrzebne, sama odczuwam bez niego pustkę jedynie.
Nie radzę sobie, staram się udawać, że jest OK...
Myślę, że w moim przypadku wynika po części z tego, że jestem dość introwertyczną osobą, a po części z tego, że cholernie się boję, że ktoś będzie chciał ingerować w moje życie. Takie poplątanie z pomieszaniem...

Pomanita - 2014-01-25, 23:10

Odczuwam silną potrzebę przynależności, ale na szczęście mam wspaniałych przyjaciół i sporo dobrych znajomych. Różnię się od nich, ale oni między sobą też się różnią. Jakoś zwykle tworzę dobre relacje z ludźmi, którzy nie są do mnie podobni. Jestem częścią grupy, czasem tylko, kiedy mam naprawdę zły okres doświadczam czegoś w rodzaju poczucia odrealnienia. Jakby ludzie, z którymi rozmawiam byli gdzieś obok mnie, coś w rodzaju szklanej ściany między mną a nimi. Są to chwile, kiedy wydaje mi się, że nie przynależę nie tylko do nich, ale i do całego świata, bo nierealny jest wtedy nawet mój pokój.
Tym, czego brakuje mi cały czas jest za to brak przynależności do mężczyzny. Nie umiem wejść w związek, zwrócić na siebie uwagi. Chciałabym być czyjaś. Nawet na trochę.

Axxie - 2014-01-26, 13:25

nyaa napisał/a:
Myślę, że w moim przypadku wynika po części z tego, że jestem dość introwertyczną osobą, a po części z tego, że cholernie się boję, że ktoś będzie chciał ingerować w moje życie. Takie poplątanie z pomieszaniem...

Mam bardzo podobnie. Odczuwam potrzebę przynależności bardzo silnie. Zawsze myślałam, żę ludzie nie chcą mieć ze mną nic wspólnego wtedy gdy nie muszą lub gdy czegoś ode mnie nie potrzebują. Nie zniechęcało mnie to, jednak teraz, gdy są osoby które starają się nawiązać ze mną kontakt, martwią się ich odtrącam. Chcę być integralną częścią grupy, jednak denerwują mnie sytuacje, które płyną z uczestnictwa w takiej grupie. Bardzo cenię sobie swoją prywatność, może to bierze się właśnie z tego, ale taki paradoks jest nie do rozwiązania.

Tenebre - 2014-02-01, 01:46

Ja także odstaję od ludzi. Kiedyś starałam się dopasować. Dzisiaj już nie odczuwam takiej potrzeby. Nie pragnę przynależeć do żadnej grupy. I nie mam na myśli, tego iż lubię samotność. Po prostu wiem, że między mną a większością moich rówieśników jest ogromna przepaść. I teraz nie próbuję jej przekraczać. Potrafię nawiązać z nimi kontakt, ale nigdy nie czuję, że jestem jedną z nich i myślę, że oni też tak uważają. Myślę iż kiedyś znajdę ludzi, z którymi więcej będzie mnie łączyło niż dzieliło. Na dzień dzisiejszy jest tylko jedna taka osoba. I gdybym wciąż próbowała dopasowywać się do ludzi, nigdy byśmy się bliżej nie poznali.
KrYsPiN - 2014-02-01, 02:55

Ja już na wstępie wyróżniam się od tłumu. Nie bawię się tak jak oni, nie biję się jak oni, nie słucham tego co oni, robię wszystko inaczej.Nie rozumiem, jak takich jak mogą uważać za wyrzutków. Mają życie, żyją pośród nas i wdychają tlen taki sam.
Starałem się nie raz wpasować w tłum, czasem wychodziło, czasem po prostu chciałem spieprzyć i nie wrócić, bo tu nie ma miejsca dla takich jak ja, oni to wiedzą, ja wiem i reszta wie.Widząc całą moją klasę, jak się cieszy, serce mnie kłuje, że nie mogę być jak oni, cieszyć się szczęściem, miłością. Ale co poradzić, mam 2x większą wyobraźnię od nich, umiem z dorosłymi osobami/nauczycielami rozmawiać.Jestem typem ''Człowieka Samotnika'', który podąża przez świat i czeka, aż jego samotność zapełni się szczęściem drugiej osoby, bo jak na razie nie ma jej, czuć tylko jak atakuje odrzucenie.

Niedotykalna - 2014-02-01, 19:16

Również odstaję. Zawsze tak było. Już jako mała dziewczynka byłam inna. Miałam swój świat i nie dopuszczałam ludzi zbyt blisko.
Obecnie w towarzystwie uchodzę za osobę "inną", z problemami (i słusznie). Nie jestem zintegrowana z grupą na studiach chociaż wśród ludzi jestem raczej lubianą osobą. Niektórzy uważają mnie za dziwną. Próbowałam "znormalniec", dopasować się, próbowałam na siłę być jak inni. Na próżno.

XOF - 2014-02-01, 23:57

Kiedyś napisałem długi post w tym temacie, ale skasował mi się, złośliwość rzeczy martwych. Niestety ja także jestem indywidualistą, samotnikiem i dziwakiem. Odtrącony przez ludzi, zbudowałem sobie własny świat, iracjonalny i oderwany od rzeczywistości, aczkolwiek mój własny, choć pusty i bijący na każdym kroku samotnością. Nauczyłem się pewnej niezależności, choć ciężko ją u mnie zauważyć, bo kiepsko funkcjonuję w społeczeństwie. Na początku studiów też próbowałem "znormalnieć''. W efekcie jeszcze bardziej oddaliłem się od ludzi. Nigdzie nie pasuję, płacę teraz za to bardzo dużo. Ale cóż zawsze chodziłem swoimi ścieżkami.
Niewidzialna - 2014-02-02, 21:35

Też się wyróżniam od reszty. Zacznijmy od tego, że nie imprezuję jak inni w moim wieku, nie ubieram się w jakieś modne ciuchy. Stawiam raczej na wygodę i praktyczność. W szkole ludzie w gole mnie nie zauważają. Praktycznie nikt ze mną nie rozmawia. Może i przyczyną tego jest po części to, że jestem osobą spokojną i nie wypowiadam się jakoś na forum klasy. Jednakże lubię rozmowy ale z pojedynczymi osobami. Mam też problem z nawiązywaniem relacji. Raczej ciężko mi do kogoś zagadać. Ale czy to powód żeby mnie w ogóle nie zauważać? Nic tym ludziom nie zrobiłam, a jednak gdy siądę na jakiejś ławce i koło mnie jest miejsce przeważnie nikt koło mnie nie siada. Reszta osób woli gdzieś stać sobie pod ścianą. Przykre to. Nie wspomnę już o tym, że gdy jest podział na grupy i wybierają jacyś kapitanowie to zawsze jestem wybierana na końcu. Poza szkołą nie mam znajomych, kogoś z kim mogłabym gdzieś wyjść. Spacery w samotności do najprzyjemniejszych nie należą. :( Miałam i takie akcje, że ktoś kolegował się ze mną tylko z litości. Właśnie dlatego, że nikt ze mną nie rozmawiał. To było czuć na odległość jeśli ta osoba ze mną tylko pisała, a realnie nie przyznawała się przed swoimi przyjaciółmi do głębszej znajomości ze mną. Oczywiście prawda wyszła po czasie. Szkoda tylko, że przy kłótni. :(
Anonymous - 2014-02-04, 02:52

Niewidzialna napisał/a:

Też się wyróżniam od reszty. Zacznijmy od tego, że nie imprezuję jak inni w moim wieku, nie ubieram się w jakieś modne ciuchy. Stawiam raczej na wygodę i praktyczność. W szkole ludzie w gole mnie nie zauważają. Praktycznie nikt ze mną nie rozmawia. Może i przyczyną tego jest po części to, że jestem osobą spokojną i nie wypowiadam się jakoś na forum klasy. Jednakże lubię rozmowy ale z pojedynczymi osobami. Mam też problem z nawiązywaniem relacji. Raczej ciężko mi do kogoś zagadać. Ale czy to powód żeby mnie w ogóle nie zauważać? Nic tym ludziom nie zrobiłam, a jednak gdy siądę na jakiejś ławce i koło mnie jest miejsce przeważnie nikt koło mnie nie siada. Reszta osób woli gdzieś stać sobie pod ścianą. Przykre to. Nie wspomnę już o tym, że gdy jest podział na grupy i wybierają jacyś kapitanowie to zawsze jestem wybierana na końcu. Poza szkołą nie mam znajomych, kogoś z kim mogłabym gdzieś wyjść. Spacery w samotności do najprzyjemniejszych nie należą.


Ze mną jest to samo. :/ Nie mam swojego miejsca, ani nigdzie nie przynależę. Jestem taka sama sobie. Jak wolny strzelec, ale niestety samotny. Żyję gdzieś obok wszystkiego. Jestem irracjonalna i taka no odstająca. Nie mogę się nigdzie dopasować. Wszędzie mi źle, czuję się obco i nieswojo.

Niewidzialna - 2014-02-04, 08:10

Bezsenna, w dzisiejszych czasach ciężko się dopasować do innych. Szczególnie jeśli ich zachowania nam nie odpowiadają. U mnie z braku przynależności to właśnie pojawiła się potrzeba pisania, poszukiwania ludzi z podobnymi problemami, żeby chociaż pod tym kontem nie czuć się samotną. Też mam poczucie, że życie toczy się gdzieś obok mnie. Ja jestem tylko obserwatorem. Nie potrafię zmienić biegu życia.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group