To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Samobójstwo - Przegrałam życie

Euphoriall - 2018-01-25, 20:29

Castro, nie o to mi chodzi. Bo mi się to kupy nawet językowo nie trzyma.
Jak można "chwilowo przegrać życie". Życie masz jedno i zakończenie go, to koniec ewidentny. Nie da się go przegrać na chwilę. To nie gra komputerowa, że jak dostaniesz head shot'a to odradzasz się i grasz dalej. Nawet nie ma czegoś takiego jak poziomy proporcjonalnie zwiększające swoją trudność w obyciu. W sensie, raz jest na wozie, raz pod wozem, a nie stopniowo coraz łatwiej/trudniej.
"Przegrać życie" jest dobre do gry, ale nie "przegrywasz życia" gdy np. nie pójdziesz na studniówkę, bo żyjesz dalej. Chyba, że rzeczywiście popełnisz z tego powodu samobójstwo.

Delphi - 2018-01-25, 20:36

Szamanka, tu nie chodzi o rzeczywiste przegranie życia ale o przekonanie, że tak właśnie jest. Jeśli ktoś żyje dalej to nie przegrał, ale to nie zmienia faktu, że naprawdę był przekonany, że już nic nie osiągnie, że już za późno. Wiesz przecież, rozumiesz. Każdy ma chwilę zwątpienia. Zwłaszcza na tym forum. I wtedy racjonalne argumenty nie przekonują. Trzeba po prostu spróbować żyć dalej i zobaczyć co będzie i po jakimś czasie się pomyśli: "Faktycznie, Szamanka miała rację, jeszcze nie wszystko stracone."
Euphoriall - 2018-01-25, 20:42

Delphi, ja wiem, że się czepiam (taki mam dzień, wybaczcie :P ) i właśnie to trzeba przemówić (przepisać?) np. na forum, że to błędne myślenie (nawet językowo). Może i to jest naiwne, ale w niebieskich i nawet zielonych tematach roi się od postów, nie wiem jak je nazwać... z jakimiś rozwiązaniami? Ciepłymi słowami? A tu? Przewertuj sobie ten temat.

Tak, chodzi mi wyłącznie o ten temat, bo na podstawie niego takie wnioski wyciągnęłam, reszta mnie nie interesuje.

Castro - 2018-01-25, 20:42

Szamanka napisał/a:
"Przegrać życie" jest dobre do gry, ale nie "przegrywasz życia" gdy np. nie pójdziesz na studniówkę, bo żyjesz dalej. Chyba, że rzeczywiście popełnisz z tego powodu samobójstwo.
W sumie to wszystko zależy od tego jak definiujesz 'przegranie życia'. W Twojej definicji przegrać życie to znaczy 'przegrałam i już mi więcej życia nie zostało, żeby to naprawić'. Dla Ciebie warunkiem koniecznym owej przegranej jest kres życia i jedynie z perspektywy owego kresu uważasz, że można oceniać sukces lub porażkę. Można to tak definiować, ale można też inaczej, na zasadzie 'przegrałam i ani nie posiadam zasobów, które w przewidywalnej przyszłości mogłyby ten stan rzeczy zmienić ani nie mam perspektyw na zdobycie owych zasobów'. Tutaj kluczowy jest nie tyle kres życia, co brak perspektyw na pożądaną zmianę. Przykładowo - popełniłaś przestępstwo, skazali Cię na dożywocie bez prawa do wcześniejszego zwolnienia. Możesz z dużym prawdopodobieństwem założyć, że reszta Twojego życia upłynie za kratkami, więc stwierdzasz, że przegrałaś życie, mimo, że tego życia Ci jeszcze sporo zostało.
Euphoriall - 2018-01-25, 20:47

Castro napisał/a:
W Twojej definicji przegrać życie to znaczy 'przegrałam i już mi więcej życia nie zostało, żeby to naprawić'.

Dokładnie. Bo dla mnie jak coś przegrasz, to już tego nie masz. Jedynie możesz zacząć coś innego (podobnego), coś jak Szymborska "nic dwa razy się nie zdarza".

Castro napisał/a:
Przykładowo - popełniłaś przestępstwo, skazali Cię na dożywocie bez prawa do wcześniejszego zwolnienia. Możesz z dużym prawdopodobieństwem założyć, że reszta Twojego życia upłynie za kratkami, więc stwierdzasz, że przegrałaś życie, mimo, że tego życia Ci jeszcze sporo zostało.

Tutaj akurat jestem w kropce, przyznaję, że nie znam na tyle prawa i nie wiem jak się ma "dobre sprawowanie" do dożywocia. Pewnie zależy to od tego, za co skazany został osadzony. Ale przepraszam, nie mam siły wchodzić w te kwestie, bo jak napisałam, nie mam wiedzy prawnej, więc niewiele wiem. ;)

Castro - 2018-01-25, 20:57

Szamanka napisał/a:
Bo dla mnie jak coś przegrasz, to już tego nie masz.

To tutaj już wchodzisz w bardzo gruby temat pod tytułem 'czym jest życie i jakie znaczenie ma jakość życia?'. Jak jesteś w stanie wegetatywnym, to biologicznie żyjesz, ale nie stanowisz żadnej siły sprawczej w swoim życiu... czy to jest jeszcze życie? Jak chorujesz na jakąś neurodegeneracyjną chorobę, to biologicznie żyjesz, ale przestajesz być osobą, którą przez całe życie byłaś... czy więc nadal żyjesz czy może 'umierasz' wraz z ostatnią racjonalną myślą w Twojej głowie? Możemy iść dalej i zastanawiać się czy życie o marnej jakości jest warte tego by żyć i czy kontynuowanie takiego życia jest wygrywaniem czy przegrywaniem życia?
Rozumiem, że co do idei, to chodzi Ci głównie o to, że uważasz iż ludzie zbyt pochopnie kładą na sobie i swoim życiu krzyżyk i zapewne w większości przypadków masz rację. Zwężenie poznawcze jest ostatecznie jednym z objawów zespołu presuicydalnego.

chiroptera - 2018-01-26, 23:13

Słów „przegrałam życie” nie da się rozumieć dosłownie, kiedy życie nie jest grą z opisanymi definicjami zwycięstwa i przegrania. Na pewno są to słowa desperacji i trącą przesadą, bo zaokrąglają całe życie do jednej oceny. Takie uogólnianie i silne, wyolbrzymione przekonania są jednak bardzo częste w depresji, co ktoś już wcześniej zauważył. Myślę, że ludzie piszą w tym temacie, by dać wyraz swojej silnej niechęci do życia. Tyle.
Flamaster - 2018-06-07, 17:28

Czasami takie myśli przychodzą mi do głowy, czuję jak życie ucieka mi przez palce.
Oliss - 2018-06-09, 23:13

chiroptera napisał/a:
. Na pewno są to słowa desperacji i trącą przesadą, bo zaokrąglają całe życie do jednej oceny. Takie uogólnianie i silne, wyolbrzymione przekonania są jednak bardzo częste w depresji, co ktoś już wcześniej zauważył..


Życie przegrywasz jedynym czynem, jedna sytuacja a czasem jedyne zdaniem lub słowem. Więc nie zaokrąglamy tego tylko stwierdzamy fakt, który to całe życie, starania przekreślił. Są częste w depresji, która jest czymś wywołana np. przegrzaniem życia.

Flamaster - 2018-08-08, 23:06

Przegrywam.
km2222 - 2020-06-14, 23:39

Czesc, chcialem zalozyc wlasny temat w dziale samobójstwa, ale nie mogę i nie rozumiem jaką rangę bym musiał posiadać aby móc. No to tak, moje życie jest przegrane od samego początku i nie jestem w stanie żadnym swoim czynem poprawić mojego życia. Aby się nie rozpisywać najważniejsze kwestie wypiszę od myślników:

- jestem 100 % homoseksualistą
- miałem trzy próby samobójcze, z czego jedna poważna (wsadzilem sobie nóż w szyje)
- byłem w szpitalu psychiatrycznym prawie pół roku
- nie, nie mam depresji przyjmuję leki , chodze do pracy. Nie mogę o sobie powiedzieć, że nie mam nastroju i chodzę przybity.
- jestem mega podobny do Jasia Fasoli i uważam , że przez mój wyglad przegrałem życie.
- nie mam już marzeń.
- pochodzę z rozbitej rodziny, mimo ze mam 32 lata to mieszkam z matką (która choruje na lekką schizofrenie paranoidalną)
- nie dawno adoptowalem kota (obecnie ma 9 miesiecy , mam go od 6 miesiecy)
- przeszedłem 3 zabiegi chirurgiczne twarzy za ok 15 tys zł i nic to nie zmieniło.

Postaram się naprawdę w skrócie. Moje życie się zaczęło psuć jakoś tak od 10 roku życia. Bieda, rozwód rodziców, brud w domu, nie pracująca matka chora na depresję która wiecznie spała. To są rzeczy, które w dorosłym życiu zanikają ale nic z tych rzeczy nie było tak złe jak wygląd mojej twarzy. Jakoś tak od 10 roku życia zacząłem być identyfikowany jako sobowtór Jasia Fasoli. Wszyscy mnie wyzywali, śmiali się ze mnie, nikt nie chciał przebywać w moim towarzystwie i to nie tylko w klasie, ale w całej szkole, a także na podwórku. Myślałem, że po zakonczeniu gimnazjum to się zmieni ale w liceum było też tak samo. Każde moje lato wyglądało tak samo - w domu przy komputerze. Nigdzie nawet nie wychodziłem, bo nie miałem do kogo a jak już nawet wyszedłem np do kościoła sam to starsi potrafili rzucać we mnie śłiwkami.

Poszedłem na studia - socjologia słaby kierunek, ale cieszyłem się że mnie przyjeli bo matura nie poszła mi zbyt super, wszedłem dopiero z 3 listy rezerwowych. . Na studiach tez nie udało mi się poznać nikogo - na 1 roku wstydzilem sie tego ze jestem biedny, swojego wyglądu noi homoseksualizmu. Szybko poszedłem do pracy, ale na drugim roku studiów zaczęły się objawy somatyczne - sztywnienie w kręgosłupie szyjnym i ogromny ból mięśni przy chodzeniu. Ból promieniował na całe ciało. Miałem już serdecznie dosyć, że wszyscy śmieją się z mojego wyglądu i szydzą ze mnie. Poszedłem do chirurga plastycznego. Skrócił mi nos za prawie 8 tys zł (pieniadze pochodzily z kredytu wzietego na rente matki). Wymyslilem ze jak przestaną mnie przezywać to wszystko sie zmieni i bede mogl łatwo te pozyczke splacic. Tydzien po operacji juz pracowalem na ankietach, ale ból był coraz silniejszy. Do tego dostałem jeszcze atopowego zapalenia skóry i wylądowałem w szpitalu zakaźnym. Oceny na studiach były tragiczne, wszystko musiałem poprawiać. Ostatecznie skonczylem licencjat , potem rok przerwy zeby popracować i znowu na studia - zaliczylem 5 lat ale nie napisalem magisterki bo zorientowalem się , że dla żadnego pracodawcy nie miało znaczenia moje wykształcenie

Z prawie każdej pracy wyleciałem. Dlaczego? Moje zachowania były często infantylne , łatwo się denerwowałem i nie radziłem sobie z nerwami. W pewnym momencie praca na słuchawce tak mnie zaczęła męczyć, że szok. Nic dziwnego 7 lat na tym przepracowałem i juz nie potrafiłem ludziom wciskac szajsu którego nie chcą.

Noi dochodzimy do sedna, najgorsza sprawa - Homoseksualizm. Dlaczego najgorsza? Ponieważ nie jestem w stanie mieć chłopaka. To jest poprostu nie możliwe. Nigdy nie miałem powodzenia. Nawet jak byłem młody 19 lat +. Wszelkie próby nawiązania relacji z innym mężczyzną kończyły się niepowodzeniem. Chłopcy zamykali okna z rozmową po wymianie zdjęć na czacie , blokowali mój profil , nie reagowali na moje wiadomości - tak jest do dzisiaj. Jeden się znalazł co mnie chciał, ale on wytrzymał ze mną rok (nie dojrzałość moja go odtrąciła), on uświadomił mnie że mam dość dużego penisa 19 cm a wiadomo ze geje lubią duże. No to się zacząłem się umawiać na sex zeby podnieść swoją samo-ocenę. Szybko się okazało, ze to nie jest to czego chcę. Znalazł się drugi który się ze mną związał . Długo wytrzymał bo prawie 8 lat ale przez moje problemy z psychiką się rozwaliło, a on poszedł w narkotyki. Zrobilem kolejna operacje plastyczną - przeszczep tkanki tluszczowej w twarz i botox w oczy - wygladu to nie zmieniło.

Dziś mam 32 lata profil na gejowskich portalach od stycznia tego roku i zdarza się, że ktoś umowi sie ze mna na sex raz w miesiącu albo dwa, nie ma nawet mowy zeby ktos sie ze mna spotkal na randke. Niedawno adoptowałem kota aby nie być taki samotny. Teraz jezdze na taksowce i mam taka małą rente 700 zl czyli ok 2000 zl miesiecznie łącznie. Pewnie ze to mało, ale nie potrzeba mi wiecej. Do kina, teatru , na kolację nie pójdę, na wakacje nie wyjadę z prostego powodu - nie ma z kim. Samochód? po co skoro nie mam do kogo jeździć, przeprowadzić się na własne mieszkanie? Po co żeby było mi jeszcze bardziej smutno mieszkając samemu? Przy obecnych zarobkach to nie ma opcji. Kupilem sobie ostatnio nowego kompa , ale od paru lat nie jestem juz uzależniony od gier. Pozostanę starym pedalem walacym konia przed komputerem, w sumie przecież już teraz tak jest.

Przegrałem życie? Ono od początku było przegrane, moja walka była zupełnie nie potrzebna. Kiedyś mialem takie marzenia
- zostac kierowca autobusu tramwaju
- byc informatykiem
- mieszkac razem z facetem ktorego bede okchai i wzajemnie.
Dziś już ich nie mam.

Szara Eminencja - 2020-06-16, 18:10

km2222, mam wrażenie, że w Twoim przypadku naprawdę mogłaby pomóc psychoterapia. Jesteś jeszcze młody, naprawdę szkoda by było, żebyś został sam (miłość po 30 to nie bujda - jestem żywym przykładem, też myślałam, że zostanę już sama). Twoje problemy są konkretne - wiesz co Cię w życiu uwiera i prawdopodobnie są też na te problemy konkretne rozwiązania, które mógłbyś wypracować. Co masz do stracenia?

Pytanie tylko czy koszty terapii nie byłyby dla Ciebie zaporowe, czy nie musiałbyś jakoś do niej dorobić... (trzeba się liczyć chociaż z tą stówką tygodniowo). 2000 czasem owszem, wystarczy - ale jeśli zostanie 1600? Cieniutko.

PS. No chyba, że ktoś z forumowiczów ma pomysł gdzie mógłbyś się zgłosić, żeby dostać się na bezpłatną terapię i nie czekać na nią 3 lata? Pomóżcie, ludzie!

km2222 - 2020-06-16, 22:08

mieszkam z mamą, także łącznie na gospodarstwo mamy miesiecznie 3500 zł, także byłoby mnie stać. Ale przecież ja chodziłem do psychologa, miałem terapie w szpitalu psychiatrycznym. Terapia nie spowoduje, że bede dla innych gejów atrakcyjny
Anonymous - 2020-06-17, 00:14

Piszesz, że nie jesteś atrakcyjny dla gejów, ale jeden zostawił Cię przez Twoją niedojrzałość, a drugi przez problemy z psychiką, anie przez to, że jesteś nieatrakcyjny.
Może najpierw skup się na sobie, a dopiero później szukaj kogoś do związku.
Dałbyś radę na jakiś czas porzucić te portale?

Szara Eminencja - 2020-06-17, 08:45

Cytat:
. Terapia nie spowoduje, że bede dla innych gejów atrakcyjny



Atrakcyjność to nie tylko wygląd. To też pewność siebie, poczucie własnej wartości, podejście do życia... itd. Takie rzeczy widać w naszych reakcjach, interakcji, sposobie zachowania. Niekorzystny wygląd można nieźle nadrobić charakterem.

Cytat:
Piszesz, że nie jesteś atrakcyjny dla gejów, ale jeden zostawił Cię przez Twoją niedojrzałość, a drugi przez problemy z psychiką, anie przez to, że jesteś nieatrakcyjny.


W punkt.

Cthulhu napisał/a:
Może najpierw skup się na sobie, a dopiero później szukaj kogoś do związku.


Otóż to. Dopiero jak nauczymy się przebywać sami ze sobą w spokoju, to jesteśmy naprawdę gotowi na związek. A związek się znajdzie, gdy jest na niego przestrzeń.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group