To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Sprawy rodzinne - Rodzinne relacje

Anonymous - 2009-12-17, 20:49
Temat postu: Rodzinne relacje
nasza dzielna ekipa na poprzednim forum napisał/a:
Euphoriall:
Mam siostrę 16 lat i inside, mówię Ci, to jest dopiero trudny wiek .
Nie jesteśmy ze sobą szczególnie blisko ale dogadujemy się zazwyczaj. Jednak gdy przychodzi do spięć to jest wojna na całego - trzaskanie drzwiami, latające przedmioty itp.

Pestka:
ja mam 5 letnią siostrę i żadnych problemów z dogadaniem się, bo jak jesteśmy same, to jest bardzo grzeczna

Evanesce:

Przełom 16/17 jest najgorszy ;D Widzę po sobie. Czyli Euph masz już prawie z górki.

Ja rodzeństwa nie mam. Kiedyś mnie to cieszyło, teraz wolałabym mieć jednak.

Kaszana of Destruction:
Evanesce napisał/a:
Przełom 16/17 jest najgorszy ;D Widzę po sobie. Czyli Euph masz już prawie z górki.

Ja rodzeństwa nie mam. Kiedyś mnie to cieszyło, teraz wolałabym mieć jednak.


o! sprzedać Ci moją siostrę? Ja jej nie chcę, możesz ją zatrzymać. ;-)

czuczi:
Ja z moim rodzeństwem zaczęłam dogadywać się dopiero po ślubie, jak wyprowadziłam się z domu... Zawsze biłam się z siostrą dwa lata starszą i z bratem, który jest ode mnie 5 lat młodszy. Na drugi dzień po ślubie musiałam pojechać do domu uspokoić siostrę, bo miałam co chwilę telefon on kogoś z domu, że cały czas płacze, że nie można z nią pogadać. Przez 19 lat miałyśmy wspólny pokój, zawsze podbierałam jej ubrania, kosmetyki, a ona do nosiła mamie o moich spotkaniach z chłopakami i o alkoholu...
Brata zawsze tępiłam bardzo, zawsze się mnie bał. Okropna byłam dla nich
A teraz oboje często wpadają na kawkę pogadać, brat opowiada o swojej dziewczynie... z siostrą wymieniamy się plotami o swoich facetach... fajnie jest. Dziwi mnie, że za mną tęsknią...

Overrated;
Ja mam brata starszego o 6 lat. Mieszkam m.in z nim od września. Do
poniedziałku njeszcze. I cóż. Jak sie wyprowadzałam z domu, to strasznie się
bałąm, że będziemy się wiecznie żreć, że będzie mnie kontrolował itp,
ponieważw domu nie mieliśmy dobrego kontaktu. A teraz? Jest świetie.
Nawet nie marzyłam, że mozemy mieć taki dobry kontakt. Od tygodnia mieszkamy w
jednym pokoju i o dziwo nie pożarliśmy się jeszcze. Ale ogólnie przez te
3 miesiące mieszkania w jednym mieszkaniu pożarliśmy się tylko raz i to
o jakąs głupotę. Więc jest dobrze. Nawet jego, teraz już była
dziewczyna stwierdziła, że nasze stosunki nie są normalne, bo za bardzo siebie
wspieramy, stoimy za sobą i nie damy na siebie złego słowa powiedzieć. Ale od
tego jest przecież rodzina prawda? A ona. Cóż. Nieważne.

swirus:
Ja swojej siostry nie lubię. Bo nie, i już. Od zawsze. Ale jakoś się dogadujemy. Brat mnie irytował, dopóki się nie wyprowadziłam - teraz jak przyjeżdzam jest miły, pomocny, gallant się zrobił, chyba dorósł

Tracy:
Moja siostra ma 34 lata.

Kocham ją. Czasami są kłótnie, sprzeczki, różnice zdań, ale to niczego nie zmieni. Jest jedyna osobą w rodzinie, która stara się naprawdę zrozumieć i są jakieś tego skutki.

Nigdy sie nie lałyśmy, jak to się zdarza wśród rodzeństwa.


Drobna poprawka - duża litera w nazwie tematu. | Ella

Anonymous - 2009-12-27, 00:26
Temat postu: Rodzice
Co o nich myślicie, co czujecie?
Czy Wasze domy były normalne?
Rodzice Was wspierali?
Czy była to dla Was abstrakcja?

Wszystko o rodzicach.
Mamusia i tatuś...

Anonymous - 2009-12-27, 14:21

z rodzicami tragicznie .. codzienne awantury z ojcem, kupił samochód i wielki bonzo się zrobił :/ ... czepia się o najmniejsze szczegóły, żeby móc wydrzeć mordę, przykład: pilot leży na kanapie koło mnie, a nie na stole.
z matką kiedyś było dobrze, była moją przyjaciółką, ale w te wakacje zaczęło się pieprzyć ... chciałam pojechać do rodziny sama, a ona powiedziała, że jadę tylko po to by się puszczać na prawo i lewo z każdym .. własna matka nazwała mnie dziwką ..
już nawet zaczynam myśleć czy nie być samotną matką kiedyś, żeby moje dziecko nie miało z ojcem takich stosunków jak ja mam ze swoim ... :roll:

Anonymous - 2009-12-27, 17:15

Mam dwie dużo starsze siostry. Raczej się dogadujemy, chociaż prawie nic o mnie nie wiedzą. Ale jest dobrze:)
aga_myszka - 2009-12-27, 17:29

Tata. Za dwa tygodnie minie osiem lat, jak nie żyje. Pamiętna data, 10.01.2002r. Miałam 11 lat. Wspominam go bardzo dobrze, był kochany, doskonale się rozumieliśmy. Byłam jego "smokiem wawelskim". Nadal za nim tęsknię...
Mama. Choleryczka, osoba niesamowicie impulsywna, trudna we współżyciu. Mieszkamy nadal razem (a przynajmniej w weekendy, kiedy jestem w domu). Nie mamy zbyt dobrych relacji. Niewiele o mnie wie, więcej się chyba domyśla. Tak naprawdę, sama nie wiem, co do niej czuje. Najczęściej właśnie przez nią mam doły i się tnę... Czasami wydaje mi się, że ona jest chora...

aga_myszka - 2009-12-28, 08:52

U mnie z rodzeństwem jest dziwna sprawa. Zawsze przedstawiam się jako jedynaczka, chociaż nie do końca nią jestem. No ale tak byłam wychowywana.
Mam starszego o 18 lat brata z pierwszego małżeństwa mojego taty. Mamy ze sobą niewielki, ale przyjazny kontakt.


lit.
edit by ATW

Anonymous - 2009-12-28, 15:48

u mnie też dziwna sprawa. Też zawsze się przedstawiam jako jedynaczka choć gdzieś tam we Włoszech mam młodszego brata. Nie mam z nim kontaktu tak samo jak z matką. W sumie się cieszę, że jestem jedynaczką w tym domu w którym mieszkam.
Anonymous - 2009-12-28, 21:02

mam niespełna siedemnastoletniego brata i układa mi się z nim w miarę dobrze. dzieciństwo mieliśmy szalone, ale kiedy wkroczyłam w 'burzliwy' wiek, nasze drogi się rozeszły nieco. teraz raczej nie ma między nami jakichś większych niesnasków - ot, drobne kłótnie i nieporozumienia.
Anonymous - 2009-12-30, 00:10

No to może teraz ja... Odpowiem na własne pytania :roll:

Co o nich myślicie, co czujecie?
Ojciec: nie jest obecny w moim życiu. Ostatni raz widziałam go, gdy miałam 5 lat. Rok, czy dwa temu wpadł na odwiedziny, ale mnie nie było. Całe szczęście. Nie wiem czy zaczęłabym płakać i wiać, czy bym go zepchnęła ze schodów. Był alkoholikiem, bił moją matkę. Mnie nie, dostałam tylko raz przez przypadek, gdy matka się uchyliła. Byłam jego "słowiczkiem". Dziś dziwię się że ten człowiek jeszcze żyje. Leczyli go w szpitalu psychiatrycznym kilkukrotnie. Chodzą słuchy, że ma schizofrenię. Nie wiem. Ale na pewno ma wątrobę i hipokamp przeżarte przez wódę. Czego on nie pił... Denaturat, perfumy... klasyczny przypadek alkoholika... Podobno... po nim mam charakter. Nie jestem do końca przekonana.
Nie wiem co to znaczy mieć ojca, spróbowałam tego raz przy starcie w życie i nie było to dobre doświadczenie.
Matka: miałam tylko ją, więc siłą rzeczy jestem z nią związana. Jest nadopiekuńcza na swój sposób, trzyma mnie ciągle w domu. Jest strasznie uparta, nigdy nie przeprosi, nie wyciągnie ręki. W czasie kłótni traktuje swoje dzieci tak, jakby najgorszego wroga nie potraktowała. Lubi robić z siebie ofiarę, by wywołać w Nas, jej dzieciach poczucie winy. Jest świetną szantażystką emocjonalną. To kobieta, która dużo przeszła, zniszczona. Czasem mi jej żal, innym razem mam ochotę rozwalić jej łeb. Kocham ją i momentami nienawidzę. To najbardziej toksyczna relacja w moim życiu. Gdy się cięłam często to było przez konflikty z nią. Przez nią też czuję się jak potwór, bo gdy tylko wchodzę w progi domu przyjmuję postawę "najlepszą obroną jest atak" od jakiegoś czasu.

Czy Wasze domy były normalne?
Alkoholik tatuś, potem mamusia, z którą też chyba coś nie tak... Nie, naprawdę nie. Moja siostra kiedyś nawiała z domu na ponad 7 lat...

Rodzice Was wspierali?
Czy była to dla Was abstrakcja?

Nie, rodzice mnie ewidentnie nie wspierają, tzn. matka. Czasem, raz na 10 lat ma jakiś nieśmiały zryw. Absolutnie mnie nie rozumie, nigdy, przenigdy mnie nie oszczędza, nawet jeśli jestem u kresu sił i dobrze o tym wie. Gdy jest ok, nie mówi nic, gdy coś nie zagra mam w domu piekło i awantury. Zawsze karać, nigdy chwalić, nie ma mowy o wsparciu, bliskości. Wyśmiewa moje małe próby okazania uczucia. To ona nauczyła mnie jak mordować emocje. To ona nauczyła mnie jak odpychać ludzi. Borderline to efekt życia z nią. Tak mnie wychowała, na taki mój charakter zapracowała. Nie pomogła mi.

Taki dom jaki mam... szkoda gadać. Musze się wyprowadzić, lub zabić, innego wyjścia nie ma.


lit.
edit by ATW

Anonymous - 2009-12-30, 00:11

Mama jest ok. Ufa mi bezgranicznie. Mogłam wychodzić, gdzie i kiedy chciałam, wiedziała, że niczego nie odwalę... Że może mi ufać. I miała rację. Nigdy nie wróciłam pijana do domu, nie paliłam, nie brałam.
Wiedziałam, że mogę mamie zaufać, ale nigdy nie chciałam jej obarczać. Dosyć miała swoich problemów.

A tata... Heh:) Alkoholik. Nigdy nie znalazłam z nim wspólnego języka, choć bywało, że on się starał. Dla mnie mógłby zdechnąć.

aga_myszka - 2009-12-30, 09:05

Tracy napisał/a:
Matka: miałam tylko ją, więc siłą rzeczy jestem z nią związana. Jest nadopiekuńcza na swój sposób, trzyma mnie ciągle w domu. Jest strasznie uparta, nigdy nie przeprosi, nie wyciągnie ręki. W czasie kłótni traktuje swoje dzieci tak, jakby najgorszego wroga nie potraktowała. Lubi robić z siebie ofiarę, by wywołać w Nas, jej dzieciach poczucie winy. Jest świetną szantażystką emocjonalną. To kobieta, która dużo przeszła, zniszczona. Czasem mi jej żal, innym razem mam ochotę rozwalić jej łeb. Kocham ją i momentami nienawidzę. To najbardziej toksyczna relacja w moim życiu. Gdy się cięłam często to było przez konflikty z nią.

Normalnie jakbym czytała o mojej mamie. Tyle że mojej zdarzają się dni dobroci dla świata. Każdorazowo mam wtedy nadzieję, że tak już zostanie. A potem następuje bolesny powrót do rzeczywistości...

Euphoriall - 2009-12-30, 12:13

Ja mam najwspanialszych staruszków na świecie.
Mimo że im tego nie okazuję bo nie potrafię się przemóc to jestem im za to wdzięczna, że są przy mnie.
Moja matka to do rany przyłóż kobieta - pocieszy, doradzi, pogada o głupotach i na poważne tematy. Jest bardzo spokojna i ugodowa.
Mój ojciec - choleryk ale bardzo dobry człowiek. No ale czego się spodziewać po góralu po którym odziedziczyłam charakter. Kłótnie się zdarzały nieraz ostre i bolesne ale generalnie nic nie mogę mu zarzucić. W życiu przeszedł swoje piekło m.in. ściągając własną matkę ze stryczka. Heh podobno jestem jej kopią... no ale to nie temat o dziadkach ;p

Anonymous - 2010-01-02, 17:10

Doszłam do wniosku, że oni mnie nawet nie kochają. Nie zależy im na mnie. Nie znają mnie. Nigdy nie chcą mnie wysłuchać. Obchodzą ich tylko moje oceny, a jak są złe, to potrafią tylko nakrzyczeć, a to, że nie daję rady w tej szkole już do nich nie dociera, nie chcą o tym słyszeć, nie mogę zmienić szkoły, bo co powiedzą ciotce... Taa... W dni szkolne nie mam czasu dla siebie, siły na cokolwiek, plączę się w tym wszystkim, po prostu już w 1 klasie wiedziałam, że ta szkoła to zły wybór, nie chodzi o naukę, bo uczyć się mogę, ale przez warunki i okoliczności nawet nie jestem w stanie... W dupie mają to, że prawie nie śpię z braku czasu, że jeszcze nigdzie nie miałam tak psychicznych nauczycieli, że ta sytuacja mnie wykańcza i żyć mi się odechciewa. Nie, oni mają to gdzieś, bo mam chodzić do tej szkoły i wytrzymać. Najprościej rozkazać, sami nigdy w takiej sytuacji nie byli i zadowoleni...
Jak chcę z nimi rozmawiać nawet na jakiś inny temat - nie chcą słuchać. Doszło do tego, że jak chcę im przekazać moje zdanie, to muszę pisać listy :|
Od ojca teksty "kogo ja wychowałem". Przepraszam, on nigdy mnie nie wychowywał, bo większość czasu zajęty był chlaniem. Z***ał mi dzieciństwo. Matka za od jakiś 5 lat z roku na rok robi się coraz gorsza i jedyne co potrafi, to skutecznie mi psuć humor i wszystko inne. Codziennie... Po pewnym czasie już to zaczęłam olewać, ale mimo wszystko mnie to boli. Mają nade mną władzę, a to mnie doprowadzi do czegoś złego, bo ja już fizycznie i psychicznie nie mam siły na cokolwiek... Podziękuję im kiedyś za skuteczne przeszkadzanie w spełnianiu marzeń. :roll:

Anonymous - 2010-01-03, 16:30

Moi staruszkowie... ehh matki nie znam... ojciec ciągle pije, a jak nie pije to gada przez telefon. W sumie przyzwyczaiłam się już, że żyję osobno i on z babką osobno. Nie kochają mnie - na pewno moja babcia mnie nie kocha, mój ojciec nie wiem i chyba wolę nie wiedzieć, stara ekipa wie o co chodzi.
Czasem brakuje mi rozmowy z kimś dorosłym, ale już umiem sobie z tym poradzić.


lit. int.
edit by Sadu

Anonymous - 2010-01-05, 13:25

dziś mam spotkanie z ojcem... znów zaczynam panikować... :evil:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group