To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Problemy - Niska samoocena

Artemisia - 2016-09-25, 01:56

Dzisiaj uświadomiłam sobie, że moja niezwykle niska samoocena jest spowodowana rodziną. Babcia i mama zawsze mówią, że nie mają nic złego na myśli, że tylko rodzina powie prawdę a koleżanka obgada. Może i to prawda, ale są granice. Dzisiaj zostałam skrzyczana, że wyszłam do sklepu bez makijażu (miałam lekki i tak), że wyglądałam paskudnie i wstyd tak się sąsiadom pokazywać. Nie mogę nosić obcisłych ubrań, bo będzie wyglądać jakbym była gruba. Nie mogę nosić obcasów, bo jestem za wysoka. Nie mogę nosić krótkich spodenek, bo mam cellulit. Nie mam stylu, nie wolno malować ust na czerwono. Non stop podsuwają mi magazyny i zdjęcia w internecie jak powinnam się czesać, ubierać i wyglądać. Niby mówią, że jestem ładna, jednak zawsze jest jakieś porządne ale. Nie wiem o co im chodzi, jak ważyłam 50kg, krzyczeli że wyglądam jak kościotrup i jakby mnie głodzono. Teraz mówią, że rośnie mi tyłek i muszę uważać co jem, bo się szybko zrobię gruba.
Anonymous - 2016-09-25, 10:18

Próbowałaś zakomunikować im, że ten sposób okazywania przez nie troski zupełnie Ci nie odpowiada? Pytam, bo i moja babcia lubiła uraczyć wszystkich "ooo, ale utyłaś" i w jej mniemaniu było to właśnie wyrazem miłości, zainteresowania i w ogóle. Dopiero rozmowa pod tytułem "nie życzę sobie takich uwag, są bardzo bolesne, jeśli już musisz to powiedzieć to zrób to w inny sposób".
Anonymous - 2016-09-25, 10:35

Artemisia, myślę, że Twoja rodzinna powinna zaakceptować, że masz prawo być sobą i mieć własny styl... zwłaszcza w tym wieku, gdy już jesteś w pełni dorosła.
Anonymous - 2016-09-25, 13:21

Artemisia napisał/a:
Dzisiaj uświadomiłam sobie, że moja niezwykle niska samoocena jest spowodowana rodziną.
Tak niestety bywa bardzo często.
Arya napisał/a:
Artemisia, myślę, że Twoja rodzinna powinna zaakceptować, że masz prawo być sobą i mieć własny styl... zwłaszcza w tym wieku, gdy już jesteś w pełni dorosła.
Hipotetycznie się zgadzam, ale... Czym innym jest powinność, a czym innym akceptacja. Moim zdaniem powinność jest pewnym, dość miękkim, ale przymusem. Natomiast akceptacja jest dyspozycją serca, czyli aktem dobrowolnym. Niektórzy posiadają wypracowaną cechę, dzięki której powinność przekłada się na dyspozycję serca. Jednak wydaje mi się, że nie jest to dość powszechne. Na ogół albo uznajemy powinność, ale w sercu nie akceptujemy - albo akceptujemy tylko to, co uważamy za powinność. Moim zdaniem najczęściej występującą postawą jest ta ostatnia.
Na mój gust są dwa sposoby wyjścia z Twojej sytuacji. Pierwsza, dość karkołomna i zdradliwa, to oddawać pięknym za nadobne. Czyli okazywać niestosowność stylu babci i mamy. Arsenał środków do tego celu może być bardzo bogaty. Począwszy od wskazania ich wieku i niestosowności pewnych zachowań (ubioru, makijażu itp.) oraz nie licujących z ich pozycją towarzyską. Ale jest to pójście na wojnę domową.
Drugi sposób to tzw. olewanie tego co o mnie mówią, ważne żebym ja się dobrze czuł. Przerabiałem obydwie metody. Efektem pierwszej była polaryzacja stanowisk najbliższych. Pozytywem to, że zdecydowanie ujawnili się ci, dla których ważne było tylko to, co oni uważają za słuszne. Skarbem to, że przestali udzielać dobrych rad takiemu bezrozumnemu niewdzięcznikowi.
Druga metoda, dużo trudniejsza i dłuższa w czasie, uodporniła mnie na ich opinie. Ci zatwardziali i tak pozostali przy swoim. Natomiast pozytywnym aspektem było to, że w życiu publicznym i społecznym byłem uodporniony na dogmatyczne przyjmowanie jedynie słusznych poglądów. I to mi się sowicie opłaciło po latach.
Przepraszam za to bełkotliwe gadulstwo i życzę Ci jednak dużo odporności i zadowolenia z samoakceptacji. Pozdrawiam bardzo serdecznie

Artemisia - 2016-09-25, 22:03

Złośnica, próbowałam, jednak one zaraz się obrażają i mówią, że ja tylko komplementów chcę słuchać. Nie mam nic przeciwko krytyce, ale nie w taki sposób, że czuję się jakby ktoś dawał mi w twarz.

Chris, zazwyczaj używam tej drugiej metody. Jednak nie jestem zbyt odporna na komentarze dotyczące mojego wyglądu, a szczególnie na przekazywanie ich w sposób jak dla mnie bardzo złośliwy. Poza tym tak jak mówi Arya, mam już 21 lat i jak chcę to mogę nawet w worku na śmieci chodzić i malować się jak klaun, nic im do tego. Tylko że ja naprawdę ubieram się i maluję całkiem normalnie.

Anonymous - 2016-09-26, 17:56

Artemisia, to przykre. Niestety z rodzicami czasem gorzej jak z dziećmi.
hektor - 2016-09-26, 20:01

Do mojej niskiej samooceny też chyba jakoś przyczynili się rodzice. Teraz widzę, że moje zdanie nigdy się nie liczyło jeśli było inne niż ich. Teraz nie widzę w sobie nic pozytywnego. Jedyne czego chcę to nikomu nie przeszkadzać, chociaż ciągle mam poczucie, że mi się to nie udaje. Już nie pamiętam jak to jest myśleć o sobie pozytywnie.
Anonymous - 2016-09-26, 21:45

Artemisia napisał/a:
Jednak nie jestem zbyt odporna na komentarze dotyczące mojego wyglądu, a szczególnie na przekazywanie ich w sposób jak dla mnie bardzo złośliwy. Poza tym tak jak mówi Arya, mam już 21 lat i jak chcę to mogę nawet w worku na śmieci chodzić i malować się jak klaun, nic im do tego. Tylko że ja naprawdę ubieram się i maluję całkiem normalnie.
Przypomniałem sobie o trzecim sposobie, który również przećwiczyłem. Otóż zacznij się ubierać bardzo cudacznie przez kilka, kilkanaście dni. Tyle ile sama będziesz wstanie znieść własne złe samopoczucie z tego powodu. Będą na pewno solidnie Cię krytykowali. Ale teraz też Cię krytykują, więc w podejściu domowników do Ciebie nie będzie znaczącej różnicy. I po pewnym czasie zacznij z powrotem ubierać się i robić makijaż taki, jak do tej pory. Jest szansa, że powrót z "cudaczenia" być może potraktują jako normalnienie. I obecny Twój stan zaczną traktować jako normalny i dopuszczalny.
Może spróbuj, może się uda. Na koniec przypomniało mi się dość znane powiedzenie:
Boże, chroń mnie od przyjaciół, bo od wrogów sam się obronię!
Dedykuję Ci sparafrazowaną wersję (mojego autorstwa):
Boże, chroń mnie od rodziny, bo od obcych sama się obronię!
Życzę Ci powodzenia i mimo wszystko odporności. Pozdrawiam bardzo serdecznie

Anonymous - 2016-09-29, 20:54

hektor napisał/a:
Do mojej niskiej samooceny też chyba jakoś przyczynili się rodzice. Teraz widzę, że moje zdanie nigdy się nie liczyło


Niestety miałem to samo :smutna piątka: Niestety ja już tego nie zmienię.

Artemisia - 2016-09-30, 22:36

Czy to normalne, że czuję strach kiedy ktoś kogo nie znam przesyła mi zdjęcie? Albo kiedy czytam, że ktoś ubiera się w taki a nie inny sposób? Strach, jak piękna ta osoba może być? Czy jest to typowe u osób z niską samooceną czy też może jestem po prostu su**ą? (Nie wiem czy uznajecie to za bluźnierstwo.)
M.I.D. - 2016-11-22, 20:02

Moja niska samoocena również spowodowana jest rodziną - przede wszystkim ojcem. Jakkolwiek bym się nie starał, zawszy tylko słyszałem: "dlaczego nie jest lepiej". Gdy coś robiłem, ojciec komentując to później skupiał się tylko na tym co jest zrobione źle, a nigdy nie wspomniał o tym, co jest zrobione dobrze. Powiedziałem mu kiedyś, że przez niego się nabawiłem kompleksów, to stwierdził, że mam jakieś urojenia i staram się swoje problemy zwalić na innych. No ale co zrobić jak człowiek szuka szuka akceptacji i chce być doceniony, a spotyka się tylko z krytyką. W końcu stwierdziłem, iż nie ma sensu się starać, skoro zawsze wszystko robię źle - dziś nawet boję się za cokolwiek brać, bo z góry zakładam, że mi nie wyjdzie.

Z ojcem nawet nie mam jak porozmawiać, bo on potrafi podjąć tylko jeden temat - praca. Jak chcę na coś ponarzekać to zawsze usłyszę, że to moja wina.

Euphoriall - 2016-11-22, 20:47

Ja to już powoli nie wiem, jak to ze mną jest. Niedawno spotkała mnie przykra sytuacja, kiedy jechałam autobusem do domu. Zostałam wyśmiana i określona słowami "fuj". Wspomnę, że jechałam wtedy z chłopakiem i opowiadał mi potem, że ci kolesie, gdy ja już wysiadłam, a on jechał dalej, obrali sobie na cel drwin jakąś dziewczynę, która jechała z chłopakiem. Gdy mu wspomniałam, że na mnie też zwrócili uwagę, był w lekkim szoku i powiedział, że jakby to zauważył, albo jakbym mu to powiedziała od razu to ta podróż dla nich mogłaby się różnie zakończyć.
Bo z tego co mówił, to gdy tamci pod koniec całej trasy, stali się dość obcesowi, to prawie doszło do bijatyki.

Tak czy inaczej, bardziej było mi wstyd przed moim chłopakiem, że ma dziewczynę, z której się naśmiewają, aniżeli ja poczułam się tymi komentarzami dotknięta.
Tak to sobie tłumaczyłam, że po prostu jestem przyzwyczajona do tego typu uwag, bo wierzcie, takie sytuacje zdarzają mi się co jakiś czas i przyznam, że już nie wiem, co o tym wszystkim i sobie myśleć.

Leo - 2018-01-15, 20:00

Moja samoocena też jest niziutka, chociaż jest już lepiej. Jakiś czas temu zauważyłam, że chyba mam skłonności do autodestrukcji. Samookaleczałam się jakiś czas temu i naprawdę miałam problem z tym żeby przestać. Później udało się od tego uwolnić i niedawno wróciłam do tego, chociaż nie czułam ochoty, nie mam pojęcia dlaczego. Ostatnio też mniej jem, często urywam kontakty z ludźmi i zaszywam się w pokoju. Nie jest to trudne, bo mam nauczanie domowe. Po prostu robię sobie mocno pod górkę. Chyba uważam, że na to wszystko nie zasługuję. Ostatnio też coraz częściej się zastanawiam czy ktoś mnie lubi. Niby wiem, że tak jest, w przeciwnym razie nie chcieliby się ze mną spotykać, rozmawiać itd ale i tak nie daje mi to spokoju. Zaczynam mieć wrażenie, że wszystkim przeszkadzam i lepiej im będzie beze mnie
Po prostu ja - 2018-07-29, 00:20

Nie wiem, czy można to nazwać jeszcze niską samooceną. Ja siebie nienawidzę I z każdym dniem, każdą godziną się ta nienawiść tylko pogłębia. Sama już nie wiem, co mam z tym zrobić.
bwalaszczyk - 2018-09-25, 13:43

A ja z bajeczki wyciągnełam taki wniosek:
Zbyt często wychowanie i środowisko w jakim się obracamy tłumią w nas naturalne instynkty, zdolności, możliwości i odruchy.
Gdy normalnemu, zdrowemu i w miarę inteligentnemu dziecku rodzice bez przerwy powtarzają: "jesteś okropny!", "znowu przyniosłeś pałę, nieuku!", "do niczego w życiu nie dojdziesz, boś głupi i leniwy!, itd., to dziecię owo w końcu w to uwierzy,
nawet jeżeli podświadomie czuje, że wcale takie głupie nie jest, buntuje się i za wszelką cenę chce udowodnić, że nie jest tak beznadziejne.
Jeśli próby wzlotu zostaną przez kogoś zauważone i docenione - orzeł rozwija skrzydła; jeśli nie - orzeł do końca życia pozostanie kurą.
Rzecz dotyczy nie tylko dzieci, dorosłych również: - łańcuchy konwenansów, zasad "dobrego wychowania", albo chęć "bezbolesnego" wpasowania się w "kurnik"...
Po cholerę się wysilać i próbować fruwać? Łatwiej jest powtarzać bezmyślnie "ko, ko, ko" i "kukuryku"!
Marzy się nam szybowanie ponad głowami innych? Chyba każdy ma takie marzenia, ale nie każdy poszybuje, nawet jeśli urodził się orłem, bo myśli o sobie jak o zwykłej kurze. Boi się nowych wyzwań, nowych prób, wygodniej mu na grzędzie.
Sęk w tym, by mimo zakorzenione w nas przekonania, przyzwyczajenia i lęki, jednak te próby podejmować!
Nie uda się? Trudno... Wracamy do kurnika.
Ale niby dlaczego ma się nie udać, skoro bardzo tego chcemy?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group