To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Tematy kontrolowane - Powolne siebie wyniszczanie

Balance - 2013-02-01, 21:31

Może to głupie i dziwne ale ja wam trochę zazdroszczę. Ja nie mogę sobie nic zrobić, znaczy mojemu ciału, bardzo lubię kiedy funkcjonuje poprawnie, jest wydajne i nie jest dla mnie dużym ograniczeniem. To jest powód dlaczego nigdy nie paliłem a piję niechętnie, lekarstw też żadnych nie biorę. Moja fizyczna manifestacja zasługuje na szacunek. Dziwne jest to że lubię uczucie bólu fizycznego, kiedy jadę na rowerze i wypierdzielę ostro w jakieś kamienie lub spadnę z jakiejś wysokości i wszystko mnie boli, coś stłuczone coś wybite gdzieś się krew leje, to czuję jakąś taką ulgę. Psychicznie czuję się fatalnie ale za to fizycznie lubię czuć się dobrze~~
Anonymous - 2013-03-10, 18:32
Temat postu: Re: Powolne siebie wyniszczanie
ho napisał/a:

No i właśnie, tu zaczynają się schody. Nie mogę sobie poradzić z chęcią wyniszczenia siebie po kawałku. To przejawia się w bardzo banalnych rzeczach - np. biorę po parę tabletek zamiast jednej, jeśli wiem, że może mi to zaszkodzić. Piję więcej kawy odkąd dowiedziałam się, że nie mogę. Jeśli nie mogę biegać, to automatycznie staram się to robić. Wiem, że to brzmi może groteskowo i prawdopodobnie te działania nie będą miały takich skutków, jakie chciałabym żeby miały, ale to mi daje jakąś satysfakcję, poczucie bezpieczeństwa - że powoli zbliżam się do celu, że powoli siebie niszczę. Na tej zasadzie często też działały u mnie diety czy wysiłek fizyczny..

Nie wiem, czy jestem aż tak stuknięta, czy ktoś jeszcze się z tym spotkał? :|



Bardzo dobrze to rozumiem!!!,też tak mam podświadomie .np . z tym nie jedzeniem etc... coś w tym jest.takie pod świadome cierpienie etc...

//naprawiłam cytat... chyba... Emaleth

Anonymous - 2013-04-12, 18:15

Takie półśrodki dla mnie są nieskuteczne... Zawsze biorę więcej tabletek, które mam. Miały uspokajać i należy brać 1-2 to ja biorę 5-10. Ale one są takie słabe i nic nie dają. Piję kawę w ogromnych ilościach, bo wszem i wobec słychać, że niezdrowa i magnez wypłukuje z organizmu, robię sobie takie dziwne antagonistyczne mieszanki: pobudzanie vs wyciszanie i nic.
Zastanawiam się czy to w ogóle coś daje?

Chciałabym mieć tyle siły, żeby niszczyć się powoli i skutecznie, bo raz a dobrze mi się nie udało. Jedna próba samobójcza, w której było bardzo blisko a jednak się nie udało, sprawiła, że boję się próbować, ale boję się również żyć i nie chcę żyć. Boję się chyba obecnie wszystkiego.
Czy ktoś z Was radzi sobie z lękiem poprzez szkodzenie sobie?

Anonymous - 2013-04-29, 12:51

Dopóki tutaj nie trafiłam, zawsze wydawało mi się że jestem jedyną osobą, która tak ma.
Chęć powolnego wyniszczania samej siebie. Coraz większa ilość wypalanych papierosów (mimo że jeszcze do niedawna byłam zawziętą przeciwniczką tego nałogu), coraz częstsze głodówki, zmuszanie się do wysiłku ponad moje siły i coraz więcej blizn na ręce, a ostatnio także na brzuchu i udach. Mimo, że już pojawiają się już skutki moich działań w postaci problemów z sercem, dalej to robię. Czując poniekąd tą chorą satysfakcje, że moje działania odnoszą jakikolwiek skutek.

Odkąd tylko pamiętam, zawsze miałam problem, by w pełni zaakceptować to, jaka jestem. Ale zawsze znajdywałam coś, co względnie może uchodzić za mój atut. Z biegiem czasu, pod wpływem innych osób, przestałam dostrzegać w sobie cokolwiek pozytywnego. We wszystkim byłam gorsza od innych Powoli moje niezadowolenie zaczęło przechodzić w nienawiść do samej siebie. A nienawidzę w sobie dosłownie wszystkiego - nieatrakcyjnego wyglądu, głosu, kompletnie nijakiej i nudnej osobowości, a także tego swojej słabości.

Nie mam odwagi zakończyć życia od razu, czynię więc to małymi, powolnymi kroczkami.
Ale są te rzadkie momenty, kiedy myślę sobie: 'a może ja jednak nie chcę umrzeć?; co, jeśli tak naprawdę desperacko trzymam się życia i robię to, bo liczę na to, że ktoś zauważy, przytuli mnie i powie 'nie rób tego, jesteś dla mnie zbyt ważna?'. Po czym pojawia się w mojej głowie głos mówiący: 'spójrz na siebie, kogo w ogóle obchodzisz? jesteś śmieciem'.

I tak nieustannie od niespełna 2 lat, chociaż na początku nie miało to takiego natężenia, jak obecnie.

thnks - 2013-04-29, 13:34

Ja w akcie chęci zniszczenia siebie, gdy byłam pijana a wtedy mam na to największą chęć celowo zaciskałam zęby do tego momentu aż czułam ból. Efektem tego jest to że mam ukruszonego zęba..
Anonymous - 2013-05-03, 14:34

Chyba w wielu przypadkach się to zdarza, na początku dwie tabletki zamiast jednej gdy boli głowa, potem 5 zamiast jednej, tak samo z uspakajającymi. Nadmiar suplementów diety, lub ich brak i głodówka. Nagła chęć i wypalenie pół paczki papierosów, szczególnie gdy już się duszę. Mnóstwo kawy, pomimo, że nie mogę spać, drżą mi ręce i boli żołądek. Niby to wszystko nie spowoduje jakichś poważnych zmian, uszkodzeń, a jednak czuję ulgę, gdy mogę choć trochę zaszkodzić osobie której nienawidzę.
selfishbastard - 2013-05-13, 17:28

thnks napisał/a:
celowo zaciskałam zęby do tego momentu aż czułam ból. Efektem tego jest to że mam ukruszonego zęba..

mi się ukruszyła ścianka zęba i mam mieć leczenie kanałowe.

Każda wizyta u dentysty to wizyta bez znieczulenia. Jak przechodzę przez ulicę nie zwracam uwagi czy coś jedzie po prostu przechodzę z myślą, że będzie jechało dostatecznie szybko. Nie łykam tabletek na ból, jak zwijam się przez migrenę to specjalnie czekam na najgorszy atak. Coraz więcej blizn, rozdrapywanie ran, dołowanie się, wyzywanie, drapanie.
Kość ogonowa mnie boli, o nerkach już się nie wypowiadam powinnam iść do lekarza ale nikogo to nie obchodzi więc ja też się przejmować nie będę, może liczę na to że zabiorą mnie do szpitala i ktoś się mną zainteresuje. Mam jakieś problemy ze stawami i w ogóle kończynami, po wysiłku boli mnie pod kolanami i nie mogę się ruszać. Bóle w klatce piersiowej też ignoruję. Czasem mi się zdarza pić coś strasznie zimnego, w nocy mam otwarte okno, z którego wyglądam w samej koszulce na ramiączkach, jak jest zimno wcale się nie ubieram odpowiednio. Jem tylko obiady, bo babcia mi każe i wiecznie głodna chodzę.
Więcej grzechów nie pamiętam ;)
Pewnie coś sobie jeszcze robię ale nie wróciłam uwagi. Gryzę dłonie często i robię siniaki, okropne mam te moje dłonie...
Generalnie kiedyś za to swoje ignorowanie będę musiała ponieść jakąś cenę.

Anonymous - 2013-05-14, 10:08

ephemere_ napisał/a:

Nie mam odwagi zakończyć życia od razu, czynię więc to małymi, powolnymi kroczkami.
Ale są te rzadkie momenty, kiedy myślę sobie: 'a może ja jednak nie chcę umrzeć?; co, jeśli tak naprawdę desperacko trzymam się życia i robię to, bo liczę na to, że ktoś zauważy, przytuli mnie i powie 'nie rób tego, jesteś dla mnie zbyt ważna?'. Po czym pojawia się w mojej głowie głos mówiący: 'spójrz na siebie, kogo w ogóle obchodzisz? jesteś śmieciem'.

Może w ten sposób reaguje większość z nas. Niektórzy mają już za sobą próby samobójcze, niestety, albo stety nieudane i dlatego teraz muszą działać powoli, bardziej uważnie. Ja sama nie mogę sobie pozwolić na jakąś pomyłkę, za dużo by mnie to kosztowało, a na samobójstwo jeszcze nie czas, może nigdy takowy nie przyjdzie, zobaczymy. Faktem jest jednak, że mój organizm musi sporo znosić i jestem mu za to wdzięczna. i gdzieś we mnie jest i tak nadzieja, że może kiedyś coś się na tyle zmieni, że będę się z siebie śmiać, z tego co teraz robię.

Anonymous - 2013-06-02, 18:35

Moje wyniszczanie zaczyna się od twardych narkotyków, mimo że wiem jak to się skończy robię to. Potem jest ogromny moralniak i żal do wszystkich i całego świata. A najbardziej ma się żal do siebie... Potem biorę dziennik i wyrzucam to wszystko z siebie, kartka po kartce, wiedząc że coraz bardziej się nakręcam. I pękam. Już nieważne w jaki sposób, czym byle by poczuć ból. I tak w kółko
Anonymous - 2013-08-06, 19:12

Scaliłam z "Śmierć" użytkownika Ones
Bast - 2013-10-25, 11:06

Jestem w pełni świadoma, że znów zaczęłam wyniszczać swój organizm. :roll: Nie jem, przesadzam z kawą, energetykami, tabl. przeciwbólowymi. Ignoruje zalecenia lekarza.
Czasem piję alkohol nawet, gdy jestem w trakcie antybiotykoterapii lub, gdy wcześniej nażarłam się przeciwbólówek. :facepalm: Mieszanki jakie tworze dla swojej wątroby są mordercze. Katuję się ćwiczeniami. I w kółko po głowie chodzi mi cięcie się.
Cholera... dlaczego nie potrafię przestać? :(

Anonymous - 2013-10-26, 15:20

Ja dużo palę i nadużywam energetyków. W sumie nie bardzo wiem, po co to robię. Mam lekkie problemy ze snem, bo potrzebuję go naprawdę bardzo dużo, ale z energetykami zdecydowanie przesadzam. Potrafię wypić trzy, cztery duże Monstery dziennie...
Zdarzało mi się też, że cięłam się i celowo opatrywałam ranę tak, żeby dostać zakażenia. Zawsze jednak jakoś to przechodziło.

thnks - 2013-10-26, 19:48

Koleżanka zrobiła mi dziś piękne zdjęcia, zajęłam się ich obrabianiem i co? Muszę usuwać blizny, nawalić tonę photoshopa. Jak się nie potnę to zaczną głodzić. Do tego katowanie się myśleniem.
korba - 2013-11-21, 17:49

odkąd nie mogę za bardzo się ciąć- choroba i małopłytkowość- to zaczęłam nadużywać alkoholu dokładnie piwa, pije codziennie mimo, że nie powinnam. Popijam piwem moje leki retrowirusowe. Poza tym nie odżywiam się dobrze, nie jem obiadów, bardzo dużo pracuję doprowadzając swój organizm do przemęczenia. Ogólnie nie dbam o nic więcej niż o pracę i miejsce do spania. Czasami w chwili kryzysu tnę się mimo, że mogę się wykrwawić przez przypadek.
kolorowanka - 2013-11-22, 16:36

A ja pierwszy raz od 20 lat nie mam ochoty się niszczyć. Naprawdę nie chcę tego robić, ale chyba nie potrafię już inaczej funkcjonować. Gdy za długo jest dobrze, muszę coś popsuć, muszę się jakoś skrzywdzić, muszę się ukarać. Tylko za co?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group